„Scena ciszy” to najczęściej nagradzany dokument w historii. Film Joshuy Oppenheimera opowiada historię rodziny, która przetrwała ludobójstwo w Indonezji i teraz zmaga się ze swoją przeszłością. W latach 60. ubiegłego wieku na rozkaz wojskowego reżimu wymordowano ponad milion niewinnych ludzi pod pretekstem sprzyjania komunistom. Wśród ocalałych jest brat jednego z zamordowanych, 44-letni optyk, który wymieniając szkła w okularach morderców, pyta o przyczyny, o to, co czuli, dlaczego zabijali, pastwiąc się w niewiarygodny sposób.
Polecamy również film „Scena ciszy”. Zajrzyjcie po niego do Sklepu POLITYKI.
Nominowany do Oscara dokument „Scena ciszy” Joshuy Oppenheimera, który od 16 listopada można kupić z POLITYKĄ, to wstrząsające świadectwo nierozliczonego ludobójstwa.
Indonezja to kraj munduru, więc także bardzo silna armia będzie dopingowała władze, by robić porządek z terrorystami. To dość pilne, bo tak Daesz, jak Al-Kaida chętnie otworzyłyby nowy front dżihadu w Azji Południowo-Wschodniej.
Ludobójczy najazd Indonezji na Timor Wschodni w 1975 r. zaczął się od czegoś, co dziś nazwalibyśmy zapewne wojną hybrydową.
Pożary w Indonezji są największą katastrofą ekologiczną XXI w. Wznieca je chciwość, podsyca układ i podtrzymuje zwykły bałagan.
Przy kompletnie skorumpowanym wymiarze sprawiedliwości w Indonezji, legendarnie przekupnej policji i upartych przywódcach żaden turysta nie może mieć gwarancji, że za sprawą przypadku lub czyjeś złej woli nie stanie się aktorem jakiegoś ponurego widowiska.
Uśmiechnięty jak Obama, skromny jak Franciszek, z rysem latynopopulizmu, prezydent Joko Widodo chciałby naprawić Indonezję i pogodzić Azję.
Artyści wylansowali modę na wyspę Bali i greckie archipelagi. Dziś widać, że zbyt skutecznie.
Album, wydany z myślą o zachodnich rynkach, jest kompilacją utworów wydanych wcześniej w Indonezji.
W zamachach na hotele w Dżakarcie zginęło 9 osób a kilkadziesiąt jest rannych. Dlaczego akurat Indonezja?