Minister Bartłomiej Sienkiewicz ogłosił postawienie TVP i innych mediów publicznych w stan likwidacji. Opinię publiczną rozpaliły doniesienia o zarobkach czołowych propagandystów PiS.
Kłopoty Trumpa w kolejnym stanie, kosmiczne zarobki szefostwa TVPiS, budżetowy kapiszon prezydenta Dudy, Kim Dzong Un straszy wojną i rozbierana impreza, która nie spodobała się Kremlowi.
PiS i ekipy umieszczone przez tę partię we władzach TVP i Polskiego Radia doprowadziły media publiczne do najgłębszego kryzysu w historii III RP. Czy da się je jeszcze uratować? Jak? I po co?
Kronika kulturalna Kuby Wojewódzkiego.
TVP w stanie likwidacji, zapowiedź nowej ustawy okołobudżetowej i rządowego zespołu ds. likwidacji Funduszu Kościelnego. Byli posłowie Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik wciąż na wolności. Wakacje kredytowe będą obowiązywać jeszcze przez cztery miesiące 2024 r.
Media publiczne stały się igrzyskiem śmiertelnego boju zdesperowanego Jarosława Kaczyńskiego ze swoim arcywrogiem. Ale Donald Tusk z Bartłomiejem Sienkiewiczem to twardy duet. Poradzą sobie i z Kaczyńskim, i z Dudą, a nawet z samym Adamczykiem.
Powrót niby-fachowca i syna niemarnotrawnego, czyli rodzina już nie na swoim – tak mógłby wyglądać pasek jak najbardziej rzetelnej, acz cechującej się poczuciem humoru stacji telewizyjnej. News wymagałby jednak doprecyzowania: to dopiero początek, bo problem nie znika.
Dziedzictwem PiS w mediach publicznych są bezprawie i propaganda. W normalnych okolicznościach można by to naprawić np. wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, ale to ewidentnie nie jest nasz przypadek.
Dwa filary odebrała na wstępie byłej władzy PiS koalicja: TVP i służby specjalne. A do tego podkopała trzeci – neo-KRS, i przetrąciła podpórkę: podkomisję smoleńską.
Minister Sienkiewicz zrobił to, co do niego należało. W rewanżu Andrzej Duda zawetował (ktoś trafnie zauważył, że zastosował odweto) ustawę okołobudżetową. Niezależnie od tego, czy sam na to wpadł, czy został zainspirowany przez Kaczyńskiego, manipulowanie budżetem jest działaniem antypaństwowym.