Peter Hain minister do spraw Europy w rządzie brytyjskim
W sobotę 11 maja Artur, uczeń warszawskiego gimnazjum, które nie tak dawno zmieniło patrona na Roberta Schumana, maszerował z kolegami i nauczycielami Traktem Królewskim w wesołej, wielotysięcznej paradzie euroentuzjastów. Na chodniku wzdłuż ulicy, podbiegając co pewien czas, aby nadążyć za eurotłumem, Tomek i kilkunastu chłopaków w wieku studenckim prezentowali wykonane w domu transparenty eurożercze i eurosceptyczne. Tak rozpoczęło się wielkie europrzeciąganie.
Unia Europejska zazwyczaj kojarzy się z – posuniętą niekiedy do absurdu – kodyfikacją, unifikacją, standaryzacją. Polska – z improwizacją, brakiem dyscypliny. Jak wypadnie konfrontacja owych stereotypów w sferze symboli, przekonamy się już wkrótce: 9 maja rusza bowiem kampania promocyjna, hasła prounijne znajdą się na plakatach i billboardach. Czy uda się przybliżyć wizualnie Europę?
Unia Europejska jest przede wszystkim obszarem, gdzie powinny móc krążyć bez przeszkód osoby, towary i kapitały. Zdaje się ona zatem tworem przyziemnym, biurokratycznym i bezdusznym, który nie ma nic wspólnego z etyką i polityką i nie zna żadnych innych wartości niż użytkowe i wymienne.
Rozmowa z prof. Paulem Lendvaiem, austriackim politologiem i publicystą, o tym, czy Europa Środkowa jest bardziej wschodnia, czy zachodnia
Europa kończy się na Oceanie Indyjskim, graniczy z Brazylią i Marokiem, a jej wspólną walutą posługują się Mayottanie i mieszkańcy wysp leżących pod kołem polarnym.
W powietrzu czuje się wiosnę: już mocno weszliśmy w rok 2002 – rok, w którym trzeba zakończyć negocjacje z Brukselą w sprawie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Tymczasem polski rząd kokosi się z ustaleniem zasad sprzedaży i użytkowania ziemi naszym europejskim krajanom, którzy zresztą wcale się nie palą do inwestowania między Odrą a Bugiem. Czy nie daliśmy sobie wmówić fobii, które niepotrzebnie komplikują stosunki z Unią? Wygląda na to, że w pierwszym półroczu zamkniemy dalszych 5 obszarów negocjacyjnych, a nie 6, jak planowano, bo nie zdążymy opracować i uzgodnić planów restrukturyzacji przemysłu stalowego. A Unia nie stoi w miejscu: w miniony weekend na szczycie w Barcelonie Rada Europejska po raz pierwszy debatowała razem z liderami krajów kandydujących – i to nie o negocjacjach, te idą swoim torem – ale o tzw. agendzie lizbońskiej, to jest o ambitnym programie przekształcenia Unii Europejskiej do 2010 r. w najbardziej konkurencyjną gospodarkę na świecie, gospodarkę, której celem jest zrównoważony wzrost i tworzenie nowych i coraz lepszych miejsc pracy. Czyli że Unia przetrawiła już rozszerzenie na Wschód? Sprawa załatwiona? O tym redakcyjna rozmowa z komisarzem Günterem Verheugenem i ministrem Włodzimierzem Cimoszewiczem.
Między Stanami Zjednoczonymi a resztą świata zaczęła się kolejna wojna handlowa. George Bush w emocjonalnym wystąpieniu zapowiedział wprowadzenie zaporowych ceł na import kilkunastu gatunków blach i innych wyrobów stalowych. Jak na kraj, który uważa się za lidera walki o wolny handel, było to dość zaskakujące posunięcie.
Od 1 lipca 2003 r. obywatele Rosji, Białorusi i Ukrainy nie wjadą już do Polski bez polskiej wizy. Chyba że Unia nie zaakceptuje przyjętego przez nasz rząd terminu i będziemy musieli go jeszcze przyspieszyć.
Do Traktatu Rzymskiego, ustanawiającego w 1958 r. Europejską Wspólnotę Gospodarczą, wpisano rozciągnięcie wspólnego rynku na produkty rolne we wszystkich krajach członkowskich i ustanowienie wspólnej polityki rolnej (WPR). Dziś nadal budzi ona emocje, chociaż rolnicy stanowią w Europie Zachodniej tylko 5 proc. ludności czynnej zawodowo.