Kto chce kupić telewizję? Kto chce ją sprzedać? Kto ma nią kierować? Kto ma się w niej pokazywać? – te pytania pojawiały się w ostatnich dniach bardzo często w związku z aferą Rywina. Politycy walczą o publiczną telewizję, ona walczy o reklamodawców i odbiorców, a ogólnie o większe pieniądze. W środkach nikt nie przebiera. Przyjrzyjmy się tym bojom.
Kiedy w 1952 r. temu pojawiły się w Polsce pierwsze telewizory, niewiele zapowiadało, że to „radio z ekranem” tak bardzo zmieni nasze życie. Telewizor w zdecydowanej większości polskich domów jest czymś więcej niż instrumentem do odbioru programów. Jest domownikiem, którego chwilowa nieobecność wprowadza zamęt i dezorientację.
Rozmowa z Niną Terentiew, dyrektorem II Programu TVP
Czy oglądanie telewizji publicznej warte jest miesięcznie 14,10 zł, czyli mniej więcej 50 gr dziennie (tyle kosztuje abonament)? Odpowiadam: widać tak, skoro widzowie wpatrują się w ekran coraz dłużej, a TVP na nim dominuje. Krzywa czasu spędzanego przed telewizorem pięknie rośnie i 63 proc. obywateli siedzi codziennie na kanapie dłużej niż dwie godziny. Dlaczego mieliby za darmo?
TVP SA po raz drugi w ciągu roku zapowiedziała zwolnienia pracowników. Po redukcji ma ich pozostać około 5 tys., zamiast – jak dotychczas – 6 tys. Dla porównania w telewizji Polsat zatrudnionych jest 385 osób, a w TVN 310.
Zawodowe pisanie o Telewizji, zwłaszcza o Telewizji Publicznej, to zajęcie wyjątkowo stresujące. Zwykły widz w wolnej chwili siada przed odbiornikiem i jeśli program mu się nie podoba, po prostu przełącza się na inny kanał. Krytyk telewizyjny postępuje odwrotnie. Wyszukuje tych programów, które szczególnie go denerwują, złoszczą, obrażają. Jego prawo. W końcu w wolnym kraju każdemu wolno być masochistą.