W świetnej biografii Maria Vargasa Llosy, która trafia do księgarń równolegle z powieścią „Dyskretny bohater”, Tomasz Pindel zauważa, że nie można zawsze pisać arcydzieł. Owszem, bywają pisarze, którzy nie schodzą poniżej pewnego poziomu, bywają nawet i tacy, którzy piszą wyłącznie rzeczy dobre, bardzo dobre i wybitne. Peruwiańczykowi wpadki zdarzały się wielokrotnie i takim mianem należy określić również jego najnowszą książkę.
„Dyskretny bohater” to w pewnej mierze podróż sentymentalna. Vargas Llosa wraca tutaj bowiem do Piury (część powieści rozgrywa się także w Limie), a także do znanych z innych jego książek bohaterów – Litumy, Rigoberta, Lukrecji i Fonsita. Powieść zaczyna się całkiem intrygująco – szantażem. Felicito Yanaque dzielnie opiera się tajemniczym złoczyńcom, którzy wyłudzają haracze od wszystkich miejscowych biznesmenów. Na drugim planie poznajemy Ismaela Carrerę, który postanawia nie dopuścić do tego, by rodzinną firmę przejęli jego wyrodni synowie.
Vargas Llosa przeplata obie historie, zręcznie budując napięcie i pobudzając ciekawość czytelnika. Mimo to jego najnowszej powieści nie można stawiać obok arcydzieł takich jak „Miasto i psy” czy „Rozmowa w »Katedrze«”. To raczej rzecz z tej samej półki co „Zeszyty don Rigoberta” albo „Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki”, tyle że słabsza – zadziwiająco naiwna stylistycznie, ocierająca się momentami wręcz o grafomanię, z grubo ciosanymi postaciami. Oczywiście Peruwiańczyk wie, jak skonstruować niezłą intrygę, ale mimo wszystko czytelnik ma prawo oczekiwać od niego więcej niż pozycji na poziomie którejś z mniej udanych powieści Eduarda Mendozy.
Mario Vargas Llosa, Dyskretny bohater, przeł. Marzena Chrobak, Znak, Kraków 2014, s. 384