Prezydenta Clintona Europa polityczna witała jak przyjaciela. Nie musiał grać na saksofonie, by go uważnie słuchano w Lizbonie, Akwizgranie, Berlinie, Moskwie i Kijowie. Ale i on traktował swych rozmówców poważnie. Europa wchodzi w nowy wiek bez kompleksu Ameryki.
Byk porywa dwie kobiety: pogańską Europę i nie zepsutą jeszcze Polskę – taki fresk zdobi ścianę naszego przedstawicielstwa w Brukseli. Dziś wygląda na to, że intuicja zawiodła znanego malarza. Byk wcale nie porywa naszej dziewicy, wystarczy mu ta Europa, którą już niesie na grzbiecie. To Polska powinna chwycić byka za rogi. Niestety nie wydaje się, by nasz rząd potrafił to zrobić. A byk może nabrać rozpędu. Niemiecki minister pokazał mu przyszłość: Stany Zjednoczone Europy.
Stany Zjednoczone chcą, by Europa w ramach NATO zwiększyła swój udział w obronie kontynentu i wzmocniła swą obronną tożsamość. Waszyngton obawia się jednak, że powstanie odrębnych od NATO i autonomicznych europejskich sił obronnych może prowadzić siłą rzeczy do ograniczenia wpływów i obecności wojskowej USA.
Natura wciąż podrzuca na talerz obywatelom Unii Europejskiej kolejne trucizny i mikroby. Fale paniki, powodowane przez chorobę szalonych krów, dioksyny w kurczakach czy listerie w pasztetach, prowokują do śrubowania norm i zaostrzania kontroli. Na próżno, bo natura wykorzystuje ludzkie słabości: chciwość, dążenie do zysku za wszelką cenę, biedę, łatwowierność.
Komisja Europejska spiskuje przeciwko Polsce? Jej szef Romano Prodi powiedział w jednym z wywiadów, że będzie skrupulatnie sprawdzał dostosowanie kandydatów do reguł unijnych. Chce bowiem przeszkodzić populistom w rodzaju Jörga Haidera w podsycaniu strachu przed poszerzeniem UE. W Polsce ta deklaracja została odebrana jako dowód, iż Unia szuka pretekstu, by opóźniać nasze członkostwo. Główny polski negocjator Jan Kułakowski zapowiedział protest rządu RP w związku z wypowiedzią Prodiego i innych urzędników europejskich.
Europa bombarduje Austrię po części ze strachu przed sobą. Nie przed nowym Hitlerem, którym Jörg Haider nie jest, ale przed narodowymi populistami w pozostałych krajach UE, którzy chwytają wiatr w żagle (patrz „Parada słoni”, s. 38). Ta bitwa o Austrię jest więc bitwą o Europę, ale kto chce, może w niej widzieć powtórkę bitwy pod Sadową (1866), kiedy to Otto Bismarck, jak mówiono wówczas, „wyrzucił Austrię z Niemiec”. Skoro tak – można usłyszeć w Wiedniu nie tylko od zwolenników Partii Wolnościowej, ale i od wielu chadeków – to zabierzemy swoje manatki i zostawimy całą tę Unię samą sobie.
Partia Wolnościowa FPÖ współrządziła w Austrii już w połowie lat 80. – w koalicji z lewicą. Ale wolnościowcom nie przewodził wówczas Jörg Haider, Austria nie należała do Unii Europejskiej, a skrajna prawica nie podnosiła głowy od Sekwany po Moskwę. Joshka Fischer, minister spraw zagranicznych Niemiec, ostrzegł, że powstanie austriackiego rządu z udziałem partii Haidera będzie „historycznym błędem”, grożącym alpejskiej republice międzynarodową izolacją. Wtórowali mu inni przywódcy Unii, a poparł ich Bill Clinton. Izrael zagroził, że wycofa ambasadora z Wiednia. Wielu Austriaków oburza takie postawienie sprawy, jak gdyby uważali, że historia nie może popełniać błędów.
We Francji, gdzie wynaleziono prawa człowieka, mówi się o wyborach w tonie szacunku: Le peuple a parlé, lud przemówił. To ostateczna instancja. No więc lud przemówił w Austrii, głosując masowo na Jörga Haidera. Unia Europejska, nie szanując woli ludu, chce wymóc na Austrii inny rząd i ogłasza bojkot austriackich władz. Oznacza to dwie ważne zmiany w Europie.