Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Paweł Klecki – łodzianin w wielkim świecie

Szalay Zoltán – FOTO:Fortepian Szalay Zoltán – FOTO:Fortepian mat. pr.
To jeden z tych, którzy słyszeli brzmienie Łodzi w okresie jej niezwykłego rozkwitu. Następnie brzmienie łódzkiej metropolis kształtował jako muzyk, aby potem je ocalić i przenieść – z serca Łodzi do serca świata i z powrotem.

Wrócił do Łodzi w szczególnym momencie. Była jesień 1967 roku. Miał już za sobą koncerty na niemal wszystkich kontynentach świata. Nagrał dziesiątki płyt dla najlepszych międzynarodowych wytwórni, jak EMI czy Columbia. Prowadził najznakomitsze orkiestry symfoniczne w Europie i Ameryce. Należał do czołówki dyrygentów drugiej połowy XX wieku. Najważniejsze sceny koncertowe od Atlantyku po Ocean Spokojny stały przed nim otworem. Na swej drodze artystycznej spotykał takie osobistości jak królowa Belgów Elżbieta, Albert Schweitzer, papież Pius XII, Ingmar Bergman czy premier Golda Meir. A jednak wrócił, nie tylko po to, by po raz ostatni zobaczyć miasto swej młodości.

Wystawa „Paweł Klecki i muzyka Łodzi”, fot. HaWamat. pr.Wystawa „Paweł Klecki i muzyka Łodzi”, fot. HaWa

Łódź przyszłości

O losach znakomitego dyrygenta, wybitnego kompozytora i świetnego skrzypka opowiada wystawa Paweł Klecki i muzyka Łodzi w Muzeum Miasta Łodzi. Przypomina przedstawiciela łódzkiej kultury muzycznej, który, osiągnąwszy światową sławę, nadal pragnął, aby pamiętano o nim w mieście urodzenia i młodości. A spędził ją w znakomitym towarzystwie i wspaniałej aurze dźwięków niosących w sobie wieki rozwoju europejskiej muzyki. Niczym - bohaterowie Ziemi obiecanej, których odwiedził Dawid Halpern, czyli ten, który kochał Łódź, taką jaka była. „Muzyką bronili się bezwiednie przed stępieniem, jakie dawała codzienna, ciężka praca”. Sceny z tego spotkania, opisanego przez Władysława Reymonta, nie zabrakło w znakomitej ekranizacji Andrzeja Wajdy ani na wspomnianej ekspozycji. Niedługo po ukazaniu się Ziemi obiecanej w wersji książkowej, urodzi się Paweł Klecki. Kilka lat wcześniej ze światem zdążyli się przywitać jego późniejsi przyjaciele, Julian Tuwim i Aleksander Tansman. Już niedługo los rzuci każdego z nich na inny kraniec wielkiego świata.

Nawet wtedy, gdy atmosfera w Polsce i Europie gęstniała coraz bardziej, a na nieodległym horyzoncie zaczynało już majaczyć ponure widmo II wojny światowej i Zagłady, łodzianie nadal pamiętali o przebywających zagranicą i cieszących się uznaniem w muzycznym świecie Kleckim i Tansmanie. W 1938 roku redaktor Gustaw Wassercug zaprosił każdego z trójki przyjaciół, by podzielili się z czytelnikami „Głosu Porannego” wspomnieniami z młodości. Aleksander Tansman opowiedział o jednym ze swych pierwszych utworów, o „pieśni do słów Julka Tuwima, wówczas początkującego artysty”. Tuwim zwlekał z odpowiedzią: „…A Łódź – czy ja wiem? – już się nawet nie orientuję, kto ona teraz, ta moja tak boleśnie kochana Łódź…”. Natomiast Klecki przypomniał o marzeniu swego życia. Dane mu było je spełnić, ocalić i pół wieku później znowu o nim opowiedzieć, tym razem nie z piórem a z batutą w dłoni jako ceniony na świecie mistrz. Nie wspominał o rodzicach i siostrze. Przez dziesięciolecia ich imiona nie były znane. Zakrył je mrok Zagłady: Jankiel, Lea i Fajga. Napisał o Łódzkiej Orkiestrze Symfonicznej. W jej pierwszym składzie zasiadł razem z Tansmanem w 1915 roku:

„Myślę często o mojej Łodzi. W żaden sposób nie mogę i nie chcę się pogodzić z rzeczywistością, jakoby Ł.O.S. należała do przeszłości. […] Pierwszy koncert Ł.O.S. (…) dziecinne marzenia o dyrektorskiej batucie przyjmują formę zupełnie realną, decyzja o przyszłej drodze życia zostaje powzięta i jest nieodwołalna”.

Wystawa „Paweł Klecki i muzyka Łodzi”, fot. HaWamat. pr.Wystawa „Paweł Klecki i muzyka Łodzi”, fot. HaWa

Świat przeszłości

Nie minęło dziesięć lat od kiedy przepowiedział swą przyszłość jako piętnastoletni skrzypek, a stanął u boku samego Wilhelma Furtwänglera – już nie ze smyczkiem ale z batutą i coraz częściej jako młody maestro na czele orkiestry Filharmoników Berlińskich.

Zanim to jednak nastąpiło został uczniem Emila Młynarskiego i Marcelego Handelsmana. U pierwszego z nich doskonalił grę na skrzypcach, by później kontynuować edukację w Konserwatorium Warszawskim w zakresie dyrygentury i kompozycji. Drugiego poznał na Uniwersytecie Warszawskim. Rozpoczął studia, które pod kierunkiem Handelsmana podjął także po powrocie z wojny. Gdyż w 1920 roku mistrz i uczeń ruszyli na front. Obaj w stopniach szeregowych Wojska Polskiego. Paweł walczył z bolszewikami dłużej niż jego mentor. Zdemobilizowano go dopiero w grudniu. Wrócił na uniwersytet, nie przestając myśleć o rozwoju kariery muzycznej.

