Wchodzące do kin dwa najnowsze filmy François Ozona – „Frantz” i „Podwójny kochanek” – pokazują, jak świetnie potrafi ożywić klasykę za pomocą współczesnych obsesji seksualnych.
Film niesie bardzo budujące przesłanie: jeżeli ludzie się kochają, nic nie może stanąć na drodze do ich wspólnego szczęścia.
Jacques Audiard, laureat tegorocznej Złotej Palmy w Cannes za dramat społeczny „Imigranci”, który właśnie wszedł na ekrany, odnawia francuskie kino i idealnie trafia w problemy naszych czasów.
Jak to w bajkach bywa, wszyscy sobie wszystko wybaczają, nie mają o nic żalu, pomagają; niestety, problemem jest niedopasowanie marzeń do realiów życia.
Bohaterką dramatu biograficznego „Violette” Martina Provosta („Seraphine”) jest stosunkowo słabo znana, rzadko tłumaczona w Polsce pisarka Violette Leduc, we Francji symbol walki o równouprawnienie kobiet w epoce Camusa i Sartre’a.
Przejmująca opowieść o macierzyństwie i adopcji.
Roinsardowi udało się wskrzesić naiwny, sztuczny, wielokrotnie parodiowany świat, z wdziękiem i biegłością, której można mu tylko pozazdrościć.
Gdyby stworzyć osobną kategorię filmów dziwolągów, których wartość mierzy się liczbą tzw. numerów, a nie ciężarem psychologicznej opowieści, „Holy motors” Francuza Leosa Caraxa plasowałby się w ścisłej czołówce.
„W pół drogi” porusza bolesną przyziemnością, brakiem religijnego pocieszenia, skądinąd typowym dla zachodnioeuropejskiego kina.
Ponad 20 mln widzów w samej Francji, kolejne miliony w 50 krajach, do których „Nietykalni” zostali sprzedani. Sukces, jakich mało w historii kina.