Co uwiera premiera Millera? – pytał kilka tygodni temu na łamach swojego tygodnika Jerzy Urban i natychmiast odpowiadał: pewność siebie i niepewność jutra. Zeznający przed komisją śledczą badającą tak zwaną sprawę Rywina redaktor naczelny tygodnika „Nie” sam siebie nazwał niebezpiecznym typkiem. I rzeczywiście, po jego zeznaniach pewność siebie premiera musiała zdecydowanie zmaleć, a niepewność jutra znacznie się zwiększyć. Nie tylko zresztą premiera: lawina ruszyła i zagarnia kolejne osoby.
Odkąd Polska wysunęła się na niechlubne pierwsze miejsce w Europie pod względem bezrobocia, trwa wzmożone poszukiwanie winnego. Najwięcej wskazań zbiera oczywiście Leszek Balcerowicz, nazywany wrogiem ludzi pracy: to on przydusił dopływ pieniędzy na rynek, co przyhamowało popyt i spowodowało spadek sprzedaży, to on zepchnął wiele przedsiębiorstw w otchłań upadku, a ludzi w bezrobocie. Kiedy Unia Wolności wycofała się z rządu i tekę ministra finansów przejął, jak się wydawało, „nasz człowiek” – ludzie z kręgu Solidarności odetchnęli z ulgą. Ale Jarosław Bauc okazał się wcale nie lepszy: zamiast skrytykować poprzednika, który wraz z Radą Polityki Pieniężnej tylko o dwa punkty obniżył stopy procentowe – oświadczył, że póki popyt dominuje u nas nad podażą, stopy muszą być wysokie.