Czy nie za dużo tego dobrego – jazz, legenda, Tatry, Kalatówki? Ćwiczy big-band: 2 puzony, 5 saksofonów, 3 trąbki, fortepian i sekcja – perkusja, gitara i bas. Razem 14 muzyków na werandzie schroniska Kalatówki. Patrzysz w lewo – Muniak, patrzysz w prawo – Suchy Żleb, patrzysz w górę – Giewont, patrzysz w dół – na krzesłach i na podłodze siedzą wielbiciele, środowisko zbliżone do saksofonu. Pomiędzy perkusją a pianinem jazzuje Dexter – pies saksofonisty. – Kupiłem go, bo jest surrealistyczny – mówi Piotr Bocian Cieślikowski, saks tenor z Grodziska.
Kiedyś jazzmani kojarzyli się z zachodnim imperializmem, potem należeli do europejskiej czołówki, wreszcie w naszych czasach próbują zmierzyć się z komercyjnym rynkiem. O tym wszystkim przypomina wydana przez Polskie Radio sześciopłytowa antologia „Jazz w Polsce 1950–2000”.
Niebawem rozpocznie się dziesiąta, jubileuszowa edycja Warsaw Summer Jazz Days. W ciągu ostatniej dekady organizator festiwalu Mariusz Adamiak konsekwentnie prezentuje najbardziej oryginalne zjawiska we współczesnym jazzie. Ale impreza ta w bolesny sposób pokazuje też, że rośnie przepaść między światową czołówką a polskimi muzykami i skłania do pytania, co zrobić, by ożywić rodzimą scenę?
Czy jazz, muzyka, która kształtowała XX wiek, wpływając też na jego literaturę a nawet obyczaje, powoli odchodzi do lamusa? Według Johna Szweda, autora książki „Jazz 101”, która właśnie ukazała się na amerykańskim rynku, coraz mniej ludzi słucha jazzu, a jeśli już to takiego, który bardziej kojarzy się z dyskoteką niż awangardą. Przyjmuję, że Jazz Jamboree jest rodzaju nijakiego, ale nie jestem pewien. Tegoroczne warszawskie Jazz Jamboree, które odbyło się przy prawie pustej widowni, potwierdza tę tezę.
Kiedyś polscy fani jazzu mieli swoje święto jesienią. Jazz Jamboree był dla nich, na dobrą sprawę, jedynym ważnym wydarzeniem muzycznym w roku. Dziś festiwali jazzowych jest kilka i nie trzeba czekać do jesieni, bo większość znaczących imprez odbywa się akurat w porze wakacyjnej. Letni przegląd jazzowej oferty pokazuje, że muzyka ta mimo swej długiej historii wcale się nie zestarzała, a co więcej, przyciąga coraz więcej młodej publiczności.
27 kwietnia 2000 r. kończy swój żywot zasłużony klub Akwarium, mieszczący się w jednopiętrowym budynku przy Emilii Plater w Warszawie naprzeciwko Pałacu Kultury. W tym miejscu ma stanąć reprezentacyjny biurowiec. Gdzie teraz będzie można posłuchać w stolicy jazzu?
Nie ma w Polsce cyklicznej imprezy muzycznej bardziej owianej legendą niż Jazz Jamboree. Właśnie odbywa się po raz czterdziesty i znów Warszawa staje się na parę dni europejską stolicą jazzu. Przynajmniej w naszym mniemaniu.
Zakończył się siódmy z kolei festiwal Warsaw Summer Jazz Days, który stał się najpoważniejszą konkurencją dla szacownego Jazz Jamboree. Od 1991 roku organizatorzy obu tych imprez dokładają starań, by żadna z nich nie pomyliła się z drugą. Wygląda na to, że z jazzem w Polsce jest jak z całą Polską - dzieli się na dwa.