Również dziś tygodnik „Sieci” publikuje wywiad – 11 stron – braci Jacka i Michała Karnowskich z ambasadorem Rosji w Polsce, mniejsza o nazwisko, bo to po prostu kremlowski funkcjonariusz, który ani na krok nie odstępuje od putinowskiego przekazu. Pan ambasador metodycznie jak robot powtarza to, co słyszymy od dawna: NATO złe, na Ukrainie burdel, w 1939 r. Związek Radziecki nie napadł na Polskę, stalinizm nie był taki najgorszy – i tym podobne brednie.
Czytaj też: Kaczyński ma nowy plan? Co piszczy w PiS
Po co taki wywiad?
Bracia Karnowscy uprzejmie i nadzwyczaj cierpliwie z panem ambasadorem polemizują. Tu zarzucą kłamstwo, tam sprostują, ówdzie zaprotestują.
Gdy pan ambasador raczył zauważyć, że to na Rosję zawsze napadano, bracia Karnowscy ripostują: „Z wyjątkiem Finlandii w 1940 r. i Polski w 1939 r.”, na co pada odpowiedź: „Co do Finlandii można dyskutować, ale przed wojną, w której Finlandia była sojuszniczką Niemiec, trzeba było odsunąć granicę od Leningradu. Co do wydarzeń z września 1939 r., jak wiadomo, postrzegamy je inaczej, niż to jest powszechnie postrzegane w Polsce”. Co na to bracia Karnowscy? Płynnie przechodzą do kolejnego wątku. I tak mniej więcej wygląda to przez bite 11 stron.
Powstaje pytanie: po co przeprowadzać taki wywiad? Po co rozpowszechniać rosyjską propagandę?
Redakcja „Sieci” tłumaczy: „Warto nawet w tak napiętej sytuacji zapytać twardo i bezkompromisowo o te kwestie, które są dla polskiej opinii publicznej ważne.