Cena ropy wciąż pnie się w górę i tylko patrzeć, aż sięgnie 100 dol. za baryłkę.
Polska dyplomacja zabiega w Azji o dodatkowe źródła ropy i gazu. Rozmach przedsięwzięcia urzeka. Skala przeszkód studzi zapał.
Ropa naftowa wciąż drożeje, a kiedyś, raczej niedługo, w ogóle się skończy. Co dalej? Jeden z wariantów ratunkowych to paliwa syntetyczne.
Eksplozje rurociągów, zrujnowane osady, powszechny terror – to rzeczywistość Araucy, najbardziej zasobnej w złoża ropy prowincji Kolumbii. Wcale tu nie lepiej niż w kokainowym Medellin.
Ropa z Morza Północnego przyniosła wielkie pieniądze Brytyjczykom i Norwegom. Gdy dziś wydobywa jej się tam coraz mniej, znów zastanawiamy się, kiedy na świecie jej zabraknie.
Po stu latach Azerbejdżan dostał od losu drugą szansę: znów płynie stąd wielka ropa. Ale są też gorsze wiadomości.
To, że niepohamowany apetyt na ropę zagraża przyszłości naszej cywilizacji, powoli dociera do powszechnej świadomości. Ale przepaść między poczuciem zagrożenia i działaniami, aby mu zapobiec, pozostaje wciąż ogromna. Ostatnio odrobinę się skurczyła, bo ropa blisko dwukrotnie podrożała (z 35 dol. za baryłkę latem 2004 r. do 70 dol.), a jej główni dostawcy wydają się bardziej niż kiedyś nieobliczalni. Są zaś cztery poważne powody, by kategorycznie ograniczyć zużycie tego surowca.
Benzynę można robić również z węgla. Im szybciej drożeje ropa naftowa, tym bardziej staje się to opłacalne.
Mamy sytuację jak za Gierka. Stoi wielka fabryka, w którą wpompowano ogromne pieniądze i z którą nie wiadomo, co zrobić. Każdy Polak stracił na tym interesie 5 zł. Ta instytucja miała służyć produkcji supernowoczesnych wyrobów naftowych. Na razie wyprodukowała tylko długi.
Od wielu miesięcy cena ropy pnie się w górę. Właśnie przekroczyła kolejną psychologiczną barierę – 60 dol. za baryłkę i, co gorsza, nic nie wskazuje, by się miała zatrzymać. Cena benzyny wkrótce może dojść do 4,50 zł za litr, a niektórzy mówią już o 5 zł. Czekają więc nas drogie wakacje, zwłaszcza tych, którzy zamierzają podróżować własnym autem. Więcej zapłacimy także za tysiące produktów i usług, na których ceny wpływa koszt paliw. Czy to już kryzys naftowy?