Większość Gruzinów sprawia wrażenie, jakby na coś czekała. Na uspokojenie sytuacji na Kaukazie? Na start rurociągu Baku–Tbilisi–Ceyhan, który ma przynieść Gruzji zapowiadany deszcz dolarów? A może na upragniony wyjazd z kraju?
Rozmowa z Michailem Saakaszwilim, prezydentem Gruzji
Obyło się bez rozlewu krwi, ale na jak długo starczy aksamitu?
Wylew krwi do mózgu zabrał z tego świata 77-letniego franta, pisarza i gangstera, Dżabę Joselianiego, ludowego bohatera ZSRR i Gruzji, który sam siebie wymyślił. Z galerii Wielkich Starych Dziadów ostatniego stulecia odszedł wnuk barona von Münchhausena, przyrodni brat Ojca Chrzestnego i zbuntowany syn epoki Stalina.
Rosji chodzi o czeczeńskiego komendanta ukrytego w Wąwozie Pankiskim. Ale jeszcze bardziej o przywódcze ambicje Gruzji w tym wybuchowym regionie. A najbardziej chodzi o ropę naftową, gaz ziemny, żelazo, miedź i kawior.
Pięciotysięczny tłum demonstrantów w Tbilisi dopiął swego. Prezydent Gruzji Eduard Szewardnadze zdymisjonował rząd, a szef parlamentu sam ustąpił ze stanowiska. Chodziło o prywatną telewizję Rustavi-2 i wojnę przez nią wypowiedzianą wszechobecnej w Gruzji korupcji. Niestety, pierwszy ofiarą tej wojny padł zamordowany dziennikarz.
Parlament gruziński uchwalił ustawę uprawniającą posłów do dożywotniego posiadania i noszenia broni. Prezydent Eduard Szewardnadze ustawy nie podpisał, dworując sobie, że jemu w takim razie przysługiwałby granatnik przeciwpancerny. Nie zmieniło to obowiązującego na Zakaukaziu podstawowego kanonu gry politycznej: kto szybszy, ten lepszy.