Lustracja kandydatów na urząd prezydenta wywołała polityczny skandal. W przypadku kilku pretendentów procedura została zakończona. Dwóch kandydatów, wobec których – zdaniem prokuratorów lustracyjnych – istnieją podejrzenia, że mogli zataić fakt współpracy z organami bezpieczeństwa PRL, czekają kolejne rozprawy, tym razem z udziałem świadków. Bagatela: chodzi tu o byłego prezydenta RP, laureata Nagrody Nobla Lecha Wałęsę i obecnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.
Leon Kieres. Prezes Instytutu Pamięci Narodowej
Minął rok od wejścia w życie ustawy o odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów, którzy w latach 1944–89 sprzeniewierzyli się swej niezawisłości. Wydanie ustawy poprzedziła burzliwa dyskusja, bo osoby znające nieco mechanizmy wymiaru sprawiedliwości przywitały ten krok z daleko idącym sceptycyzmem. Mieli rację. Okazało się bowiem, że góra urodziła mysz.
Sąd lustracyjny orzekł, że Marian Jurczyk popełnił kłamstwo lustracyjne. Nie przyznał się do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, którą podjął pod groźbą utraty życia. Tę przewidzianą ustawowo formułę dodał sąd. Jurczyk zapowiada odwołanie do wyższej instancji i powtarza - jestem niewinny, nie współpracowałem. Nie zaprzecza jednak, że coś podpisał.
W ustawie lustracyjnej znajdują się dwa, przemilczane w licznych dyskusjach, lakoniczne przepisy. To jest prawdziwa bomba z opóźnionym zapłonem. Jednego wybuchu byliśmy niedawno świadkami (dymisja wicepremiera Janusza Tomaszewskiego), czekają nas niebawem, niestety, następne.
Wicepremier i minister spraw wewnętrznych Janusz Tomaszewski, jeszcze niedawno jeden z najpotężniejszych ludzi w Polsce, został zdymisjonowany. Formalnym powodem stało się wszczęcie postępowania lustracyjnego w jego sprawie. Powodów nieformalnych było więcej, przede wszystkim - walka w obrębie AWS o podział sfer wpływów. Raz jeszcze lustracja okazała się niezwykle poręcznym narzędziem w walce o władzę.
W wojennym Paryżu, a po upadku Francji w Londynie znalazły się rządy wielu państw okupowanych przez III Rzeszę. Były one kontynuacją układu sił politycznych, który wyłonił je w czasach pokojowych. Rząd generała Władysława Sikorskiego był jedynym rządem, którego podstawę polityczną stanowiła przedwojenna opozycja, ponieważ klęska wrześniowa skompromitowała obóz sanacyjny. Miało to daleko idące konsekwencje.
Marszałek Sejmu wręczył nominacje członkom Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, instytucji, która - w zamiarze jej twórców - ma dokonać zasadniczego rozrachunku z systemem komunistycznym. Wyboru Kolegium Sejm dokonał bez większych emocji i politycznych walk. Wcześniejsze porozumienia zostały dotrzymane, dzięki czemu główne ugrupowania mają w tym gremium swoich przedstawicieli.