Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Lista normalności. Nominacje generalskie po Macierewiczu

1 marca mają zostać wręczone pierwsze od ponad roku awanse generalskie. 1 marca mają zostać wręczone pierwsze od ponad roku awanse generalskie. Sławomir Kamiński / Polityka
Wykaz oficerów, którzy 1 marca dostaną nominacje i awanse generalskie, jest tak oczywisty i niekontrowersyjny, jak... powinien być w poważnym kraju.

Jeśli lista nominacji wyznaczy politykę kadrową nowego szefa MON i – szerzej – zmianę po dymisji Antoniego Macierewicza, to można tylko odetchnąć z ulgą. Lista przedstawiona przez BBN liczy 14 nazwisk i została opublikowana w sobotę, 24 lutego, rano. MON i BBN, poza oficjalnym zawieszeniem broni i zapowiedzią pokoju na wielu frontach, zakończyły również wojnę na przecieki. Więc mimo że zapowiedź nominacji padła już w połowie mijającego tygodnia, media musiały czekać „aż” trzy dni. Powróciła tradycja publikowania zaakceptowanej już przez prezydenta listy nazwisk po zakończeniu formalności, co samo w sobie jest godne odnotowania. Po okresie, w którym spekulacje dominowały nad faktami – bo tych koniec końców nie było – ma być znowu normalnie i zgodnie z procedurami. I gdy się spojrzy na listę – jest!

Warto rozważyć najpierw, jakie decyzje były najpilniejsze z punktu widzenia potrzeb Sił Zbrojnych, rozumianych obiektywnie, a nie jako wizja konkretnego polityka – ministra obrony narodowej i prezydenta RP. Choć to między Mariuszem Błaszczakiem a Andrzejem Dudą zapadły ustalenia co do poszczególnych nazwisk, to część z nich zapewne wynika z luk, jakie ostatnie kilkanaście miesięcy i poprzednich lat powstały w całym systemie wyznaczeń i awansów. Zapełnienie tych luk jest priorytetem, co dzisiaj widać bardzo wyraźnie.

Czytaj także: Błaszczak przejmuje schedę po Macierewiczu. Zastanie wielki bałagan

Kto otrzyma nominację generalską?

Było tzw. oczywistą oczywistością, że czwartą gwiazdkę powinien otrzymać gen. broni Leszek Surawski, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Szef BBN Paweł Soloch zapowiedział to wprost w ubiegłym tygodniu. „Pierwszy żołnierz RP” winien nosić dystynkcje równe większości jego kolegów – szefów sztabów i szefów obrony państw członkowskich NATO i Unii Europejskiej. Pomaga to nie tylko w wojskowej dyplomacji, którą prowadzi, ale oddaje należną Polsce pozycję w Sojuszu, w szczególności na jego wschodniej flance. Przez ponad rok, jaki minął od czasu dymisji i zdjęcia munduru przez generała Mieczysława Gocuła, Wojsko Polskie nie miało czterogwiazdkowego oficera najwyższej rangi.

Surawski awans na generała broni otrzymał w 2016 roku, od stycznia 2017 roku jest szefem Sztabu Generalnego. Choć początkowo uznawano go za nominata Antoniego Macierewicza (trzy istotne awanse służbowe w ciągu roku), to od czasu objęcia najwyższych wojskowych funkcji w kraju (był też wyznaczonym przez prezydenta kandydatem na naczelnego wodza na czas wojny) był coraz mniej skłonny akceptować politykę ministra. To zresztą miało być powodem, dlaczego wbrew namowom BBN nazwisko Surawskiego nie było ujmowane we wnioskach MON o awanse. W prasie krążyły wręcz pogłoski o zamiarze dymisji. Krok ten ubiegła dymisja Macierewicza, co daje szansę Surawskiemu na dokończenie trzyletniej kadencji szefa Sztabu, z opcją jej przedłużenia.

Szef Sztabu nie jest jedynym awansowanym generałem w tej instytucji. W obliczu zapowiadanej zmiany roli SG WP, przywrócenia mu funkcji dowodzenia oraz zapewne powiększenia personalnego awansów można było oczekiwać również dla zastępców szefa Sztabu i szefów zarządów. Po reformie struktury dowodzenia w 2014 roku to Sztab utracił wielu najwyższych rangą oficerów na rzecz dwóch dowództw centralnych. Teraz jego „generalski” potencjał trzeba odbudować.

