Rosja nie ma zdolności sojuszniczych. Z wyjątkiem Alaksandra Łukaszenki, który rutynowo stara się udowadniać swoją przydatność w realizacji pomysłów putinizmu, nikt nie rwie się do pomagania w agresji w Ukrainie.
A jednak Ukraina nie walczy sama, ma wsparcie ogromnej części wolnego świata. A co z Putinem? Na kogo może liczyć, a kto odmówił mu pomocy?
Krwawe starcia Kirgizów z Tadżykami mają w tle spór o znikającą wodę i niewytyczone granice. W samym środku Azji tli się konflikt, który jest zapowiedzią wielu przyszłych wojen.
Naczelny Sąd Administracyjny potwierdził naruszanie prawa azylowego na przejściu w Terespolu. Straż Graniczna odmawiała tam wjazdu uchodźcom z Czeczenii i Tadżykistanu.
Polska broni się przed napływem uchodźców z byłych republik radzieckich. Wśród nich są Tadżykowie, uciekinierzy szukający schronienia przed reżimem Emomali Rahmona. Jeszcze o nich usłyszymy.
Losy cywilizacji środkowoazjatyckiej, która wyprowadziła Europę ze średniowiecza, dowodzą, że historia nie podlega żadnym prawom – poza jednym: cywilizacja się rozwija, dopóki adaptuje wpływy z zewnątrz.
Senne w ciągu dnia Duszanbe, stolica Tadżykistanu, późnym wieczorem budzi się z letargu i rusza w tango. Raz jeszcze podejmuje rywalizację z uzbeckim Taszkentem i kazachskim Ałmaty o miano metropolii rozrywki w Azji Centralnej.
W Tadżykistanie i Uzbekistanie mówi się, że tutejsi muzułmanie na dżihad nie pójdą. Ale też wszyscy wiedzą, że talibowie płacą za walkę w swoich szeregach. Pieniędzy zaś w postradzieckiej Azji potrzebują wszyscy. Na przykład na to, by ubierać się w modnym w Duszanbe i Taszkencie amerykańskim stylu: dżinsy, tenisówki, bluza z napisem, czapka bejsbolowa. Zmęczeni wojną Tadżycy boją się Afgańczyków tak samo jak Uzbecy. Jedni i drudzy widzą obrońcę w Rosji.
Afganiec – tak mówią mieszkańcy Tadżykistanu na zły wiatr z południa znad afgańskiej pustyni. Afganiec wzbudza tumany duszącego kurzu i na całe tygodnie zakrywa niebo burą chmurą. Zwykli Tadżycy nie lubią takiego wiatru ani kraju, z którego wieje. Boją się Afganistanu. Mówią: tam wojna trwa od trzydziestu lat, tam młody mężczyzna nie zna innego życia niż wojenne.
Trudno o większy zawód: ludzie wysłani, by pomagać innym w budowaniu pokoju i zgody, sami padają ofiarą nienawiści. Dwoje Polaków w misjach pokojowych w dalekich krajach - Maria Wiewiórska w Gruzji i podpułkownik Ryszard Szewczyk w Tadżykistanie - zostało zamordowanych przez nieuchwytnych sprawców. Równocześnie połowa Polaków - jak wynika z ostatniego sondażu CBOS - uważa, że nie ma co nadstawiać karku za innych w Kosowie. To pogląd lekkomyślny i szkodliwy. Trzeba powiedzieć jasno: ludzie - w odległych misjach - ponoszą ofiary dla naszego bezpieczeństwa.