Od ponad stu lat czekamy na nowe „Wesele”, a kto wie, czy ono nam się właśnie na narodowej scenie nie narodziło? Skromnie i cichaczem, w „Nartach Ojca Świętego”, z felietonowej prozy Jerzego Pilcha przekutej na teatr przez uduchowionego reżysera Piotra Cieplaka.
Krytyka przyjęła „Ryszarda II” wyreżyserowanego przez Andrzeja Seweryna w Teatrze Narodowym chłodno lub wręcz niechętnie. Nie pierwszy to przypadek kłopotów z czołowym aktorem Comédie Française.
Po raz trzeci odbył się w Łodzi Festiwal Dialogu Czterech Kultur. I po raz kolejny okazało się, że karkołomny z pozoru pomysł przynosi bardzo ciekawe rezultaty.
Co to za plenerowy festiwal, skoro dzieje się głównie pod dachem i na wszystko trzeba kupować bilety – złościli się bywalcy poznańskiej Malty. Ale taka jest tendencja, teatry plenerowe spoważniały.
Ilu trzeba sezonów, żeby zbudować zespół teatralny, ukształtować profil artystyczny, zdobyć publiczność? Co najmniej kilku. Ilu trzeba sezonów, by zniszczyć to wszystko do dna? Wystarczy jeden. Przykład: łódzki Teatr Nowy pod rządami Grzegorza Królikiewicza.
Projekt teatralny Teren Warszawa miał stanowić protezę na czas generalnej modernizacji warszawskiego Teatru Rozmaitości. Do remontu nie doszło, a sceniczny ekwiwalent okazał się jednym z najciekawszych artystycznych przedsięwzięć w stolicy w ostatnich latach.