Drugą gwiazdkę otrzymał zatem generał brygady Adam Joks, powołany do sztabu całkiem niedawno na funkcję trzeciego zastępcy szefa. Można też było przewidywać, że awans na generała brygady otrzyma któryś z pułkowników powołanych w ostatnich latach na szefów zarządu sztabu. I tak się stało – na liście figuruje nazwisko pułkownika Szymona Koziatka, zastępcy szefa zarządu planowania i programowania rozwoju Sił Zbrojnych. Trzeba w tym momencie zastrzec, że część nominacji dokonanych w okresie rządów Antoniego Macierewicza – również w Sztabie Generalnym – spotkała się w wojsku z krytyką i może być dziś oceniana na tyle negatywnie, że oficerowie ci na awanse będą musieli jeszcze poczekać – i zasłużyć.

Jakie awanse generalskie poza Sztabem Generalnym?

Poza Sztabem Generalnym awanse objęły oba istniejące dowództwa najwyższego szczebla. Trzeciej gwiazdki na naramienniku doczekali się dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych gen. dyw. Jarosław Mika i dowódca operacyjny gen. dyw. Sławomir Wojciechowski. Również oni zasłużyli na stopień trzygwiazdkowego generała z racji zajmowanych stanowisk. Inną kwestią była wykazana w ostatnich dwóch latach umiejętność lawirowania pomiędzy narzucaną przez Macierewicza polityką a możliwościami i potrzebami wojska.

W ślad za szefami dowództw mogły pójść również awanse dla ich zastępców – gen. dyw. Jana Śliwki, gen. bryg. Tomasza Mikutela czy oficerów pełniących funkcje inspektorów rodzajów wojsk w dowództwie generalnym. Na razie ich nazwiska nie znalazły się na liście awansów, ale część z nich może być w przyszłości wyznaczona na stanowiska dowódców rodzajów sił zbrojnych po przeprowadzeniu reformy dowodzenia, przywracającej osobne dowództwa. Przy okazji nominacji warto też na stałe obsadzić stanowiska inspektora sił powietrznych czy inspektora szkolenia. Wydaje się pewne, że te nazwiska znajdą się wśród kolejnych tegorocznych awansów, gdyż BBN zapowiada, iż marcowa lista to dopiero początek.

Ale chyba najbardziej na awanse czekali oficerowie „z linii”. Dowódcy brygad, skrzydeł czy flotylli, których mamy w sumie dwa tuziny, zajmują stanowiska teoretycznie generalskie. W wojskach lądowych zaś tylko jeden dowódca brygady jest jednocześnie generałem brygady. Od marca to się zmieni.

Oczywiście o hurtowych awansach nie ma mowy, to byłoby przegięciem w drugą stronę. Ale stopniowo należy dochodzić do ujednolicenia zajmowanego stanowiska z posiadanym stopniem i zapewne pierwszy krok w tym kierunku zostanie poczyniony już teraz.

Tak więc doświadczeni oficerowie w stopniu pułkownika – Jan Rydz z 1. Warszawskiej Brygady Pancernej, Dariusz Parylak z 10. Brygady Kawalerii Pancernej i Ryszard Pietras z 21. Brygady Strzelców Podhalańskich – zostali pierwszymi, którzy awansują na liniowych generałów brygady. Awans na generała dywizji otrzymał też gen. bryg. Stanisław Czosnek, przeniesiony w zeszłym roku z Wesołej do Żagania dowódca 11. Dywizji Kawalerii Pancernej. Grono liniowych dowódców awansowanych na stopień generalski uzupełnia lotnik – płk Jacek Pszczoła z 2. Skrzydła Lotnictwa Taktycznego, czyli naszego najsilniejszego komponentu bojowego z trzema eskadrami F-16 i bazami w Łasku i Poznaniu. Co ważne, wśród awansowanych na odpowiadający generałowi brygady stopień kontradmirała komandor Krzysztof Zdonek, dowódca 8. Flotylli Obrony Wybrzeża. Flotylla ta skupia morskie siły defensywne, w tym dywizjony trałowców, wyposażane w najnowsze w polskiej marynarce wojennej okręty Kormoran II.

Generałem brygady został też płk Zenon Brzuszko, wyznaczony przez Macierewicza na dowódcę wielonarodowej brygady polsko-litewsko-ukraińskiej w Lublinie. Wśród awansowanych oficerów pełniących funkcje w strukturach NATO i za granicą na liście znaleźli się gen. bryg. Krzysztof Król, zastępca dowódcy Wielonarodowego Korpusu Północ-Wschód (stanowisko przeznaczone dla dwugwiazdkowego generała), oraz nasz attaché wojskowy w Waszyngtonie, gen. bryg. Cezary Wiśniewski. To chyba największe zaskoczenie, które należy odczytywać jako podniesienie rangi polskiego przedstawiciela wojskowo-politycznego w relacjach bezpieczeństwa z najważniejszym sojusznikiem. Wiśniewski jest ważnym pośrednikiem w kluczowych dla nas negocjacjach dotyczących zbrojeń i pobytu amerykańskich wojsk, musi więc mieć na naramiennikach więcej niż jedną gwiazdkę. Być może też jest przygotowywany do objęcia stanowiska dowódczego w kraju po powrocie z USA. Wielu w Siłach Powietrznych żałowało wysłania „Wiśni” na placówkę i będzie trzymać kciuki za jego powrót.

Wciąż mamy za mało generałów

14 nazwisk na „liście Błaszczaka” świadczy o powrocie do normalności. Najwyżsi rangą oficerowie dostali należne im dystynkcje, które nie są potrzebne dla podniesienia ich ego, ale dla skutecznego prowadzenia polskiej polityki obronnej. Aż połowa nazwisk to dowódcy liniowi, na co dzień realizujący zadania w zakresie gotowości bojowej – najważniejsze dla Sił Zbrojnych.

Tych siedmiu nowych generałów nie zapełnia całej luki w korpusie najwyższych oficerów, szacowanej na 60 stanowisk, ale jest odwróceniem fatalnego trendu redukcji liczby generałów w Polsce. W ostatnich latach i miesiącach exodus z tego korpusu spowodował, że mamy najniższą w historii ich liczbę – 62. W tym roku nie da się „dorobić” kilkudziesięciu generałów.

Wiadomo, że w ostatnim roku kursy generalskie na amerykańskich uczelniach ukończyło dwóch pułkowników w stalowych mundurach – Ireneusz Nowak i Krzysztof Cur. Druga gwiazdka generała dywizji należy się z racji zajmowanego stanowiska gen. bryg. Krzysztofowi Motackiemu, dowódcy Wielonarodowej Dywizji Północ-Wschód w Elblągu. W NATO i Unii Europejskiej zastępca przedstawiciela wojskowego gen. dyw. Marek Mecherzyński zapewne niedługo zluzuje gen. broni Andrzeja Fałkowskiego i potrzebna mu jest trzecia gwiazdka. Na drugą może też liczyć nasz najważniejszy oficer w SHAPE gen. bryg. Andrzej Przekwas. Dodawszy oficerów z linii, kolejna lista 14 nazwisk mogłaby zapełnić się szybko. Zwłaszcza gdy na horyzoncie jest powiększenie sił zbrojnych jako takich, nie tylko ilościowe, ale związane np. z planem utworzenia czwartej dywizji czy włączeniem w skład regularnej armii korpusu Wojsk Obrony Terytorialnej.

Awanse generalskie ujawniły intencje ministra Mariusza Błaszczaka

Uruchomienie na nowo „produkcji generałów” jest – poza ulgą dla wojska – ważnym sygnałem politycznej zmiany po odejściu Antoniego Macierewicza. Po nazwiskach widać, że intencją Mariusza Błaszczaka jest w tym zakresie „słuchanie żołnierzy”, i że wpływ na nominacje odzyskało BBN i ufający swemu wojskowemu zapleczu prezydent Duda. W tym kontekście część komentatorów już wskazuje, że na liście awansowanych nie znalazł się jeden z ulubionych oficerów byłego ministra, gen. bryg. Wiesław Kukuła, dowódca „terytorialsów”. To dwugwiazdkowe stanowisko, ale Kukuła swoją pierwszą gwiazdkę otrzymał ledwie niecałe półtora roku temu. Projekt WOT na pewno nie zostanie zarzucony, więc generał może po prostu musi poczekać.

Jedno wszak wiadomo – sam fakt ogłoszenia nominacji świadczy o porozumieniu co do nazwisk i stanowisk. Po drugie, to start do nowej koncepcji kadrowej przy reformie dowodzenia, która ma być priorytetem współpracy MON i BBN na najbliższe miesiące. Ośrodek prezydencki od dawna obstawał, że nominacje będą, kiedy pojawi się zgodna koncepcja zmian strukturalnych. Należy przypuszczać, że skoro awanse ruszyły, nowa struktura dowodzenia jest bliżej niż dalej.

Czytaj także: Prezydent odznaczył wojskowych, którym odmawia awansów generalskich

Co dalej ze sprawą gen. Kraszewskiego?

Na tle rozważań o generałach trzeba wspomnieć o jeszcze jednym z nich. Nadal nie została pozytywnie załatwiona sprawa gen. bryg. Jarosława Kraszewskiego, głównego wojskowego doradcy prezydenta w BBN. Kraszewski został przez służby Macierewicza pozbawiony dostępu do niejawnych informacji.

Po zmianie premiera odwołał się od tej decyzji i oczekuje na rozstrzygnięcie, które merytorycznie rozpatruje koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński. Jeszcze na początku tygodnia krążyły słuchy, że decyzja w sprawie Kraszewskiego zapadnie na dniach i generał odzyska wszelkie poświadczenia. Na razie tak się nie stało.

Więcej o sporze o nominacje generalskie: Stan permanentnej wojny między MON a BBN

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama