Bezrobotni reżyserzy filmowi spełniają się dziś w teatrze telewizji, nie zawsze jednak z najlepszym skutkiem, czego przykładem był zakończony niedawno w Sopocie festiwal Dwa Teatry.
Byłem ostatnio na festiwalu, gdzie pokazywano naprawdę przyzwoite współczesne filmy polskie: dobrze wyreżyserowane, ze zwracającymi uwagę kreacjami aktorskimi. Był to festiwal Teatru Telewizji w Sopocie, odbywający się w ramach przeglądu radiowo-telewizyjnego Dwa Teatry.
„Moja córeczka”, TVP 2
„Z europejskich scen”, TVP I
„Supergliny”, TVN
Chcę każdemu odwiedzającemu Teatr Polski we Wrocławiu stworzyć wrażenie, że jest wyjątkowym i najważniejszym naszym gościem. Tak jest na świecie. Pokazywali mi teatr na Manhattanie: cztery bary, klimatyzacje, fotele odsunięte jak przed telewizorem, żeby widz nie dotykał się łokciem z sąsiadem. A na zapleczu: jedna klitka - garderoba dla gwiazdy, reszta przebiera się na korytarzu. Brud, nieporządek. To widz ma mieć u mnie komfort - tłumaczył mi właściciel teatru.
Gust publiczności upadł tak nisko, że zagraża kulturze, oświadczył niedawno w wywiadzie jeden z dyrektorów Programu I TVP Radosław Piwowarski. Ale czy rzeczywiście widzom nie zależy na poziomie, czy też może telewizja nie potrafi dostarczyć spektakli, które miałyby znaczenie dla abonentów i były jednocześnie wartościowe? Tak czy inaczej, w odbiorze TV nastąpił kryzys.