Kraj

Kto w Polsce łamie konstytucję?

Piotr Skornicki / Agencja Gazeta
Konstytucję złamano w ostatnim czasie na pewno czterokrotnie. Choć PiS to kwestionuje.

Wbrew pozorom wcale niełatwo ustalić, na czym polega łamanie konstytucji (mowa o tej obowiązującej). Jej art. 7 powiada: „Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa”. Konstytucja z 1952 r. miała podobny (do pewnego stopnia) przepis ustalający obowiązek ścisłego przestrzegania prawa przez organy państwowe i obywateli.

Dekret o stanie wojennym z 1981 r. został wydany przez Radę Państwa, ale, co od razu zauważono, stało się to z pogwałceniem ustawy zasadniczej. Rada Państwa mogła wydawać dekrety pomiędzy sesjami Sejmu, ale wtedy takowa trwała. Na pewno Rada Państwa złamała ówczesną konstytucję. Ale czy złamał ją także Stanisław Piotrowicz, wtedy prokurator, a obecnie poseł i jeden z głównych teoretyków łamania prawa, a w szczególności konstytucji?

Nie ma wątpliwości, że Piotrowicz złamał prawo w latach 80. Nie tylko jako organ władzy, ale także jako obywatel. Ale czy złamał wtedy obowiązującą ustawę zasadniczą? Myślę, że nie, ponieważ sylogizm „jeśli konstytucja wymaga działania organów państwa na podstawie i w granicach prawa, to każde złamanie prawa jest zarazem naruszeniem konstytucji” – nie jest poprawny.

Prowizorycznie można powiedzieć, że złamać mogą konstytucję tylko te władze publiczne, których obowiązki są wyraźnie wyrażone w ustawie zasadniczej. Wynika to także z zasady bezpośredniego stosowania konstytucji. Jak zaraz zobaczymy, powyższe ustalenia – jeszcze raz zaznaczam, że prowizoryczne (innych zresztą nie będę proponował) – mają spory margines niepewności.

Wyżej wspomniałem o Piotrowiczu jako teoretyku łamania konstytucji. Raczył on zauważyć, że PO, czyli partia polityczna, złamała konstytucję. Działalność partii politycznych jest przedmiotem art. 13, który zakazuje istnienia organizacji politycznych programowo odwołujących się do nazizmu, faszyzmu i komunizmu czy propagujących nienawiść rasową i narodowościową. Przypuszczam, że Piotrowicz nie miał na myśli art. 13, ale to, że PO głosowała za ustawą o Trybunale Konstytucyjnym z czerwca 2015 r., uznaną przez TK za częściowo niekonstytucyjną. Tedy Piotrowicz wyraził się nader nieprecyzyjnie. Partia polityczna nie jest władzą publiczną i dlatego nie może złamać konstytucji jako organ państwa. Tego dokonał Sejm VII kadencji, w którym PO odgrywała rolę dominującą, ale nie może być utożsamiana z parlamentem.

Nota bene, Piotrowicz był zapewne moim studentem, co nie przynosi mi zbytniej satysfakcji. Wprawdzie uczyłem go nie logiki czy prawa państwowego (dzisiaj mówi się o prawie konstytucyjnym), ale filozofii, ale zawsze starałem się przekonać swoich słuchaczy do precyzyjnego wyrażania myśli. Najwyraźniej postulaty te nie trafiły do wszystkich.

Konstytucja z 1997 r. zawiera szereg przepisów dotyczących obowiązków nie tylko władz publicznych, np. wymaga poszanowania sprawiedliwości społecznej, dbania o środowisko, troski o kulturę, dziedzictwo narodowe itd. Można by np. utrzymywać, że panowie Gliński i Szyszko, odpowiednio ministrowie zajmujący się kulturą i ekologią, łamią konstytucję, ponieważ ich działania w zakresie dziedzin, za które są odpowiedzialni, nie są – oględnie mówiąc – nadmierne przekonujące.

To jednak są kwestie podlegające różnorodnym ocenom i trudne do jednoznacznego rozstrzygnięcia. Dlatego lepiej nie stosować w takich przypadkach raczej poważnego zarzutu łamania ustawy zasadniczej. Dlatego przyjąłem, że o łamaniu konstytucji należy mówić tylko wtedy, gdy wiadomo, o jakie władze publiczne chodzi i gdy zostało wyraźnie wskazane, jakie obowiązki są ewentualnie naruszane.

Dyskusja dotycząca łamania konstytucji obecnie dotyczy niemal wyłącznie kwestii wokół TK. Sprawę ustawy czerwcowej można uznać za załatwioną, skoro została ona rozstrzygnięta przez sąd konstytucyjny, a stosowne orzeczenie zostało opublikowane w sposób prawem wymagany. Andrzej Duda, Marek Kuchciński i premier Szydło, a więc najważniejsze władze publiczne (taka jest oficjalna kolejność: Prezydent RP, Marszałek Sejmu, Prezes Rady Ministrów) lub ich najwyżsi przedstawiciele, zgodnie utrzymują, że TK złamał konstytucję, a dokładniej artykuł 197 ustawy zasadniczej.

