Kryzys klimatyczny nasila się i wymaga szybkich działań. Tymczasem w bogatych demokracjach rośnie opór przeciwko ekologicznej transformacji. Mechanizmy nowego negacjonizmu klimatycznego wyjaśniają polscy socjologowie.
Potężny sztorm, który w weekend nawiedził Hiszpanię, Portugalię i Francję, dotarł do Wielkiej Brytanii. Żywioł oszalał – w wybrzeże po obu stronach Kanału uderzają 20-metrowe fale i wiatr pędzący z prędkością ponad 200 km/h. Jest kilka ofiar śmiertelnych. Podmuchy huraganu mogą dotrzeć też do Polski.
Nasz „budżet węglowy”, czyli ilość dwutlenku węgla, którą jeszcze możemy wysłać do atmosfery, by uniknąć ocieplenia planety o 1,5 st., jest mniejszy niż sądzono. Co to oznacza?
Media nakierowane na emocje pokazują zwykle dwa skrajne aspekty danej sprawy, a podziały wydają się nierozwiązywalne. Debata ma tymczasem ukazać to, co jest w środku, czyli problemy mniej wyraziste, za to większe i poważniejsze. Gdyby w Polsce istniała debata, jak mogłaby wyglądać?
Minione ośmiolecie było trudne dla polskiej przyrody, dotkniętej skutkami kryzysu klimatycznego, wymierania gatunków i działalności formacji, która na odcinku zarządzania środowiskiem naturalnym zachowywała się tak, jakby była grupą rekonstrukcyjną PRL-u. Na dodatek kierującą się najgorszymi sowieckimi wzorcami.
Połowę emitowanego przez nas dwutlenku węgla wyłapują oceany i rośliny. Drugą połową, przynajmniej w teorii, mogłyby się zająć maszyny.
W podsumowaniach letniego sezonu festiwali i koncertów zwykle pisze się o frekwencji, wizytach globalnych gwiazd czy nowinkach organizacyjnych. Do tej standardowej listy trzeba dodać nowy element – katastrofy. Pogodowe, choć nie tylko.
Nie chcemy, żeby świat, który tak mocno czujemy, był krzywdzony, niszczał. Dla tak odbieranego świata chcemy pracować, działać.
Wielki pożar, który unicestwił Lahainę – zdaniem wielu najładniejsze miasteczko na całych Hawajach – na nowo rozpalił wśród wyspiarzy strach przed złodziejami ziemi.
Dla przeciętnego słuchacza prognozy pogody pojęcie „antycyklonu” może brzmieć równie groźnie co bardziej znany „cyklon”. Tymczasem dla synoptyka to normalne zjawisko rządzące przebiegiem pogody. Na czym polega?