Społeczeństwo

TV Republika zdecydowanie przebiła TVP Info

TV Republika TV Republika Zbyszek Kaczmarek / Gazeta Polska / Forum
TV Republika jest głosem PiS, podobnie jak kiedyś TVP Info, tyle że bardziej. Ironia losu polega na tym, że samo istnienie TV Republika dowodzi, że rynek medialny w Polsce jest pluralistyczny.

Czy Lucjan Chardon de Rubempré znalazłby pracę w TV Republika? Chodzi o główną postać powieści „Stracone złudzenia” pióra Honoriusza Balzaca, wydanej w latach 1839–43, a więc w czasie tzw. monarchii lipcowej we Francji (1830–48). Ważna jest część druga, w której tytułowy bohater, młody, wrażliwy i ambitny poeta, przybył do Paryża z prowincji w towarzystwie kochanki, pani de Bargeton. Szybko, przy pomocy innej arystokratki pani de Morstauf, znalazł się w wirze stołecznego życia towarzyskiego i literackiego. Został dziennikarzem i rychło został wciągnięty w sieć intryg, nierzadko o wyraźnym charakterze korupcyjnym, polegających m.in. na pisaniu recenzji na życzenie zamawiającego, np. o wartości sztuk teatralnych czy ukazujących się powieści. Związał się z Koralią, młodą aktorką, osobą dość swobodnych obyczajów. To sprawiło, że relacje Lucjana z arystokracją stały się mniej intensywne, aczkolwiek od czasu do czasu spotykał się z p. de Bargeton, bynajmniej nie w celu kultywowania miłości platonicznej. Prowadził wystawny tryb życia, co doprowadziło go do ruiny finansowej. Koralia została wygwizdana (zostało to starannie przygotowane przez płatnego inscenizatora takich scen) w czasie spektaklu, w którym grała główną rolę, potem zachorowała i zmarła. Lucjan wrócił do Angoulême, czyli na prowincję, samotny i zgorzkniały.

Tytuł symbolizuje porażkę szczytnych ambicji Lucjana w konfrontacji z twardą rzeczywistością. Balzac sam też nie miał złudzeń co do skuteczności pokus, gdyż bez ogródek pokazuje łatwość, z jaką młody człowiek staje się aktywnym uczestnikiem cynicznych i niemoralnych gier. W tle mamy monarchię lipcową, czyli okres powstawania liberalno-konstytucyjnego porządku społeczno-politycznego we Francji. Wprawdzie w powieści jest niewiele o związkach dziennikarstwa z polityką, ale czytelnik nie ma wątpliwości, że ówczesnej władzy we Francji zależało na tym, aby była pozytywnie przedstawiana przez prasę, i stosowała rozmaite sposoby, w tym naciski, aby cel ten osiągnąć, np. za cenę ułatwienia Lucjanowi korzystania z nazwiska szlacheckiego matki, tj. de Rubempré – po ojcu miał Chardon, ale to było miano pospolite. Wszystko zależało od decyzji króla, ale Lucjan został uznany za niezbyt przydatnego i jego prośba została odrzucona.

Czytaj też: Pietrzak z Królem zatracili się w nienawiści

Nabożeństwo rano i koronka wieczorem

Puśćmy wodze wyobraźni i spróbujmy pofantazjować na temat możliwych losów Lucjana (powiedzmy: Szardona Rumebretowskiego, pierwsze po ojcu, drugie po matce) w obecnej Polsce. Jako dziennikarz mógłby się starać o pracę w TV Republika, np. za protekcją jakichś czcigodnych posłanek PiS. Jak wiadomo, TV Republika bardzo usilnie dba o to, aby młodzi z prowincji mogli się realizować na stołecznym bruku i w tym celu organizuje porywające marsze wolnych Polaków.

