Historia

Warto było dożyć. Relacja z uroczystości

Co z nami będzie? Marian Turski zawsze uparcie trzymał swój palec w górze

Galę urodzinową prowadzili redaktor naczelny POLITYKI Jerzy Baczyński i Piotr Wiślicki, przewodniczący Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny w Polsce. Galę urodzinową prowadzili redaktor naczelny POLITYKI Jerzy Baczyński i Piotr Wiślicki, przewodniczący Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny w Polsce. Jacek Domiński / Reporter
Przypominamy, jak wyglądały przygotowania do niezwykłych obchodów 90-lecia Mariana Turskiego. Miało być dyskretnie, tak by go nie spłoszyć. Nie było wątpliwości, że będzie partnerem trudnym, bo jest dociekliwy, interesuje się wszystkim i ma perfekcyjną pamięć.
Okolicznościowe przypinkiJacek Domiński/Reporter Okolicznościowe przypinki

Marian wspomniał komuś, że w dniu 90. urodzin może go w Polsce nie być, dlatego ze strony redakcji pojawiła się prośba, żeby jednak był. – To ja się zastanowię – odpowiedział. Propozycję zorganizowania jubileuszu przyjął po męsku. – Wiem, że wymagacie ode mnie wiele, ale nie mogę odmówić – wyznał, nie kryjąc, że brać jest mu w życiu znacznie trudniej, niż dawać.

Jubileusz miał być okazją do zaproszenia wszystkich ludzi, których Marian zna. Z tym że pełnej listy osób, które zna Marian i które chciałyby przyjść na jego jubileusz, nie sposób stworzyć. – Tego się nie da ogarnąć – rozkłada ręce dyrektor wydawniczy tygodnika Piotr Zmelonek. Lista rozrastała się w takim tempie, że obchody, które miały się odbyć w redakcji POLITYKI, przeniesiono do mogącej pomieścić 500 osób sali widowiskowej Muzeum Historii Żydów Polskich. Chociaż mówiło się, że Marian zapełniłby gośćmi również Stadion Narodowy.

Utrzymanie wszystkiego, co dotyczyło jubileuszu, w tajemnicy przed jubilatem było niemożliwe, ale postanowiono, że zostaną przygotowane liczne niespodzianki. Problem polegał na tym, że Marian nie lubi niespodzianek, więc było jasne, że postara się przejrzeć knowania tych, których nazwał „juntą spiskową”. A w zdobywaniu informacji Marian potrafi być uparty i bezkompromisowy. Próbkę swoich możliwości dał kilka dni przed jubileuszem, gdy na redakcyjnym korytarzu spotkał Piotra Zmelonka i z palcem uniesionym wysoko do góry oraz chytrym uśmieszkiem na twarzy poinformował go, że wie, iż do numeru planuje się jakąś laurkę na jego temat. – I co, myśleliście, że się nie dowiem?

Na spotkaniu roboczym na temat stanu przygotowań do jubileuszu fakt, że Marian wciąż nie o wszystkim wie, uznano za duży sukces. Następnie omówiono zagrożenia mogące zakłócić sprawny przebieg imprezy, w tym zagrożenie, jakim może być sam Marian, który, gdy zacznie zajmująco odpowiadać na przygotowane pytania, uciekając przy tym w barwne dygresje, może rozłożyć jubileusz czasowo.

– Znamy Mariana i wiemy, co potrafi – ostrzegł zebranych redaktor naczelny Jerzy Baczyński. Na koniec podsumowano to, czego na razie nie wie: a więc, że część nakładu POLITYKI wyjdzie z twarzą Mariana na okładce i podpisem „Człowiek stulecia”, że Marian zostanie na scenie posadzony na wielkim tronie będącym fragmentem ekspozycji Muzeum Historii Żydów Polskich, że Joanna, córka jubilata, zagra dla niego na flecie, wnuczka Klaudia zaśpiewa o Marianie piosenkę po angielsku, że odczytane będą listy gratulacyjne, które napisali do redaktora Turskiego: prezydent Andrzej Duda, kanclerz Angela Merkel, prezydent Joachim Gauck, Barack Obama i dwaj prezydenci Izraela. No i że odśpiewana zostanie piosenka o wskazującym palcu Mariana, który jest palcem legendarnym, szeroko znanym w kraju i na świecie.

Marian Turski – urlop w Tatrach, lata 70.Archiwum Mariana Turskiego/Archiwum prywatneMarian Turski – urlop w Tatrach, lata 70.
Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holocaustu, Berlin, 26 stycznia 2015 r.Bernd von Jutrczenka/DPA/PAPMiędzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holocaustu, Berlin, 26 stycznia 2015 r.
Podczas wizyty w Polsce Baracka Obamy, 27 maja 2011 r.Kevin Lamarque/Reuters/ForumPodczas wizyty w Polsce Baracka Obamy, 27 maja 2011 r.

Na redakcyjnych zebraniach i na dziesiątkach zdjęć z możnymi tego świata Marian od dziesięcioleci uparcie trzyma swój palec w górze w sposób zagadkowy i niejednoznaczny. Nie jest to palec wyciągnięty agresywnie, poszturchujący czy ostro wymierzony we wrogów (moim zdaniem taki palec Marian wolałby sobie uciąć). To palec serdeczny, chociaż wielozadaniowy, w zależności od okoliczności obwieszczający albo naświetlający sytuację, uwypuklający temat, wydobywający z niego najistotniejsze sensy, a jeśli trzeba – delikatnie napominający oraz skłaniający do refleksji i głębszych przemyśleń.

Ma się wrażenie, że o ile Marian mówi wiele, o tyle jego palec mówi jeszcze trochę więcej, a w niektórych sytuacjach wręcz wszystko. Nic dziwnego, że wieloletni felietonista POLITYKI Ryszard Marek Groński specjalnie na jubileusz Mariana napisał o tym palcu piosenkę, która zaczyna się tak:

„Palec Mariana z bezczynności drwi
Budzi nas, działań czas ogłasza
Palec Mariana, gdy go wetknie w drzwi
Jest jak wołanie: Teraz dobra nasza!
Nieraz ten palec – Palcem Bożym jest
Taki ma Marian gest”.

Doskonały rocznik

O roku 1926, w którym Marian przyszedł na świat, mówi się, że to jeden z lepszych roczników w historii. Urodzili się w nim m.in.: królowa Elżbieta II, Fidel Castro, Andrzej Wajda, David Attenborough, Chuck Berry, Tony Bennet i Hugh Heffner, zaś zmarł Feliks Dzierżyński. W 1926 r. zaczęła się budowa Gdyni, utworzono PKP, odsłonięto pomnik Chopina w Łazienkach, a także przeprowadzono z sukcesem zamach majowy.

Pojawienie się Mariana w tak dynamicznym momencie, a następnie przeżycie na świecie 90 lat bez przerwy, już na wstępie skłoniło prowadzących jubileusz do zadania pytania:

– Jak się czujesz, Marian?

– OK.

– Jest jakaś tajemnica twojej fenomenalnej formy fizycznej?

– Jak powiedział kiedyś Daniel Passent, to dlatego, że w młodości miałem pięć lat diety bezcholesterolowej i dużo ruchu na świeżym powietrzu.

– Kiedy spotykasz kogoś, kto cię nie zna i kogo ty nie znasz, co zresztą naszym zdaniem jest praktycznie niemożliwe, to kim się czujesz? Jak o sobie mówisz?

– To nie jest jakiś jeden stan świadomości. Ludzie przechodzą różne etapy. Mój stan dzisiejszy to Żyd i Polak zarazem. Z tym że podczas ostatniego spisu powszechnego powiedziano mi, że tak nie można napisać, że muszę się jasno określić. Więc poprosiłem, żeby napisali: Żyd.

– Marian, powiedz, dlaczego nie wyjechałeś z Polski w 1968 r.?

– Powiem szczerze: ten rok był jednym z najpiękniejszych w moim życiu. Był to rok walki ludzi POLITYKI, rok wielkiej solidarności przyjaciół.

