Nocna eksplozja na polu w Osinach. Szef MON: Rosja znów prowokuje, to ich dron
„Wstępnie mamy do czynienia z dronem wojskowym. Najprawdopodobniej do jego uszkodzenia doszło na skutek działania materiałów wybuchowych. Na miejsce jedzie biegły wojskowy” – powiedział Grzegorz Trusiewicz z prokuratury okręgowej w Lublinie.
Osiny, lubelszczyzna, ok. 100 km od granicy z Ukrainą. Policja odnalazła nadpalone, metalowe i plastikowe szczątki. https://t.co/tdwN6vQ0cq pic.twitter.com/zz3D7Wmi2V
— 1 Star (@PawelSokala) August 20, 2025
Po południu pojawiły się już oficjalne informacje: „Kolejne naruszenie naszej przestrzeni powietrznej ze Wschodu potwierdza, że najważniejszą misją Polski wobec NATO jest obrona własnego terytorium”, napisał minister spraw zagranicznych, który zapowiedział „protest wobec sprawcy”.
Potem na specjalnej konferencji prasowej szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz potwierdził, że mamy do czynienia z naruszeniem naszego terytorium przez rosyjski dron. „Rosja po raz kolejny prowokuje państwa NATO. Po incydentach dronowych, które miały miejsce w Rumunii, Litwie, Łotwie, po raz kolejny mamy do czynienia z rosyjskim dronem. To szczególny moment, kiedy trwają dyskusje o pokoju”, mówił Kosiniak-Kamysz.
Nadpalone elementy w polu
Informacyjna Agencja Radiowa podała rano, że obiekt, który spadł na pole kukurydzy, eksplodował. Do zdarzenia doszło we wsi Osiny w powiecie łukowskim (województwo lubelskie). Miejscowość leży ponad 100 km od granicy z Ukrainą. Jak dodała policja, zgłoszenie dostała po godz. 2 w nocy. Aspirant sztabowy Marcin Józwik z łukowskiej komendy powiedział w TVN24: „W polu kukurydzy znaleźliśmy nadpalone elementy różnej wielkości porozrzucane w promieniu kilkudziesięciu metrów. Są to nadpalone szczątki metalowe i plastikowe”.
Miejsce zdarzenia zostało zabezpieczone przez policję i straż pożarną, teren jest zamknięty dla osób postronnych, na miejscu rozpoczęło się prokuratorskie dochodzenie.
W trzech domach powybijane były szyby, ale nikt nie ucierpiał w wyniku eksplozji. „W trybie pilnym został zwołany Gminny Zespół Zarządzania Kryzysowego w celu koordynacji działań. Władze gminy apelują do mieszkańców o zachowanie spokoju i nieuleganie panice. Sytuacja jest monitorowana” – napisano rano na portalu Łuków.tv. Temu serwisowi jeden z okolicznych mieszkańców powiedział: „Obudził mnie potężny huk, od którego zatrzęsły się szyby w oknach. Wyjrzałem na zewnątrz, ale niczego nie dostrzegłem. Dopiero rano zauważyłem światła policyjnych radiowozów”.
Lokalne władze poinformowały, że na polu nie ma krateru.
Czy to mógł być pocisk albo dron?
„Jeszcze nie zostało dokładnie ustalone, z czym mieliśmy do czynienia. Nie ma oczywiście żadnego niebezpieczeństwa dla mieszkańców i nikt nie został poszkodowany” – mówił rano w „Sygnałach dnia” w radiowej Jedynce wiceszef MSWiA Czesław Mroczek. Dziennikarze pytali, czy mógł to być rosyjski pocisk. Wiceminister stwierdził, że „nie może teraz tego potwierdzić”. „W tej chwili nie ma na to wystarczających dowodów. Trwa postępowanie, pracują eksperci i oczywiście przekażemy opinii publicznej informacje” – dodał.
Stanowisko wydało rano Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych. „W odniesieniu do informacji o znalezieniu szczątków obiektu na terenie powiatu łukowskiego informujemy, że po przeprowadzeniu wstępnych analiz zapisów systemów radiolokacyjnych minionej nocy nie zarejestrowano naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej ani z kierunku Ukrainy, ani Białorusi” – napisano w komunikacie. I dalej: „Aktywowane zostały Lotnicze oraz Naziemne Zespoły Poszukiwawczo-Ratownicze celem sprawdzenia rejonu zdarzenia”.
Przed południem pierwszą konferencję prasową zwołał szef MON. „Przed chwilą odebrałem ostatnie meldunki od dowódcy operacyjnego. Po pierwsze, trwają intensywne działania wszystkich służb. Jeśli chodzi o analizę tego zdarzenia, każda wersja musi być brana pod uwagę. Jesteśmy państwem graniczącym z miejscem, gdzie trwa pełnoskalowy konflikt” – stwierdził Władysław Kosiniak-Kamysz. Dodał, że brane pod uwagę scenariusze to: dron białoruski, rosyjski, przemytniczy lub akt sabotażu.
„Drony są małymi obiektami, bo najprawdopodobniej mówimy o dronie, który się rozbił. Nie nosi on na razie znamion, które świadczyłyby od razu o charakterze militarnym” – stwierdził szef MON. Portal „Rzeczpospolitej”, powołując się na nieoficjalne informacje, napisał, że mógł to być dron typu shahed, których używają Rosjanie.