Prezydent Duda zaczął meblować prezydencję Polski w UE. To się może skończyć kompromitacją
Trzy świąteczne dni na początku maja to zwykle moment większej aktywności prezydentów. W tym roku Andrzej Duda wykorzystał ten czas szczególnie, bo to już przedostatni raz, kiedy ma szansę zwracać się do Polaków z tego stanowiska. A w przyszłym roku jego słowa nie będą już miały politycznego znaczenia – raczej tylko symboliczne, bo prezydent będzie się powoli pakował przed rychłym zakończeniem swojej kadencji.
Wśród wielu tematów, które Andrzej Duda poruszył w tym roku, warto zwrócić uwagę na jeden: rozpoczynającą się w styczniu przyszłego roku półroczną prezydencję Polski w Radzie UE. Raz na kilkanaście lat każdy kraj Unii ma szansę przewodniczyć pracom tej unijnej instytucji reprezentującej państwa członkowskie. To okazja, żeby wywrzeć większe piętno na działalności Unii niż w pozostałych miesiącach i latach – trzeba to tylko zrobić umiejętnie. Wypowiedzi prezydenta i jego współpracowników z ostatnich dni sugerują jednak, że Andrzej Duda będzie raczej próbował coś ugrać na krajowym podwórku. A to wróży jak najgorzej.
Czytaj też: Sikorski wyznacza cele, gdy sytuacja na świecie jest groźna. Reakcja Dudy nie mieści się w głowie
Rząd rządzi, prezydent reprezentuje
Zacząć trzeba od banału, czyli art. 146 konstytucji, który mówi jasno: „Rada Ministrów prowadzi politykę wewnętrzną i zagraniczną Rzeczpospolitej Polskiej” oraz „sprawuje ogólne kierownictwo w dziedzinie stosunków z innymi państwami i organizacjami międzynarodowymi”. Wynika z niego więc, że – po pierwsze – polityka zagraniczna Polski jest jedna.