Rozważana stacja telewizyjna jest wielce moralna, jak o tym świadczy codzienna poranna transmisja nabożeństwa i wieczorna – różańcowe koronki z Łagiewnik. Trudno przypuścić, aby tak bogobojna instytucja tolerowała w swoich szeregach odstępców od Prawdziwej Obyczajowej Poprawności. Ale może byłyby jakieś szanse, skoro toleruje się p. Ziemkiewicza, który kiedyś oświadczył: „No cóż, kto nigdy nie wykorzystał nietrzeźwej, niech rzuci pierwszy kamień”.

Pewnie też nie byłoby kłopotu z ustaleniem praw do posługiwania się nazwiskiem Rumebretowski jako rodowym. Lucjan mógłby liczyć na łaskawość p. Dudy w tym względzie. Skoro mgr Przyłębska, jak mało kto znająca się na rzeczy za sprawą talentów kulinarnych demonstrowanych na rzecz imperatora PiS, zauważyła: „Ten akt łaski [na rzecz p. Kamińskiego i p. Wąsika] jest czymś więcej niż ułaskawieniem. Jest aktem prawie że królewskim”, to nie widać żadnego powodu, aby p. Duda nie „uszlachcił” Szardona mocą jakiejś swojej prerogatywy. Wszystko skończyłoby się szczęśliwe, p. Lucjan stałby się prawdziwą podporą TV Republika.

Stracone złudzenia

Po tych nieco surrealistycznych dywagacjach – wróćmy do dzieła Balzaca. Było wiele razy przenoszone na duży ekran, czasem bez zmiany miejsca i czasu, ale i sytuowane w zupełnie innych realiach historycznych. Szczególnie warto wspomnieć wersję węgierską w reżyserii Gyuli Gazdaga z 1983 r., dziejącej się w Budapeszcie w 1968 (udział biorą Pola Raksa i Bogusław Linda). Laszko Sordi (czyli Lucjan Chardon, koneksje arystokratyczne są pominięte) przybywa z prowincji do stolicy. Marzy o karierze literackiej, ale początkowo pracuje jako listonosz.

Seria dość przypadkowych znajomości zapewnia mu awans do elity. Rozpoczyna pracę w znanym piśmie „Kronika” i szybko robi karierę, ale musi to okupić rozmaitymi kompromisami, także politycznymi.

Film Gazdagi dotyka problemu styku dziennikarstwa z autorytarną władzą i pokazuje, jak takowa stara się podporządkować sobie młodego człowieka, ambitnego i początkowo bezkompromisowego. Ekranizacja ta jest znacznie bardziej nasycona treściami politycznymi niż francuski oryginał. To nie tylko sprawa gorącego 1968 r., ale i powszechnego zrozumienia, że świat masowej komunikacji był wtedy zgoła odmienny niż 130 lat wcześniej.

„Stracone złudzenia” zostały przyjęte w różny sposób (podobna uwaga dotyczy rozmaitych ekranizacji tego dzieła). Gdy jedni uważali książkę za realistyczny opis nieuniknionych praktyk dziennikarskich, inni wskazywali, że autor przesadził w swej krytyce. I te postawy wobec mediów są cały czas obecne w dyskusji na temat ich roli społecznej. Byłoby tak zapewne, nawet gdyby powieść Balzaca nie powstała, bo trudno sobie wyobrazić świat bez prasy, radia i telewizji, a ostatnio i tzw. mediów społecznościowych. Są tacy, którzy twierdzą, że nie czytają gazet, nie słuchają radia i nie oglądają telewizji, bo media kłamią i wysługują się swoim mocodawcom, zwykle dość tajemniczym. Inna postawa polega na bezkrytycznym przyjmowaniu wszystkiego, co serwują te, które dana osoba lub grupa uważa za głoszące prawdę, całą prawdę i tylko prawdę. Tak jest, było i będzie.

