Większość Brytyjczyków – niewielka, ale co z tego, demokratycznie zdecydowała matematyka – nie chce żyć w formalnym związku z Unią.
Brytyjczycy podjęli najważniejszą od kilku dekad decyzję. Nie tylko dla mieszkańców Albionu, ale też dla całej unijnej gospodarki.
Zostańmy w Unii dla naszych dzieci – przekonuje David Beckham.
Wcześniej czy później dowiadujemy się, co naprawdę myślą, kiedy dadzą się nagrać, nieświadomi otwartego mikrofonu. W tym tygodniu wpadki zaliczyli brytyjski premier i królowa Elżbieta II.
Grecja, Dania, teraz Holandia, niedługo Węgry i Wielka Brytania – przez Europę przetacza się festiwal referendów, które zagrażają demokracji.
Bogaty z domu absolwent Eton i Oksfordu George Brummell na początku XIX wieku zasłynął z mycia trzewików szampanem. Starają się mu dziś dorównać dzieci współczesnych brytyjskich burżujów.
David Cameron po powrocie z Brukseli, gdzie ostatecznie doszło do porozumienia między Wielką Brytanią a pozostałymi państwami członkowskimi Unii, ogłosił datę referendum w sprawie pozostania Brytanii w Unii.
Dobrze się stało, że jest porozumienie. Źle, że w jakimś stopniu polityka europejska stała się zakładnikiem wewnętrznej rozgrywki w rządzącej Wielką Brytanią Partii Konserwatywnej.
W czwartek rozpoczyna się szczyt przywódców UE. Czy uda się wypracować kompromis między brytyjskimi żądaniami reform a warunkiem niezmieniania unijnych traktatów, postawionym przez pozostałe kraje Unii?
Do Niemców nie przemawia metafora o chorym kraju, który poprzez usprawnienie procesu podejmowania decyzji wymaga uzdrawiania. Ze względów historycznych są na tę retorykę wyczuleni.