W 1921 roku wyjechał do Berlina. Szlak do jednej z wielkich stolic europejskiego świata muzycznego przetarł mu Juliusz Wertheim. Wcześniej w Warszawie uczył Pawła instrumentacji symfonicznej. Klecki miał już w swoim dorobku pierwsze dzieła i znalazł tak renomowanych wydawców, jak N. Simrock i Breitkopf & Härtel. Za nieco ponad dekadę obie oficyny zerwą współpracę z przybyłym z Polski kompozytorem, mimo że jego dzieła wykonywali tacy tuzi batuty jak wspomniany Furtwängler i Hermann Abendroth. Na drodze wiodącej na niemiecki Olimp muzyczny stanęło pochodzenie. Chcąc się nadal rozwijać, Paweł musiał uchodzić z ogarniętych rasistowskim szałem Niemiec. W 1965 roku w wywiadzie dla Polskiego Radia wspominał: „Furtwängler chciał mnie jeszcze zatrzymać, mnie i jeszcze kilku niearyjczyków i myślał, że mu się to uda”. Gdy rządząca w Niemczech NSDAP wpisała jego nazwisko do indeksu „Żydów w muzyce” – zresztą obok takich postaci, jak Otto Klemperer, Arnold Schönberg czy Wladimir Horowitz – Klecki miał już za sobą pobyt w Mediolanie i Charkowie. Stamtąd także musiał uciekać, najpierw przed faszystami, potem przed sowietami. Dzięki stosunkom rodzinnym żony Hildegardy osiadł w neutralnej Szwajcarii. Zamieszkał w Clarens, gdzie kiedyś przebywali też Igor Strawinski oraz Szolem Alejchem, i tu przeżył wojnę.

Wystawa „Paweł Klecki i muzyka Łodzi”, fot. HaWamat. pr.Wystawa „Paweł Klecki i muzyka Łodzi”, fot. HaWa

Wspólna teraźniejszość

Kiedy w sierpniu 1967 roku Paweł Klecki wysłał list do Artura Rubinsteina, był już światowej sławy dyrygentem. Chciał jednak nadal prowadzić koncerty w kraju swego urodzenia, który od 1959 roku zaczął odwiedzać. Ale w czerwcu 1967 roku, po klęsce wspieranych przez ZSRR państw arabskich w wojnie sześciodniowej, rządzona przez komunistów Polska zerwała stosunki z Izraelem. Klecki obawiał się, że jego przyjazd może być odczytany jako forma legitymizacji panujących stosunków politycznych. Obawy te pomógł mu rozwiać przyjaciel, rezydujący w Bernie izraelski dyplomata. W relacji przekazanej listownie Rubinsteinowi Klecki informował, że jedzie do kraju, powodowany ideą „niepogłębiania istniejącego rowu” i rozwijania dobrych stosunków na gruncie sztuki.

W dniach 8–9 września 1967 roku zainaugurował sezon artystyczny w Państwowej Filharmonii w Łodzi. W programie znalazła się I Symfonia Johannesa Brahmsa. Był to jeden z najczęściej wykonywanych przez Łódzką Orkiestrę Symfoniczną kompozytorów. Pół wieku później jeden z jej twórców, Paweł Klecki, powrócił do miasta urodzenia, by pokazać, że nie pogodził się z rzeczywistością: ocalił młodzieńcze marzenie i wciąż z rosnącym powodzeniem kultywuje na świecie wieczne piękno muzyki, które kiedyś dane mu było odkryć w Łodzi.

Meglio tardi che mai – wróciłem do rodzinnego miasta”, napisał podczas wizyty w Łodzi, „z opóźnieniem… ale wróciłem i jestem szczęśliwy”. Trzeba było kolejnego półwiecza i nastania nowego stulecia, by jego nazwisko znowu zaczęto przypominać. Najpierw za sprawą premierowych wykonań dzieł Kleckiego, w końcu za sprawą wystawy zorganizowanej przez Muzeum Miasta Łodzi, która opowiada o jego życiu i światowej karierze muzycznej. Odwiedzający ekspozycję Paweł Klecki i muzyka Łodzi mogą usłyszeć głos i muzykę artysty, zobaczyć unikalne wizerunki z różnych okresów jego życia, z krajów i kontynentów, które odwiedzał, oraz zapoznać się z dziesiątkami archiwaliów i muzealiów. Pozyskano je z około 20 instytucji kultury z kilku krajów świata, prezentując ponadto eksponaty z międzynarodowych kolekcji muzycznych łódzkiego Muzeum. Zwiedzający poznają tajemnice życia i pracy Kleckiego oraz jego przyjaciół, Tansmana i Tuwima, czyli „trzech muszkieterów z Łodzi”, którzy wyjechali z wielkiego miasta swej młodości na podbój wielkiego świata. Wystawę można zwiedzać do 10 marca 2024 roku.

Wojciech Wendland

Materiał przygotowany przez Muzeum Miasta Łodzi.

Polityka 1/2.2024 (3446) z dnia 27.12.2023; Kultura; s. 127
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Mamy wysyp dorosłych z diagnozami spektrum autyzmu. Co to mówi o nich i o świecie?

Przez ostatnich pięć lat diagnoz autyzmu w Polsce przybyło o 100 proc. Odczucie ulgi z czasem uruchamia się u niemal wszystkich, bo prawie u wszystkich diagnoza jest jak przełącznik z trybu chaosu na wyjaśnienie, porządek. A porządek w spektrum zazwyczaj się ceni.

Joanna Cieśla
23.04.2024
Reklama