Znów głośno o samolotach Boeinga. Tym razem winien jest silnik firmy Pratt&Whitney, która wyposaży także nasze F-35. Ostatnie lata wskazują, że coś złego dzieje się z amerykańskim przemysłem lotniczym, tradycyjnie dominującym na świecie.
Chodzi o zdarzające się od 2016 r. niewyjaśnione przypadki złego samopoczucia amerykańskich i kanadyjskich dyplomatów pracujących w ambasadach w Hawanie, a od niedawna także w Pekinie.
Pociskami hipersonicznymi da się zniszczyć, co się chce. Przeciwnik może nastawić wszystkie swoje rakiety przeciwlotnicze, a i tak się nie uchroni.
Czy możemy liczyć na wojskową ochronę zdrowia? Niestety nie, bo w ostatnich latach skutecznie ją demontowano. Wina spada praktycznie na wszystkie kolejne rządy.
Internet donosi: F-16 się sypią! W Krzesinach od maszyny odpadła metalowa część i uszkodziła samochód. Skandal! Dziś spadła blaszka, a jutro cały silnik spadnie nam na głowę! Odkręćcie wszystkie śrubki, bo w piwnicach spać będziemy!
Pilot bez ważnych uprawnień wykonał lot z głową państwa, jakby zdawał egzamin na prawo jazdy. Katastrofa pod Smoleńskiem niczego nas nie nauczyła?
W Iranie samolot zatrzymał się niedawno na ruchliwej ulicy. Przypominamy podobne groźne incydenty lądowania na siłę lub z pominięciem ważnych procedur.
Jeden z portali poinformował „o serii awarii po wznowieniu lotów” na MiG-29. Najważniejsze doniesienie brzmi: od myśliwca oderwał się spadochron. Dziennikarze potrafią człowieka rozweselić.
Zgodnie z podejrzeniami doszło do zestrzelenia ukraińskiego boeinga, który wystartował z Teheranu 9 stycznia. Iran przyznał to już oficjalnie. Czy ktoś coś z tego rozumie?
Jest w przypadku tej katastrofy kilka zastanawiających kwestii. Po pierwsze, samolot był całkiem nowy i przeszedł przegląd techniczny zaledwie dwa dni wcześniej.