Jest za co dziękować. Za strzelone bramki, wyleczone kontuzje, a przede wszystkim za opływający w dostatki i zaszczyty żywot piłkarza. "Grazie Dio" - tak zatytułował swoją książkę Giampaolo Mattei. Dziennikarz watykańskiej gazety "Osservatore Romano" wyciągnął największe gwiazdy futbolu na religijne wyznania.
Mecz w Sztokholmie miał udowodnić, że polska reprezentacja piłkarska jest na wznoszącej fali i na najlepszej drodze do osiągnięcia pierwszego awansu do finałów mistrzostw Europy. Do stolicy Szwecji przyjechała więc 11-osobowa delegacja PZPN (to znacznie mniej niż w czasach prezesury Mariana Dziurowicza), grupka zaproszonych gości oraz spory tłum ludzi ze świata polityki, biznesu i mediów.
Wrześniowa sobota, przed południem. Do Pruszkowa wjeżdża autokar, w środku zorganizowana grupa z Wołomina. Samochód parkuje przed halą Znicza, powoli wychodzą 34 osoby (mężczyźni i kobiety) w jednakowych zielonych strojach. Pruszków już czeka. Miejscowi ubrani w żółte koszulki i szorty. Dochodzi do pierwszego starcia.
8 września nasza reprezentacja spotka się z angielską drużyną narodową po raz piętnasty. Zwyciężyliśmy ją tylko raz. Futbol obydwu krajów więcej dzieli, niż łączy. W Anglii gra się zupełnie inaczej niż nad Wisłą.
Polscy piłkarze nie są dziś chodliwym towarem. Przed laty za Zbigniewa Bońka utargowaliśmy 2 mln dolarów. Potem za Tomasza Iwana poznańska Warta wzięła zaledwie 100 tys. dol. Za króla strzelców ekstraklasy Tomasza Frankowskiego Jagiellonia Białystok dostała tylko sprzęt i sfinansowanie pobytu piłkarzy we Francji. Tymczasem nie lepsi piłkarze niż Polacy sprzedawani są i kupowani za astronomiczne sumy. Dlaczego?
Wystarczy, żeby piłka znalazła się poza linią bramkową, by przyprawić kibiców o utratę zmysłów. Początkowo piłkarze angażowali się w to zbiorowe szaleństwo z umiarem. Później zaczęło się żywiołowe i osobiste okazywanie radości. A jeszcze później okazało się, że - w momencie kiedy sędzia wskazuje na środek boiska - piłkarz odczuwa potrzebę bezpośredniego komunikowania ze światem.
Piłkarskie powiedzenie głosi, że futbol to taka gra, w której po boisku biega dwudziestu dwóch facetów, a wygrywają i tak Niemcy. Lista dziesięciu najbogatszych ludzi na świecie jest szczytem marzeń każdego biznesmena, ale dostają się na nią niemal wyłącznie Amerykanie. Jeszcze kilka lat temu w gronie najbogatszych byli posiadacze olbrzymich złóż ropy naftowej, czy szefowie azjatyckich koncernów elektronicznych: dziś świat należy do producentów komputerów z USA.
28 czerwca odbędzie się zjazd Polskiego Związku Piłki Nożnej, który dokona wyboru nowego prezesa. Może nim pozostać prezes dotychczasowy - Marian Dziurowicz, który wprawdzie powiedział przed rokiem, że kandydował nie będzie, ale nie ma pewności, czy nie zmienił zdania. Może ktoś z trójki kandydatów: Zbigniew Boniek, Eugeniusz Kolator lub Michał Listkiewicz. Wszystko zależeć będzie od głosów ponad 170 delegatów, z których wielu już nie reprezentuje nikogo.
Gdy zbliża się finisz futbolowych rozgrywek, gdy drużyny potrzebują punktów - do awansu czy do zakwalifikowania się do europejskich pucharów, czy wreszcie do utrzymania się w lidze, wraca niczym bumerang problem kompetencji i uczciwości sędziów. Arbitrzy nagle zaczynają popełniać więcej błędów, mylą się w podejmowaniu boiskowych decyzji, nawet w teoretycznie łatwych do oceny sytuacjach, w konsekwencji wypaczają wyniki spotkań. Ostatnie wydarzenia na ligowych stadionach w Polsce potwierdzają powyższe zarzuty.
Finałowy mecz o zwycięstwo w Lidze Mistrzów Europy (w tym roku Bayern Monachium - Manchester United, 26 maja) jest obok finałów mistrzostw świata w piłce nożnej największym sportowym wydarzeniem. Zwycięzca Ligi otrzymuje około pięciu milionów franków szwajcarskich oraz wielki srebrny puchar, w którym mieści się skrzynka szampana. Nazwa klubu i nazwiska zawodników znajdą się w galerii futbolowej chwały.