Czytaj też: Wąsik i Kamiński, „chuligani” polityczni. PiS po angielsku apeluje do świata

Pluralizm i obiektywizm

Kilka tygodni temu zacząłem pisać tekst pt. „Czy Lucjan Chardon de Rubempré znalazłby pracę w TVP Info?”, ale poniechałem ukończenia go na rzecz felietonu o pluralizmie i obiektywizmie mediów, w którym postulowałem, aby wyraźnie odróżnić te dwie postawy. Pluralizm polega na tym, że w świecie medialnym mogą równocześnie funkcjonować różne perspektywy oferowane przez wielość mediów na rynku, natomiast obiektywizm na tym, że informacja jest rzetelna. Konkretne medium może być pluralistyczne lub nie w zależności od tego, czy dopuszcza odmienne poglądy i jak to czyni. Ilustrując te kwestie na przykładzie praktyki informacyjnej i komentatorskiej w wykonaniu takich dziennikarzy TVP Info jak p. Borkowska, p. Rykowski czy p. Klarenbach, uznałem, że stacja ta nie jest ani obiektywna, ani pluralistyczna. Wydawało mi się wtedy, że TVP Info jest negatywnym wzorcem medialnym na polskim rynku telewizyjnym.

Pomyliłem się, bo nie oglądałem TV Republika (pomijam rozmaite niszowe telewizje na YouTube). Powinienem raczej powiedzieć, że zacząłem, przyznaję, dość sporadycznie, korzystać z tej stacji dopiero po tym, jak p. Sienkiewicz zrobił porządek (miejmy nadzieję, że na zawsze) z telewizją publiczną, co okazało się całkowicie wystarczające do szybkiego wyrobienia sobie zdania o tym medium.

TV Republika zdecydowanie przebiła TVP(Dez)Info (tak ją często nazywałem w swoich felietonach). Nic dziwnego, bo zatrudniła m.in. p. Holecką, p. Kłeczka i p. Rachonia (pewnie można podać więcej nazwisk), a także obficie korzysta z takich sił jak p. Stankowski, p. Wildstein czy p. wspomniany już p. Ziemkiewicz, też wcześniej często goszczący w TVP Info. Można więc mówić o swoistej unii personalnej między obiema stacjami. Republikanie bardzo szczycą się tym, że przejęli („dez)informatyków” z telewizji publicznej. Jak się okazuje, wart Pac pałaca, i to z sowitą nawiązką.

Czytaj też: Kretynizm prawniczy na przykładzie TVP

Torturują, łamią konstytucję, cenzurują

Jedno musi być bardzo wyraźnie powiedziane. TVP Info było (i jest) elementem polskiej telewizji publicznej, a TV Republika jest stacją prywatną, podobnie jak pisma „Gazeta Polska”, „Gazeta Polska Codziennie” czy „Nowe Państwo”, wszystkie działające pod przewodem p. Sakiewicza. O zadaniach mediów publicznych szerzej pisałem w tekście wspomnianym w poprzednim akapicie, więc nie będę do tego wracał, aczkolwiek jeszcze raz zaznaczę, że zasady wypełniania tzw. misji publicznej są zawsze przedmiotem interpretacji, co powoduje wspomniane już dyskusje o akuratności ich wypełniania.

Media prywatne nie są skrępowane żadnymi ograniczeniami – mogą popierać, kogo chcą i jak chcą, o ile nie naruszają przy tym kodeksu karnego, np. nie propagują rasizmu czy mowy nienawiści. TV Republika reklamuje się (autopromocja pojawia się chyba ze cztery razy na godzinę i jest okraszona prośbami o wsparcie finansowe) jako Dom Prawdy i Ostatni Bastion Wolnego Słowa, oba Bez Cenzury i Manipulacji.

W tych ramach p. Ziemkiewicz prowadzi salonik polityczny, p. Rachoń jedzie (program „Jedziemy”), p. Kłeczek zadaje trudne pytania i oczekuje rzetelnych odpowiedzi, p. Gójska, p. Stankowski i inni uderzają „W Punkt”, p. Holecka, zaznaczając, że czyni to w Nowej Pracy i Nowej Formule, prowadzi serwis informacyjny, a na ekranie widać tłumy ludzi skandujących narodowe hasła i morze biało-czerwonych flag. „Gazeta Polska” informuje, że chcą zniszczyć TV Republika, ale w odpowiedzi tłum krzyczy: „ruda wrona orła nie pokona” i „zwyciężymy, zwyciężymy”. Stąd od razu wiadomo, kto chce zniszczyć, a więc jest wrogiem wolności, prawdy, cenzuruje, manipuluje, spowalnia jazdę, unika trudnych pytań, nie udziela rzetelnych odpowiedzi, a w ogólności nie jest Polakiem i patriotą, popiera bandę (zgraję) Tuska, ulega Brukseli, Berlinowi i Moskwie, torturuje więźniów politycznych, łamie konstytucję itd.

Czytaj też: Medialna patologia

TV Republika: głos PiS w twoim domu

Ktoś powie, że poprzedni akapit jest celowo stronniczy z powodu mojej niechęci do TV Republika. To prawda, ale z drugiej strony nie sądzę, abym zbytnio przesadził. Ważniejsze jest to, że zasada „wolności Tomku w swoim (dziennikarskim) domku” wcale nie wyklucza porównania z innymi mediami prywatnymi pod względem spełniania przez nie reguł obiektywności i pluralizmu. TVN24 (czyli „szamani z Wiertniczej” wedle republikańskich propagandystów) nie ukrywa swego poparcia dla koalicji 15 października, ale w serwisach informacyjnych i komentarzach znajduje miejsca dla poglądów propisowskich i tych, którzy je głoszą.

Tymczasem w TV Republika pluralizm polega na tym, że uczestniczą „sami swoi”, ewentualnie ktoś z Konfederacji. Pasek szeroko informował o cierpieniach p. Kamińskiego w związku z dokarmianiem go w czasie głodówki, ale pominął wyjaśnienie służby więziennej na temat procedury sztucznego podawania pokarmu czy protesty lekarzy przeciwko używaniu słowa „tortury” w tym kontekście.

Pan Stankowski zaprosił legendy „Solidarności” w stanie wojennym, ale słowem nie wspomniał o liście przedstawicieli szczecińskiej opozycji antykomunistycznej wskazującym na niestosowność nazywania p. Kamińskiego i p. Wasika więźniami politycznymi. Niemal wszystkie programy TV Republika trąbią o skuteczności ułaskawienia obu tych panów w 2015 r., ale nie spotkałem się ze wzmianką o tym, że p. Duda ułaskawił ich nieskutecznie.

Przykłady można mnożyć, ale poprzestanę na powyższych dla udokumentowania tezy o jednostronności republikańskiego pluralizmu i obiektywizmu. W samej rzeczy TV Republika jest głosem PiS, podobnie jak TVP Info, tyle że jeszcze bardziej. Ironia losu polega na tym, że samo istnienie TV Republika (nie widać działań w kierunku jej zniszczenia) dowodzi, że rynek medialny w Polsce jest pluralistyczny.

Wracam do pytania z początku: czy Lucjan Chardon de Rubempré znalazłby pracę w TV Republika? Byłbym sceptyczny w udzieleniu pozytywnej odpowiedzi. Lucjan z powieści Balzaca miał jednak złudzenia, że jego kariera potoczy się w miarę normalnym torem bez potrzeby poddawania się moralnej korupcji. Tak się złożyło, że życie odarło go z tych nadziei, ale smutny koniec jego peregrynacji po Paryżu świadczy o tym, że „Stracone złudzenia” były pomyślane jako moralitet ostrzegający przed zbyt realnymi nadziejami na dziennikarskie życie usłane różami. Ważne, że Lucjan zdawał sobie sprawę z tego, co czyni i gdzie przekracza reguły przyzwoitości. Zapewne dzięki protekcji mógłby zostać przyjęty na staż do TV Republika, ale na tym by się skończyło. Nie wytrzymałby konkurencji np. z p. Kłeczkiem, który zadaje trudne pytania i w końcu sam na nie udziela „rzetelnych” odpowiedzi w myśl kanonu: „1. PiS ma zawsze rację; 2. W razie wątpliwości patrz punkt 1”. Tacy nie mają straconych złudzeń, gdyż nie mają złudzeń. Nie ma co pisać o nich umoralniających utworów, bo i tak nie będą skuteczne.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną