W Warszawie mgła nie jest zjawiskiem bardzo częstym, ale w kryminale Kai Malanowskiej co rusz spowija miasto. W tej mgle oficer dochodzeniowy Ada Rochniewicz i jej partner Marcin Sawicki rozpoczynają śledztwo w sprawie zamordowanej młodej kobiety. W tle pojawia się od razu kilku podejrzanych: czeczeńska dziewczyna z chłopakiem, kleryk z sekciarskiej organizacji kościelnej i niezrównoważony psychicznie odrzucony kochanek. Równie ważne jak sama intryga jest tło społeczne: stosunek Polaków do uchodźców, przemoc wobec kobiet, manipulacja religijna, która całkiem odbiera zdrowy rozsądek. Malanowska, jak wiemy z poprzednich jej książek, potrafi tworzyć wiarygodne psychologiczne postaci i tutaj tacy są jej bohaterowie: 40-letnia singielka z przeszłością i zapracowany ojciec rodziny, który nie potrafi porozumieć się z bliskimi, a życie wymyka mu się z rąk. Malanowska potrafi też dokonywać wiwisekcji mechanizmów rodzinnych – tutaj widzimy rodzinę kleryka, w której jeden z braci jest czarną owcą. Jednak główną słabością tej opowieści jest przewidywalność i schematyczność. Wiadomo, że policjanci na komendzie okażą są mizoginami i rasistami, tak jak wiadomo, że sąsiedzi w pierwszej kolejności oskarżą o morderstwo Czeczenów, wiadomo też, do czego zdolni są sekciarze. Trochę razi też podkreślana „intuicyjna” wiedza Ady i jej „czucie”. Nadprzyrodzone zdolności, podobnie jak choroba psychiczna, wydają się zbyt łatwym rozwiązaniem w kryminalnych intrygach. Całość, choć wciągająca, sprawia jednak wrażenie poprawnie odrobionego zadania literackiego. Owszem, możemy docenić, że Malanowska zyskała nowe literackie umiejętności, ale ja jednak będę czekać na następną jej książkę.
Kaja Malanowska, Mgła, Znak Literanova, Kraków 2015, s. 704