Marian przyznaje, że gdy wybuchła kampania antysemicka, dostał niesamowitą propozycję objęcia dożywotnio posady nauczyciela akademickiego na uniwersytecie w Denver, Kolorado. Ale odmówił, bo w tym czasie POLITYKA i redakcyjni koledzy, którzy okazali mu solidarność, walczyli o swoje istnienie. I byli osamotnieni.

– Czy miałem prawo wyjeżdżać?

– A potem?

Potem, powiada, miał wiele ciekawych propozycji, ale doszedł do wniosku, że jest człowiekiem, który zdobył pewną pozycję w polskiej kulturze, dobrze zna hebrajski, jidysz jako tako.

– Pomyślałem, że takich jak ja tam w Izraelu jest na pęczki. A tutaj nie za wielu. Dlatego tacy jak ja mają obowiązek zostać, żeby, jak mówił Marek Edelman, być strażnikami pamięci.

Wizyta u papieża Franciszka, Watykan, 7 stycznia 2015 r.Osservatore Romano/Handout/EPA/PAPWizyta u papieża Franciszka, Watykan, 7 stycznia 2015 r.
Ambasador Francji Francois Barry Delongchamps odznaczył Mariana Turskiego Orderem Legii Honorowej, 26 marca 2012 r.Tadeusz Późniak/PolitykaAmbasador Francji Francois Barry Delongchamps odznaczył Mariana Turskiego Orderem Legii Honorowej, 26 marca 2012 r.

Bez tremy

Jedną z kulminacji wieczoru ma być spełnienie największego marzenia Mariana – dyrygowanie orkiestrą. Ponieważ występ na żywo nie jest możliwy z przyczyn technicznych, spełnienie oglądamy na filmie, na którym Marian na czele Sinfonii Varsovii dyryguje Beethovenem. Uprzejmą propozycję, żeby zagrać Mozarta, odrzucił, bo stwierdził, że przy Mozarcie może sobie poleżeć i pomarzyć, ale ręce mu nie będą chodziły. Zaproponował uwerturę „Egmont” op. 84, co z kolei wywołało uzasadnione obawy, czy udźwignie, bo w opinii maestry Ewy Strusińskiej „Egmont” jest trudny wykonawczo i od pierwszej nuty stawia dyrygentowi duże wymagania. Może i tak, z tym że Marian mocno się sprężył i na filmie widzimy, że daje sobie z Beethovenem radę doskonale, mimo że dyryguje z pamięci, bo nut nie czyta. Na ekranie natchniona twarz Mariana, rozcinające powietrze ręce Mariana, czujny palec Mariana umiejętnie stopniujący napięcie, kierujący muzycznym organizmem całkowicie posłusznym woli Mariana.

Gdy kończy, przyznaje, że jest mu głupio, bo nawet nie miał tremy. A maestra Strusińska wysoko ocenia jego występ, podkreślając, że dyrygent cały czas kontrolował frazę, wiedział, jak ta fraza idzie, a także jak on chce, żeby szła. W tej sytuacji fraza nie miała wyjścia i poszła bardzo dobrze, co zarówno orkiestra na filmie, jak i publiczność na jubileuszu nagrodziła rzęsistymi brawami. W prezencie od Sinfonii Varsovii Marian otrzymał okolicznościową batutę, a od prowadzących Jerzego Baczyńskiego i Piotra Wiślickiego – jedyny na świecie egzemplarz winylowej płyty z nagraniem uwertury „Egmont” w swoim legendarnym wykonaniu.

Potem nastąpiła długa seria przygotowanych niespodzianek, którą rozpoczęło odczytanie listów skierowanych do Mariana przez niektórych światowych przywódców.

„Całym swoim życiem daje nam Pan świadectwo determinacji i odwagi, jaką człowiek może z siebie wykrzesać dzięki hartowi ducha” – napisał prezydent Barack Obama, wyrażając wdzięczność, że miał okazję poznać Mariana w trakcie wizyty w Polsce w 2011 r. „Byłem wówczas szczególnie poruszony Pańską opowieścią o udziale w marszu wraz z Martinem Lutherem Kingiem, który był wyrazem niezwykłej siły solidarności i uniwersalności ideałów, jakie nosimy w swoich sercach. Pana liczne wysiłki na rzecz realizowania tychże ideałów, a także starania o to, by ważne lekcje z przeszłości pozostawały istotną częścią naszej zbiorowej pamięci, świadczą o umiłowaniu równości i sprawiedliwości – wartości, którymi zawsze się Pan kierował”.

„Jako osiemnastolatek doświadczył Pan okrucieństw obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz-Birkenau i przeżył marsze śmierci do Buchenwaldu i Theresienstadt, w których stracił Pan swoją rodzinę. Po dziś dzień daje Pan świadectwo swoich przeżyć i wzywa kolejne pokolenia do pielęgnowania pamięci” – napisała kanclerz Angela Merkel, życząc Marianowi „w dalszym ciągu dużo zdrowia, sił twórczych oraz pomyślności w Pańskiej jakże ważnej pracy na rzecz porozumienia między Żydami, nie-Żydami, Polakami i Niemcami”. Prezydent Niemiec Joachim Gauck podkreślił: „moje życzenia kieruję do Pana nie tylko jako świadka wydarzeń i historyka, lecz także dziennikarza politycznego oraz niestrudzonego prekursora porozumienia”.

Prezydent Izraela Reuven Rivlin zapewnił Mariana: „Twoja nieustająca zdolność pozostawania młodym, witalność i poczucie humoru są inspiracją dla nas wszystkich”. A były prezydent tego kraju, 94-letni Szymon Peres, obwieścił Marianowi dobrą nowinę, pisząc: „Z mojego własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że życie zaczyna się po 90-tce, a potem jest tylko lepiej i lepiej”.

Dyrektor orkiestry Symfonia Varsovia wręczył jubilatowi w imieniu swojego zespołu batutę.Jacek Domiński/ReporterDyrektor orkiestry Symfonia Varsovia wręczył jubilatowi w imieniu swojego zespołu batutę.
Córka Joanna, znakomita flecistka, zagrała utwór Claudea Debussy'ego „Syrinx”.Jacek Domiński/ReporterCórka Joanna, znakomita flecistka, zagrała utwór Claudea Debussy'ego „Syrinx”.
W końcu nadszedł czas na tort i fajerwerki.Jacek Domiński/ReporterW końcu nadszedł czas na tort i fajerwerki.
Wśród gości był również „najstarszy i najbliższy” przyjaciel Mariana Turskiego Roman Kent (ocalały z Auschwitz), prezydent Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego.Jacek Domiński/ReporterWśród gości był również „najstarszy i najbliższy” przyjaciel Mariana Turskiego Roman Kent (ocalały z Auschwitz), prezydent Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego.

A rzeka płynie

Przedostatnią niespodzianką miało być selfie Mariana z publicznością, podczas którego miał koniecznie wyeksponować palec. Marian chętnie się zgodził, bo uznał, że dla tak uroczej i kochanej publiczności warto trochę „popajacować”. Publiczność uznała, że warto popajacować z Marianem, i wyeksponowała również swoje palce. Zza kulis wjechał tort i rozległo się chóralne „Dwieście lat”.

– To koniec już? – próbuje się upewnić Marian. Niestety nie, bo na koniec ma przekazać jeszcze swoje przesłanie Miastu i Światu.

– Powiedz, co z nami będzie, z Polską, Europą? – prosi redaktor Baczyński.

Marian chce wiedzieć, czy to mają być jego ostatnie słowa. Bo jeśli tak, to on chce jeszcze wygłosić przedostatnie.

– Kiedy człowiek ogląda swoje życie, to wie, ile zrobił głupstw, jak często zachował się nie tak, jakby chciał. Wydaje mi się, że w moim przypadku nie było tego aż tak dużo… – na chwilę milknie, a potem, wyraźnie wzruszony, kontynuuje. – Chcę powiedzieć, że każdy ma jakiś kamerton, który mu w życiu ustawia właściwe dźwięki. Moim kamertonem jest… Halina. I za to chcę jej podziękować. W ostatnim słowie Marian odczytał wiersz zmarłego przyjaciela poety Bolesława Taborskiego zaczynający się słowami: „Najważniejsze jest współczucie, dla wszystkiego co na Ziemi”. Ale przed opuszczeniem sceny przypomniał sobie o czymś, co jest może równie ważne: – Wiecie, pod koniec rewolucji kulturalnej trafiłem do Pekinu, gdzie można było wtedy za grosze kupić bardzo drogie rzeczy. Nie miałem wiele pieniędzy, więc kupiłem tylko trzy filiżanki i jeden wazonik z epoki Ming. Byli na nim przedstawieni siedzący ludzie, jakieś jedzenie, w tle rzeczka. I napis: „Jak to wspaniale, kiedy przyjaciele się spotykają, jedzą, rozmawiają. A rzeka płynie”.

Kwadrans później w kuluarach ustawiła się gigantyczna kolejka gości pragnących złożyć Marianowi najserdeczniejsze życzenia, a przy tej okazji uściskać i ucałować go. Tłum oczekujących gęstniał z minuty na minutę, bo rozeszła się niezdementowana przez organizatorów informacja, że bezpośredni kontakt z drogim jubilatem ma silne właściwości uzdrawiające.

Warto było jednak dożyć – podsumował uroczystość Marian.

Na zakończenie uroczystości wszyscy goście zrobili sobie selfie z Marianem Turskim.Jacek Domiński/ReporterNa zakończenie uroczystości wszyscy goście zrobili sobie selfie z Marianem Turskim.

***

Nestor polskiego dziennikarstwa Marian Turski urodził się w litewskich Druskiennikach w 1926 r. Swoje szkolne lata spędził w Łodzi. To, co przeżył jako nastolatek w czasach pogardy – łódzkie getto, obozy – Auschwitz i Buchenwald, zaangażowanie w obozowy ruch oporu, dwa marsze śmierci – wywarło wpływ na całe jego późniejsze życie. Holocaust spopielił życie jego rodziny: z 43 osób przeżyły tylko cztery.

Po wojnie studiował prawo i historię na Uniwersytecie Wrocławskim i tam zaczynał swoją przygodę z dziennikarstwem. W połowie lat 50. był redaktorem naczelnym „Sztandaru Młodych”, a od prawie 60 lat jest szefem działu historycznego tygodnika POLITYKA. Autor i współautor ponad 800 tekstów, pomysłodawca wielu akcji i konkursów pamiętnikarskich ogłaszanych na łamach tygodnika, wreszcie twórca Nagrody Historycznej POLITYKI, wokół której zgromadził najwybitniejszych polskich historyków.

Jego poglądy na świat kształtowały się wśród kolegów z Lewicy Związkowej w łódzkim getcie. Był zaangażowany w popieranie ruchów wyzwoleńczych w Afryce. Brał udział w marszu z Martinem Lutherem Kingiem z Selmy do Montgomery w Alabamie w 1965 r. Od pół wieku pracuje na rzecz jak najlepszych stosunków polsko-żydowskich, jest gorącym orędownikiem pojednania polsko-niemieckiego, strażnikiem i kustoszem pamięci Żydów Polskich. Za tę działalność uhonorowany najwyższymi odznaczeniami wielu państw. Jest pomysłodawcą, współtwórcą i przewodniczącym Rady Muzeum Historii Żydów Polskich Polin, a także wiceprzewodniczącym Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny, członkiem zarządu głównego Stowarzyszenia Żydów Kombatantów i Poszkodowanych w II Wojnie Światowej, Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej oraz Rady stowarzyszenia prowadzącego Dom Konferencji Wansee.

Człowiek niezwykłej życzliwości, wrażliwości i ciepła.

Polityka 27.2016 (3066) z dnia 28.06.2016; Na własne oczy; s. 100
Oryginalny tytuł tekstu: "Warto było dożyć. Relacja z uroczystości"
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Ranking najlepszych galerii według „Polityki”. Są spadki i wzloty. Korona zostaje w stolicy

W naszym publikowanym co dwa lata rankingu najlepszych muzeów i galerii sporo zmian. Są wzloty, ale jeszcze częściej gwałtowne pikowania.

Piotr Sarzyński
11.03.2025
Reklama