Ma być tak dlatego, że nie procedował w dniach 8–9 marca (dalsze posiedzenia nie są istotne dla rozważanej materii), tj. gdy rozpatrywał konstytucyjność noweli z 22 grudnia 2015 r, wedle jej przepisów proceduralnych, ale bezpośrednio zastosował konstytucję.

Już kilkakrotnie przedstawiłem argumentację, że TK nie mógł postąpić inaczej pod groźbą wydania postanowienia niezgodnego z konstytucją. Byłoby ono pozbawione podstawy prawnej, gdyby orzekało niezgodność noweli z konstytucją, lub naruszałoby niezawisłość sędziowską, gdyby orzeczenie stwierdzało zgodność. Jak na razie nikt nie wykazał, że moja argumentacja jest bezzasadna, a wiele osób się z nią zgadza.

Dodam, że ci, którzy utrzymują, ze TK naruszył konstytucję, sami nie bardzo wiedzą, o czym rozprawiają. Duda i Szydło twierdzą, że nie było żadnego orzeczenia lub że było jakieś pseudoorzeczenie, natomiast Jarosław Kaczyński, tj. ponoć najważniejsza osoba w państwie (ale, trzeba dodać, żadna władza publiczna), powiadomił świat, że orzeczenie mogłoby być opublikowane jako coś historycznego, ale po uchwaleniu nowej ustawy o TK.

Wszelako orzeczenie historyczne jest normalnym orzeczeniem, skoro ma być opublikowane. Korzystając z pewnej dobrze znanej analogii, można powiedzieć, że wedle niektórych nikt nas nie przekona, że orzeczenie jest orzeczeniem TK, podobnie jak nikt nas nie przekona, że białe jest białe, a czarne jest czarne.

A oto lista naruszeń czterech rzeczywistych naruszeń konstytucji związanych z TK:

1. Sejm RP VIII kadencji złamał konstytucję, unieważniając uchwały Sejmu VII kadencji w sprawie wyboru sędziów TK, ponieważ nie ma kompetencji do uchylania uchwał parlamentu – ani na podstawie ustawy zasadniczej, ani na podstawie regulaminu sejmowego.

2. Prezydent RP złamał konstytucję, nie przyjmując ślubowania od poprawnie wybranych sędziów, natomiast przyjmując ślubowanie od trzech sędziów wybranych nieprawomocnie. Kwalifikacja ta jest związana z orzeczeniem TK z 3 grudnia 2015 r., prawomocnego i ogłoszonego w „Dzienniku Ustaw”.

3. Prezes Rady Ministrów RP złamał(a) konstytucję przez nieopublikowanie wyroku TK z dnia 9 marca 2016 r.

4. Wszystkie trzy wyżej wymienione władze publiczne RP złamały konstytucję przez przyznanie sobie kompetencji do oceniania legalności orzeczeń TK i nieuznawania ich za ostateczne, do czego nie mają prawa w świetle wyraźnych postanowień ustawy zasadniczej.

Ktoś jednak może zauważyć, że wokół punktów 1–4 toczy się ożywiona debata i prezentowane są rozmaite stanowiska. To prawda, ale potrzebne są niejakie uściślenia.

Po pierwsze, trzeba koniecznie odróżniać postulaty de lege ferenda i konstatacje de lege lata. Być może trzeba wprowadzić jakąś kontrolę orzeczeń TK, przynajmniej w pewnych przypadkach. Pomijając delikatność takiego rozwiązania z uwagi na zasadę podziału prac, jest to rzecz do dyskusji, natomiast enuncjacje np. Beaty Kempy czy Jacka Sasina, że kwestionują działania TK, kierując się ustaleniami prawa obowiązującego w Polsce, czyli de lege lata, nie mają żadnego znaczenia poza ich własnymi odczuciami.

Krzysztof Szczerski, minister w Kancelarii Prezydenta, utrzymuje, że rozstrzygnięcie, jak to jest z TK, jest trudne, ponieważ toczy się na ten temat spór prawny. Ma rację, ale przy bardzo osobliwym rozumieniu słowa „spór”.

Faktycznie, kilka osób, np. eksperci, na których powoływał się kiedyś Zbigniew Ziobro (na razie pomijam bliżej nieznane efekty pracy zespołu sejmowego powołanego przez Kuchcińskiego), ma wątpliwości co do trafności stwierdzeń 1–4, ale (nikogo nie urażając) naukowa ranga tych osób jest niezbyt imponująca.

W pewnym sensie teza Szczerskiego jest trafna, gdyż problem TK dotyczy w pierwszym rzędzie kwestii prawnej, natomiast propaganda prezydencko-rządowa stara się rzecz przedstawić jako konflikt głównie polityczny. Nie wiem, czy celowo, czy nie, ale taka narracja ukrywa wskazane wyżej naruszenia konstytucji.

I kto upolitycznia TK? To pytanie jest retoryczne.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama