Informacja rządu o postępach w reformowaniu służby zdrowia, której udzielił w miniony piątek w Sejmie minister Wojciech Maksymowicz, jest niepełna. Sielankowy obrazek przedstawiony przerzedzonej grupie posłów nie współgra z rzeczywistością. Im bliżej do wprowadzenia ubezpieczeń zdrowotnych, tym większy chaos.
Aby już nikomu dłużej nie wydawało się, że pod latarnią może być najciemniej, minister zdrowia zaczął porządkować służbę zdrowia od szpitala, który ma pod bokiem. Posłał więc swoich kontrolerów do Centrum Onkologii w Warszawie, a oni stwierdzili to, co minister o państwowej służbie zdrowia dawno już powinien wiedzieć: jest deficyt, źle wykorzystana aparatura, kolejki.
Potoczna opinia, że jeszcze nikt nie wygrał z lekarzem, powoli traci rację bytu. Polskie sądy zaczynają życzliwiej traktować pacjentów dochodzących sprawiedliwości. Sądowa ścieżka jest jednak wyboista; łatwo stracić pieniądze, czas - i zdrowie.
Spóźnioną o dziesięć lat reformę ochrony zdrowia być może znów trzeba będzie odłożyć o przynajmniej pół roku. Jak wynika z poufnego raportu ministerstwa stan przygotowań do niej jest fatalny. Niewiele już da się poprawić w ciągu 40 dni roboczych, jakie pozostały do końca roku - nieprzekraczalnego ponoć terminu wprowadzenia reformy.
Ćwierćmilionowe środowisko pielęgniarek i położnych jest zbulwersowane, że w dyskusjach o reformie ochrony zdrowia jego rolę stale pomija się milczeniem.
W Rzeszowie strajkują anestezjolodzy, ponieważ chcą kontraktów, które dwukrotnie zwiększą ich pensje. Z kolei w Gorzowie Wielkopolskim do protestu szykują się lekarze innych specjalności, bo uważają, że anestezjolodzy na kontraktach zarobią niewspółmiernie dużo. Środowisko lekarskie nigdy dotąd nie było tak podzielone.
W pierwszej setce osiągnięć i wynalazków XX wieku podanych przez czytelników "Polityki" (nr 24) nie odnotowano wprowadzenia leków psychotropowych do leczenia chorób i zaburzeń psychicznych. W końcu lat 90., czyli w rozkwicie światowej dekady badań nad mózgiem i w okresie piątego już dziesięciolecia istnienia psychofarmakologii, jest to dość zadziwiające.
Ustawa o ubezpieczeniach zdrowotnych to zaledwie szkielet, na którym opiera się nowy system finansowania lecznictwa. Szczegóły tkwią w przepisach wykonawczych, a te odsłaniają prawdę o tym, co nas czeka. "Polityka" zdobyła projekty rozporządzeń określających, za jakie zabiegi medyczne nie zapłaci ani kasa chorych, ani budżet państwa.
Gratuluję dobrego samopoczucia ministrowi zdrowia. Wyraźnie odprężony prezentuje harmonogram wprowadzania ubezpieczeń zdrowotnych, rozgłasza na prawo i lewo, że kasy chorych już działają, zapowiada na przyszły rok wzrost nakładów na ochronę zdrowia aż o 10 proc. Tymczasem wszyscy wokół - lekarze, pielęgniarki, związki zawodowe, opozycja, nawet rządowy koalicjant Unia Wolności - przewidują najgorszy rozwój wypadków.
Doktor Andrzej Kieszkowski przechowuje dokumenty w tekturowej teczce, którą zatytułował: „Sprawa o d...” W tej to sprawie wraz z kolegą stanie wkrótce jako oskarżony przed sądem lekarskim w Gdańsku.