Zostaliśmy sprzedani razem z domami jak inwentarz albo meble – mówią lokatorzy dawnych zakładowych mieszkań. Nowi właściciele budynków, którzy spodziewali się łatwego zarobku, także nie wyszli na tym zakupie dobrze. Właśnie rozpoczyna się nowa próba sił między obydwiema stronami.
Właściciele kamienic nie będą już przymusowymi filantropami
Wspólnoty mieszkaniowe rozwodzą się z komunalną administracją siedem lat, ale w większości gmin końca nieudanego małżeństwa nie widać. Gminy niechętnie wyrzekają się administrowania domami, choć zgodnie z prawem dawno już powinny były to uczynić.
Komu wpłacić pieniądze, żeby ich nie stracić? Dla amatora nowego mieszkania to jeden z największych problemów. W przyszłości o bezpieczeństwo wpłat na mieszkania mają zadbać banki: dobiegają końca prace nad ustawą o rachunkach powierniczych.
Cena nowego mieszkania spółdzielczego to wielka niewiadoma, spółdzielnie nagminnie domagają się dopłat, czasem nawet po kilku latach od zakończenia budowy. W rezultacie pełną własnością swoich lokali najbardziej zainteresowani są mieszkańcy nowych domów: uwłaszczenie chroni przed dalszym drenowaniem kieszeni.
Prezesowi olsztyńskiej spółdzielni mieszkaniowej Pojezierze trudno właściwie cokolwiek zarzucić, poza tym że – jak sam to zresztą czasem określa – wszystko w Olsztynie może i nikt mu nie podskoczy. Zenon Procyk jest dorodnym owocem tak zwanej spółdzielczości mieszkaniowej, nigdy na dobre nie zreformowanego systemu przydzielania dachu nad głową mieszkańcom polskich miast.
Jeśli kupować mieszkanie – to teraz
Spółdzielcy mówią o partii prezesów, oszustwach i wykorzystywaniu stanowisk. Prezesi nazywają dociekliwych spółdzielców krętaczami, którzy nie chcą zapłacić za mieszkanie tyle, ile powinni. Spółdzielczość mieszkaniowa potrzebuje zmian i kontroli, a cała sprawa staje się pilna.
Jest w Warszawie kilka miejsc, które uchodzą za osiedla władzy. Kiedy pytać polityków, dlaczego mieszkają obok siebie, każą naiwnie wierzyć w przypadek. Ot, wprowadzam się, a tu niespodzianka – kolega partyjny drzwi w drzwi. Prędzej czy później okazuje się, że przypadek polegał na tym, iż ktoś uwłaszczył się na służbowym mieszkaniu, że jakaś spółdzielnia przejęła grunt bez przetargu albo że inna wygrała przetarg, mimo że ofiarowała najniższą cenę, albo jeszcze inny dziwny zbieg okoliczności.
Kto by pomyślał, że zarobić można nawet na tym, iż ludzie zalegają miastu z zapłatą czynszów za mieszkania komunalne? A zarobiły pracownice Rejonu Obsługi Mieszkańców nr 4 w Gdańsku Przeróbce.