W sobotę mieliśmy ponad 9,6 tys. nowych zakażeń, najwięcej od początku pandemii. W niedzielę przybyło ponad 8,5 tys. chorych na Covid-19. Wieczorem pojawiła się informacja, że rząd przygotowuje szpital polowy na warszawskim Stadionie Narodowym.
PiS już wie, że przegrało epidemię i że nadchodzi czas rozliczeń. Dlatego szykuje cele więzienne dla medyków – żeby nikt nie pomyślał, że powinien znaleźć się w nich ktoś inny. No i żeby słuszne rozżalenie pacjentów znalazło swoje ujście.
Od tasowania już zgranych kart propagandowych nie przybywa szpitalnych łóżek czy respiratorów. To jasne, że nie można z zaniedbanej służby zdrowia wyczarować sprawnej.
Publiczne lecznictwo niebezpiecznie zbliżyło się do granic wydolności. Zarządzający nim nie wyciągają wniosków, nie przygotowują systemu do jeszcze gorszej sytuacji, tylko zapewniają, że jest lepiej, niż jest.
W środę Ministerstwo Zdrowia podało informację o 4280 nowych zakażeniach koronawirusem w Polsce. Od 10 października restrykcje przypisane dotychczas do żółtych stref zaczną obowiązywać w całym kraju.
W czwartek resort zdrowia poinformował o niemal 2 tys. nowych przypadków SARS-CoV-2, a minister Niedzielski zapowiedział: zakażeń będzie jeszcze więcej. Aż 51 powiatów obłożono obostrzeniami. Kwarantannę dla przyjeżdżających z Polski przywróciła też Wlk. Brytania.
To na lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej spadnie teraz cały ciężar diagnozowania przypadków zakażeń SARS-CoV-2. Czy minister Adam Niedzielski wysłucha ich racji?
Jesienna strategia walki z koronawirusem prezentuje się na pierwszy rzut oka rozsądnie, ale problem w tym, że w ochronie zdrowia wielu rzeczy nie da się zadekretować.
Szefem resortu zdrowia niespodziewanie został ekonomista, obecny szef NFZ. Jak zareagują środowiska medyczne i czy uda mu się nawiązać z nimi lepszy kontakt, niż miał poprzednik?
Dawno się nie zdarzyło, aby niemal jednocześnie składali dymisję politycy odpowiedzialni za tak wrażliwy społecznie resort. Wygląda to na wspólną ucieczkę spod ostrzału.