Dlaczego deszcz, kierowcy czarnych suwów i duże miasto są jednym z najgorszych możliwych połączeń?
Zamiast egzaminowania po komendach przydałyby się porządne akcje edukacyjne, zwłaszcza przed wakacjami.
Ranking państw, na drogach których ginie najwięcej osób, opublikowała Światowa Organizacji Zdrowia.
Samochody czynią życie w miastach nieznośnym. Ale czy da się bez nich żyć?
Wrzesień, dzieci ruszają do szkół. Często przez ruchliwe jezdnie. Leszek Walankiewicz, pracujący na przyszkolnym przejściu dla pieszych, ma z nimi pełne ręce roboty. A kierowcy nie pomagają.
Brak zebr, oświetlonych poboczy czy barier ochronnych to codzienność naszych dróg. Mówiąc obrazowo, chodniki wciąż przegrywają u nas z asfaltem.
Europa Zachodnia już dawno odkryła, że spokojniejsza jazda w miastach pomaga nie tylko pieszym. Czy w Polsce wyrosną przyjazne przestrzenie, gdzie samochód jest dodatkiem, a nie królem? Pierwsze pomysły już są.
Od kilku dni można już w Polsce rejestrować samochody z kierownicą z prawej strony. Niestety, ucierpieć mogą także inni uczestnicy ruchu. Dlaczego? Bo takie są reguły wspólnego rynku.
Nie udar, nie odwodnienie czy przegrzanie, ale jazda samochodem po niby bezpiecznych autostradach i pływanie po spokojnym morzu czy wysychających rzekach – najbardziej zagrażają teraz życiu wypoczywających Polaków.
Przejście na drugą stronę jezdni to w Polsce często wyzwanie, a przecież istnieje bardzo wiele sprawdzonych na Zachodzie rozwiązań. Dzięki nim samorządy mogą ograniczyć liczbę wypadków i wydać dużo mniej niż na sygnalizację świetlną.