Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Pigułka „dzień po”: farmaceuci są sceptyczni. Wolność za 120 zł, ale nie dla nastolatek

Od 1 maja antykoncepcja awaryjna będzie dostępna na receptę farmaceutyczną. Od 1 maja antykoncepcja awaryjna będzie dostępna na receptę farmaceutyczną. Tomasz Stańczak / Agencja Wyborcza.pl
Od 1 maja antykoncepcja awaryjna będzie dostępna na receptę farmaceutyczną. Ale resort zdrowia i Naczelna Izba Aptekarska różnią się w opinii, czy powinny mieć do niej dostęp nastolatki. Które w Polsce seks legalnie uprawiać mogą, ale zapobiegać ciąży już im się zabrania.

Pacjentka przychodzi do apteki i prosi o tabletkę „dzień po”. Magister farmacji – z co najmniej rocznym stażem – przeprowadzi z nią krótki wywiad medyczny, ale nie przy innych klientach czekających w kolejce, tylko w „pokoju opieki farmaceutycznej”. W wielu aptekach posłuży za nie prawdopodobnie zwykłe pomieszczenie administracyjne. Musi być w nim miejsce siedzące dla pacjentki. Kilka lat temu udało się zorganizować szczepienia na covid, teraz też powinno się udać.

Po rozmowie farmaceuta będzie mógł wypisać receptę – teoretycznie wszystkim osobom powyżej 15 lat i ubezpieczonym – ale tylko raz na 30 dni. To wszystko jest usługą farmaceutyczną, którą sfinansuje NFZ.

Bo Andrzej Duda nie podpisał

Rozporządzenie, które wchodzi w życie 1 maja, jest odpowiedzią na weto Andrzeja Dudy wobec nowelizacji Prawa farmaceutycznego, która miała przywrócić dostępność pigułki „dzień po” bez przepisu lekarza. To się nie udało. Duda tłumaczył, że jego decyzja była podyktowana „wsłuchaniem się w głos rodziców” i nie mógł „zaakceptować rozwiązań prawnych umożliwiających dostęp dzieci poniżej 18. roku życia do produktów leczniczych do stosowania w antykoncepcji bez kontroli lekarza oraz z pominięciem roli i odpowiedzialności rodziców”.

Nastolatki w Polsce mogły dostać awaryjną antykoncepcję bez recepty w aptece tylko przez dwa lata, od kwietnia 2015 do lipca 2017 r. Była to tabletka EllaOne zawierająca octan uliprystalu, który opóźnia owulację. To pokłosie decyzji Komisji Europejskiej, która w styczniu 2015 wyraziła zgodę na sprzedaż preparatu w państwach UE bez recepty.

Dziś, w okolicznościach niemalże pełnego zakazu aborcji, zlikwidowanie bariery w postaci oczekiwania na wizytę do ginekologa miało dać nieco oddechu i poczucia bezpieczeństwa. I sprawczości. Także najmłodszym kobietom i dziewczynom. W Unii jedynym krajem oprócz Polski, w którym antykoncepcja awaryjna jest dostępna wyłącznie na receptę, są Węgry. A w Europie, poza Polską i Węgrami, są jeszcze tylko dwa państwa, w których EllaOne jest dostępna wyłącznie na receptę. Mowa o Turcji i Serbii. Jeśli gdzieś na kontynencie obowiązują ograniczenia wiekowe, to nie obejmują tabletki EllaOne.

Co może zrobić 15-letnia Polka

Wczesną wiosną, po ogłoszeniu planów ministry Izabeli Leszczyny, szybko zarysował się rozdźwięk między tym, co Ministerstwo Zdrowia i Naczelna Izba Aptekarska, a także środowisko lekarskie myślą na temat dostępu nastolatek do pigułki „dzień po”. Na antenie TV Republika dr Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej, grzmiał nad losem młodych ludzi w Polsce – w wielu kwestiach nie mając racji. Mówił, że nie będzie żadnych limitów w wydawaniu tej tabletki, a przecież będą. Pojawił się argument, że „tabletka dzień po nie jest obojętna dla zdrowia”, ale przecież to samo można powiedzieć o każdej innej substancji.

Faktem jest jednak, że antykoncepcja awaryjna jest bezpieczniejsza niż szereg leków bez problemu dostępnych w aptekach (niektóre środki przeciwbólowe czy środki na potencję). Jej przyjęcie jest też dużo mniej zagrażające niż przechodzenie przez ciążę i poród w wieku lat 15.

Szefowi samorządu lekarskiego wtórował Marek Tomków, prezes Naczelnej Izby Aptekarskiej. „Dziś nawet przeglądu zębów nie można dziecku wykonać bez zgody rodzica albo opiekuna. Tym bardziej logiczne jest dla mnie, że jeśli 15-letnia pacjentka nie może bez zgody dorosłego opiekuna dostać recepty na antykoncepcję awaryjną od ginekologa, to także farmaceuta bez takiej zgody jej nie wyda. W przeciwnym razie łatwo sobie wyobrazić lawinę pozwów przeciw aptekom” – mówił w rozmowie dla „Gazety Wyborczej”.

Rodzice zaczną pozywać apteki?

Część krytyki w środowisku farmaceutów dotyczyło też prawnych niuansów wydanego przez Leszczynę rozporządzenia: zwracano uwagę, że skoro wydanie pigułki miałoby się odbyć w toku konsultacji, to mamy do czynienia ze świadczeniem zdrowotnym, w którym to przypadku małoletni muszą posiadać zgodę opiekuna prawnego (co wynika z przepisów ustawy o prawach pacjenta), nie zaś – jak twierdzi ministra zdrowia – z usługą farmaceutyczną (gdy takiej zgody nie trzeba). „Danie farmaceutom wyższych uprawnień od lekarzy byłoby nielogiczne. Dziś w aptece potrzebujemy zgody opiekuna nawet na zważenie nieletniej pacjentki, więc tym bardziej dorosły powinien mieć głos w przypadku wydania leku na podstawie recepty farmaceutycznej” – zaznaczał Marek Tomków. W najbardziej skrajnych sytuacjach farmaceuci obawiają się pozwów od rodziców niezadowolonych, że ich dzieciom wydano bez ich zgody antykoncepcję.

Czy takich pozwów mamy się teraz spodziewać? Wiadomo, że uruchomiony rozporządzeniem Leszczyny program pilotażowy będzie działał tak, że apteki będą same zgłaszać w NFZ chęć zawarcia umowy na realizację recepty farmaceutycznej. Jeśli aptekarze nie będą chcieli ryzykować, nie zgłoszą się do programu. A to znaczy, że w dużych miastach znalezienie apteki, w której od ręki można zdobyć pigułkę „dzień po”, będzie dużo prostsze niż w miasteczkach.

Tak jest ze wszystkim innym – dostępem do dobrego ginekologa, psychiatry, terapeuty. Będą podziały. „Farmaceuci mogą być w trudnej sytuacji. Są miejscowości, gdzie jest jedna apteka, gdzie mogą być napiętnowani, nazywani nieadekwatnie i brzydko. Nazywane tak mogą być osoby, które będą chciały stosować się do nowych przepisów. Musimy się przyjrzeć temu rozwiązaniu, jak ono będzie działać przez parę miesięcy” – podkreślał wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny.

Do czego 15-latka powinna mieć prawo

To, co w dyskusji nad dostępem do antykoncepcji awaryjnej wybiło się na pierwszy plan, to przede wszystkim brak konsekwencji prawnej wobec nastolatków. Osoby między 15. a 18. rokiem życia wpadają w lukę. Zgodnie z polskim prawem każda osoba powyżej 15. roku życia może świadomie angażować się w kontakty seksualne. Ale nie może pójść sama do ginekologa, by poprosić o antykoncepcję. Seks legalnie uprawiać można, zapobiegać ciąży – już nie.

Ograniczenia wiekowe nie istnieją w przypadku żadnych innych leków – obecnie każda nastolatka może sama kupić np. syrop na kaszel z kodeiną, jedną z substancji psychoaktywnych. Środowiska lekarskie i farmaceutyczne wzbraniają się jednak przed uznaniem, że już nastolatki mogą same za siebie decydować, że nie wszystko musi zatwierdzać rodzic. Z podobnym trudem przychodzi im wsparcie postulatu aborcji do 12. tygodnia. Dlatego znów pod względem dostępu do antykoncepcji i innych podstawowych praw reprodukcyjnych Polska jest na mapie Unii białą plamą. Co roku – bez zmiany prawa i praktyki – ten kontrast cywilizacyjny widać tylko mocniej i mocniej.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Nauka

Cała Polska patrzy na zorzę. Co się wydarzyło na naszym niebie w miniony weekend?

„Ta noc przechodzi do historii astronomii!”, twierdzą znani obserwatorzy nieba. W plener ruszyły tysiące Polaków, uzbrojonych w aparaty na statywach i smartfony. Przegapiliście tę zorzę? Nie martwcie się, znów nadarzą się okazje.

Anna S. Kowalska
12.05.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną