Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Pułapka miłości

Fot. Leszek Zych/ TP Fot. Leszek Zych/ TP
Czy powinniśmy wierzyć w szczerość miłosnych deklaracji polityków? Czy polityka miłości dobrze się sprzedaje w mediach i zjednuje nowych wyborców? – rozmowa z dr. Markiem Skałą, który wie jak „czytać” polityków.

Czy polityka miłości dobrze się sprzedaje?

Marek Skała: Źle się sprzedaje. Media kochają krew, afery, kłótnie, a taka polityka miłości jest strasznie nudna, nie budzi żadnych emocji. Media oczekują, że będą miały co pokazać, stąd spore zainteresowanie na przykład konferencjami Palikota. On niemal jednoosobowo zastąpił niszczarki Ziobry, bure suki Dorna, Wehrmacht Kurskiego i ZOMO Kaczyńskiego. Jednak czymś innym są gadżety posła Palikota, czym innym gadżety ze strony ministra. Jeśli na dowód winy minister Ziobro przynosi niszczarkę, by wzmocnić tezę o większej winie, bo dowody zostały zniszczone, to jest to chore. Rządowi takie zwiększanie siły własnych słów nie przystoi, opozycja może więcej. Stąd, choć media za miłością ze strony polityków nie przepadają, to dla rządu polityka miłości może być skuteczną techniką. Premier ma być skuteczny, rzetelny, unikać konfliktów. Opozycja nie musi. Mimo, że z polityką miłości Tuska jest nudno, to dla Polski korzystniej. Życie to nie tabloid.

Teraz w jego ślady idzie Jarosław Kaczyński, który zrywa z ostrym językiem, zapowiada, że będzie łagodniejszy. Czy opozycja może na tym zyskać?

- Musieliby być mocniejsi merytorycznie, nie wiem, czy mają do zaproponowania coś więcej poza dawniejszym atakiem, a dziś deklarowaną łagodnością. Tymczasem wyrzucono z PiS połowę pierwszego rządu, specjaliści od jazdy Melexem raczej Dorna nie zastąpią. Nie ma też Marcinkiewicza, Sikorskiego, Borusewicza, Ujazdowskiego. Z nowej, albumowej wersji historii PiS zostali wymazani - polityka miłości wyraźnie nie objęła „zdrajców". Poważnie mówiąc - wątpię. Przeciwników PiS przebrany Jarosław Kaczyński pozyska niewielu, może jednak stracić swoje skrzydło radykalne. Wystarczy rzucić okiem na internetowe komentarze - jakaż tam jest paleta obelg i inwektyw wobec PO. Czy ich autorzy, wykreowani przez kilka lat przez duet Kurski-Kaczynski nie poczują się dziś zdradzeni? Nie może być też tak, że przez dwa lata politycy opluwali, a teraz przepraszają. I ja mam w to uwierzyć? Z soboty na niedzielę? Bo jak mamy rozumieć te przeprosiny? Skoro wtedy Kaczyński nie był prawdziwy, to czy możemy być pewni, że teraz jest? Czy nie pokazuje nam po prostu kolejnej maski?

No i nie wiemy, kto właściwie został przeproszony. Jarosław Kaczyński przepraszał „polskich inteligentów", tych „prawdziwie etosowych, którzy poczuli się urażeni" niefortunnymi wypowiedziami. Nadal nie wiemy czy przeprosił tych, którzy są „tam, gdzie stało ZOMO" czy „łże-elity".

- Chodziło mu o inteligencję, ale ja nie czuję się przeproszony. Ja jestem z podwórka, nie jestem inteligencja. A Jarosław Kaczyński, jako premier rządu okłamał mnie kilka razy, zwymyślał od zomowców, zwolenników mafii i zarzucił współpracę z mordercami księdza Popiełuszki. Nie oczekuję od niego przeprosin. Ale jeśli się odważy i to zrobi, powiem po chrześcijańsku - przeprosiny przyjmuję. I odeślę go „na drzewo". Proszę pamiętać, że to on podobno zrozumiał swój błąd i dlatego przeprosił. Nie oznacza to wcale, że z tego powodu mam go zacząć od jutra szanować. Bo za co?

Jakaś pokuta?

- To już jego sprawa. Jeśli jednak ktoś przeprasza, to powinien powiedzieć za co i naprawić ewentualne błędy. A nie domagać się natychmiastowego szacunku i zaufania, bo po trzech latach agresji przestał. Przypomnijmy, że normalność, którą dziś proponuje PiS jest dla wielu ludzi normalna, i że nikt z tytułu bycia kulturalnym i grzecznym nie oczekuje jakiegoś specjalnego traktowania.

A pana zdaniem przeprosiny Kaczyńskiego na kongresie PiS takie nie były?

- Zastanawia mnie dlaczego sześćdziesięcioletni mężczyzna nagle postanawia się zmienić. Co takiego traumatycznego stało się nagle w jego życiu? Wygląda to wyłącznie na koniunkturalny gest. Okazało się, że ta „kurskometafizyka" nie przynosi efektów i coś trzeba zrobić.

Ale czy sama Platforma, która przecież podczas kampanii wyborczej w 2007 r. narzuciła politykę miłości była w jej uprawianiu konsekwentna?

- Była i nie była jednocześnie. Premier Tusk, rzeczywiście łagodzi, uspokaja, nie kłóci się, z jego ust nie padają agresywne czy obraźliwe sformułowania. Jednak Niesiołowski czy Palikot używają ich nadmiernie. Dlatego wydaje się czasem, że ta trójka to władze PO. Ale media nie kochają polityki miłości, wielu ministrów się nie zaprasza do studia. Bo i po co - nikogo w kamasze nie wezmą, pielęgniarek nie oskarżą, burą suką czy wykształciuchem nie nazwą.

Widać, że PiS jakby trochę zapożyczał od PO tej strategii miłości.

- To prawda, to dobry ruch na dziś. Jednak jak długo to wytrzyma? Ja w tę przemianę nie wierzę, bo nikt nie wyjaśnił mi z jakiego stało się to powodu. Nowa twarz pod wybory?

Ale może będą jakieś dobre strony tej miłości i pokoju?

- Mogą być, bo Donald Tusk ma teraz szansę, by wykorzystać ten czas i coś zrobić, przeprowadzić kilka rzeczy bez  ataków „nowego PiS". Jeśli to się uda, słupki rządu wzrosną.  Jeśli PiS znów zmieni zdanie i ostro zaatakuje - ich zapowiedzi o erze współpracy i łagodności okażą się nieszczere. PiS, jak zresztą zwykle zbudował pułapkę i w nią sam wpadł.

To jak długo politycy wytrwają w tym „kochajmy się"?

- To się szybko skończy, gdy okaże się, że PiS-owi nie tylko nie przybywa wyborców, ale odchodzą dotychczasowi, traktujący ten sposób uprawiania polityki jako zdradę. Kiedy okaże się, że polityka miłości rani bojowników.

Dr Marek Skała - jest specjalistą od kreowania wizerunku, wykładowcą z zakresu PR, ma własną firmę zajmującą się szkoleniami m. in. w zakresie wystąpień publicznych, zarządzania w kryzysie, technik negocjacyjnych i in.


Tuska i Kaczyńskiego „kochajmy się"

Donald Tusk:

  • „(...) największym źródłem mojego szczęścia dzisiaj jest to, że ja mam w pamięci i w sercu dzień sprzed dwóch lat, kiedy mówiłem z przekonaniem, że w życiu tak naprawdę najważniejsza nie jest władza, tylko miłość.  I że dzisiaj wiem dobrze, że Polacy postawili na tę jasną stronę, uwierzyli, że w naszej ukochanej Polsce można coś budować bez konfliktów, bez agresji, w atmosferze takiego wzajemnego zrozumienia i miłości. Ja wiem, że jesteśmy zdolni do wielkich rzeczy i zrobimy wielkie rzeczy, dlatego że wierzymy w to, że miłość jest w życiu najważniejsza". (wieczór wyborczy, październik 2007 r.)

Jarosław Kaczyński:

  • "Różnice poglądów są rzeczą zwykłą i normalną w demokracji, wojna jest rzeczą niepotrzebną". (po spotkaniu z Donaldem Tuskiem, 11 lutego 2009)
  • "Jestem przekonany, że nasza rozmowa - merytoryczna i poważna, jest potrzebna, a nawet niezbędna dla współpracy rządu i opozycji w sprawach dla kraju najważniejszych. Taka rozmowa musi mieć charakter ściśle merytoryczny, a nie jedynie propagandowy. Tylko wtedy ma sens". (z listu do Donalda Tuska, 3 lutego 2009)
  • „W życiu publicznym powinna mieć miejsce konkurencja, a nie ostre starcie, pokój, a nie wojna. Apeluję, by ten sposób myślenia przyjęli wszyscy, by odeszły pomówienia, zły język, odrzucanie faktów". (kongres PiS, 31 stycznia/1 lutego 2009)
  • „PiS rodził się z inteligenckiego etosu, nigdy nie miał antyinteligenckich tendencji, wiele grup inteligencji nas popiera. Ale była też wielka akcja, o której nie chcę wspominać, były słowa, czasem niefortunne. Być może są polscy inteligenci, ci prawdziwie etosowi, którzy poczuli się urażeni. Dlatego z tego miejsca chcę powiedzieć głośno i mocno: przepraszam". (kongres PiS, 31 stycznia/1 lutego 2009)
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną