Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Łoś na torach

Może choć raz uda się nam zostać liderem w dziedzinie ochrony przyrody

Czy łosie muszą ginąć pod kołami pociągów?  Ostatnio coraz więcej jest tych przypadków, zwłaszcza w okolicy Biebrzańskiego Parku Narodowego, gdzie zwierzęta, wielkie i może dlatego nie odczuwające strachu przed byle czym, a z pewnością poszukujące teraz pożywienia, wędrują i przekraczają tory kolejowe. W ciągu zaledwie kilku tygodni tego roku, nad Biebrzą, zginęły dwa łosie. W makabrycznych okolicznościach: jedno ze zwierząt, jeszcze żywe, lokomotywa wlokła kilka kilometrów aż do stacji, bo kierujący nią człowiek nawet się po zderzeniu nie zatrzymał. W miniony wtorek zginął kolejny łoś, na trasie Grajewo - Ruda. Zresztą giną nie tylko łosie, także dziki i sarny.

Tymczasem kilka lat temu prof. Simona Kossak, wspaniały biolog i przyrodnik, wynalazła sposób na odstraszanie zwierząt. Urządzenia odstraszające pomysłu prof. Kossak wydają dźwięki informujące zwierzęta o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Jak się okazuje - bardzo skutecznie. Wiadomo, bo 62 urządzenia odstraszające zainstalowała już PKP PLK na trasie z Mińska Mazowieckiego do Siedlec. Jak meldują kolejarze i przyrodnicy, TO DZIAŁA. Na trasie, gdzie kiedyś najczęściej ginęły zwierzęta wreszcie nie dochodzi do takich zdarzeń. Urządzenia odstraszające, skoro tak dobrze się sprawdziły w praktyce, można by instalować również na innych trasach, gdzie tory przecinają drogi wędrówki zwierząt: takie miejsca są dobrze znane i kolejarzom i przyrodnikom. Odstraszacze, jak twierdzą fachowcy, są skuteczniejsze niż specjalne kładki nad torami, które zwierzęta nie zawsze potrafią odnaleźć i zaakceptować.

Oczywiście, chodzi o pieniądze: koszt jednego odstraszacza i jego montaż to około 35 tys. zł. Urządzenia trzeba instalować w odpowiedniej odległości od siebie, żeby ich działanie dawało efekt. Mimo trudności, Polskie Linie Kolejowe (PKP PLK) są tym jednak faktycznie zainteresowane. Na szczęście.

W piątek 20 lutego, PKP PLK organizuje nawet „Piknik łosiowy" w okolicy stacji Mrozy, by zaprezentować zainteresowanym, jak w praktyce działają odstraszacze zwierząt.  Zanim jednak urządzenia staną przy torach, kolej przyrzeka wprowadzenie ograniczenia prędkości pociągów w najbardziej newralgicznych miejscach: pociągi pojadą 50 km. na godzinę. Dziś jadą  dwa razy szybciej.

Okazuje się zresztą, że nasze odstraszające urządzenia już robią furorę w krajach skandynawskich, gdzie łosie także sprawiają kłopoty, zwłaszcza kierowcom. Może choć raz uda się nam zostać liderem w dziedzinie ochrony przyrody. Bo na razie nie mamy się czym pochwalić. Na drogach giną setki tysięcy dzikich zwierząt, saren, zajęcy, a zwłaszcza jeży, które nie wbiegają przecież niespodziewanie na jezdnię. Czasem wygląda jakby kierowcy celowo na nie najeżdżali. A żaby? Wciąż nie ma dla nich bezpiecznych przejść.

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Dudowie uczą się codzienności. Intratna propozycja nie przyszła, pomysłu na siebie brak

Andrzej Duda jest już zainteresowany tylko kasą i dlatego stał się lobbystą – mówią jego znajomi. Państwo nie ma pomysłu na byłych prezydentów, a ich własne pomysły bywają zadziwiające.

Anna Dąbrowska
04.11.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną