Przeżyły stulecie, które właśnie staje się historią
Rzadki był dzień bez gościa; częste biesiady z tańcami i pijatyką. W całym kraju pędzono życie na wesołości i lusztykach, wyjąwszy małą garsztkę skromnych w napoju. Kitowicz, „Opis obyczajów za panowania Augusta III”
Każda epoka ma takich bohaterów, jakich potrzebuje. U nas przez stulecia potrzebni byli powstańcy i konspiratorzy, więc im stawiano pomniki, na których stoją w wyniosłych pozach do dziś. Kim byli natomiast bohaterowie ostatniej dekady XX wieku, zarazem pierwszego dziesięciolecia odzyskanej wolności? Przypomnijmy pokrótce twarze, które utrwaliły się w masowej wyobraźni.
Pechowcy roku 2000
Idą święta – czas wielkiej biesiady. Atmosfery tego beztroskiego ucztowania chyba nie popsuje w tym roku strach przed skażona wołowiną – nieobecną w tradycyjnych bożonarodzeniowych jadłospisach. Do niedawna była to okazja, aby się najeść na zapas, na chude tygodnie i miesiące kartkowej aprowizacji. Czasy się zmieniły – rynek żywności przeszedł prawdziwą rewolucję – czy odmieniły się nawyki i obyczaje żywieniowe rodaków? Czy zaczęliśmy jadać mniej? Czy zaczęliśmy jadać zdrowiej? W jaki sposób naszymi decyzjami kieruje niewidzialna ręka reklamy?. Słowem: co dziesięć lat wolności zmieniło na talerzu?
Każdy ma przed oczyma literacki obraz wieczoru w małym miasteczku. Do wista zasiada miejscowa elita: ksiądz proboszcz, lekarz, sędzia bądź rejent, mieszkający nieopodal dziedzic, czasem aptekarz lub zarządca majątku. Jak to wygląda dzisiaj, ponad dekadę po upadku świata sekretarzy, w dziesiąte urodziny samorządu? Kim jest elita małych miast? Czy w ogóle istnieje? Jak jest postrzegana? Postanowiliśmy zapytać tych, którzy dorastając w polskich miasteczkach bystrym okiem obserwują rzeczywistość: maturzystów w miejscowych liceach. Wysłaliśmy ankiety do Lidzbarka Warmińskiego, Łańcuta, Suchej Beskidzkiej, Szamotuł, Myszkowa, Tczewa i Zduńskiej Woli. Do Kościana, Moniek i Szczecinka pojechaliśmy, rozmawialiśmy z maturzystami o tym, co napisali w ankietach. Wsłuchiwaliśmy się w miejscowe konflikty, obserwowaliśmy życie publiczne i towarzyskie lokalnych śmietanek. Kto w dzisiejszej Polsce, tej odległej od stolicy, lokalnej, jest naprawdę ważny, kto dziś rozdaje karty do wista? Maturzyści widzą to prosto: elita w ich miasteczkach to władza i pieniądze, pieniądze i władza.
Jeden po drugim odchodzą wielcy i wybitni: ostatnio Jerzy Giedroyc, niedawno Józef Tischner, Gustaw Herling-Grudziński, Jan Karski, przed nimi Jerzy Turowicz i Zbigniew Herbert, a także Jerzy Waldorff i Andrzej Szczypiorski. Narasta w nas poczucie ogromnej straty. A przecież, gdy wybuchła wolność, niektórzy uznali, że rola wielkich autorytetów się skończyła.
Pocieszamy się często, że co prawda historia nam się nie układała, sąsiedzi również za bardzo się nie udali, za popisowe produkty eksportowe mamy wódkę w ozdobnej butelce i zbite kawałki desek dumnie zwane paletami, ale bawić się potrafimy jak nikt.
Po którym zerze na koncie zaczyna się bogactwo? Po jakiej marce samochodu lub zegarka poznać bogatego? Po jak bardzo szerokim geście? Pod koniec czerwca kilkunastu posłów różnych opcji zgodnie złożyło w Sejmie projekt zmiany ordynacji podatkowej, która – jak się pewnie pomysłodawcom wydaje – da prostą odpowiedź na trudne pytanie, co jest prawdziwym zbytkiem i luksusem. Projekt ten zakłada, że dotychczas ukrywane przez obywateli dochody obłoży się podatkiem dochodowym, a najbogatszych obejmie się obowiązkiem składania deklaracji majątkowych. Nie pierwszy to pomysł, by uszczknąć nieco bogatym i napiętnować luksus. Nieprzypadkowo pojawia się w czasie przedwyborczej gorączki. Pada na żyzny grunt, bo Polacy swoich bogatych wciąż niezbyt lubią, chętniej w nich widzą krwiopijców i szalbierzy niż ludzi, którzy doszli do majątku pracą i talentami. Ale też z biegiem lat coraz powszechniej akceptują ich jako kapitalistyczną oczywistość. Sami bogaci, rzecz jasna, przeciw projektowanym zmianom oponują. Tym bardziej to naturalne, że są bogatymi bardzo świeżej daty, na dobrą sprawę uczą się dopiero nimi być. Toteż polski luksus ma swojski, ciekawy rys.
Wielkie zainteresowanie i oddźwięk w mediach wzbudził opublikowany właśnie opasły raport z badań na temat wpływu reform na warunki i jakość życia. Zaszokował zwłaszcza skrajny pesymizm, z jakim Polacy oceniają swoją sytuację. Wskaźników są setki, zaś problem głęboko ludzki i polityczny zarazem.