Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Muzyka

Przepych Babilonu

Recenzja płyty: Tamino, „Every Dawn’s a Mountain”

Tamino, „Every Dawn’s a Mountain” Tamino, „Every Dawn’s a Mountain” mat. pr.
Belgijski Buckley zgłębia swoje egipskie korzenie przy okazji życiowych rozliczeń.

„To nasz najciekawszy pieśniarz młodego pokolenia” – pisał mi jakieś osiem lat temu zaprzyjaźniony belgijski krytyk muzyczny. Tamino wygrywał kolejne lokalne konkursy dla debiutantów, a wkrótce potem zasypały go zaproszenia na europejskie festiwale – dwa lata temu gościł też na katowickim Offie.

Selekcjonerów i publiczność zjednał sobie głębokim barytonem, z którego zwykł płynnie przechodzić w falset, czemu też zawdzięcza porównania do Jeffa Buckleya. Wyróżniają go też bliskowschodnie akcenty – Tamino to wnuk znanego egipskiego śpiewaka i chętnie się do tej spuścizny odwołuje. Swój debiut nagrywał z muzykami z Syrii i Iraku, a na nowej, trzeciej płycie „Every Dawn’s a Mountain” gitarę akustyczną w części utworów zamienia na ud, czyli tradycyjną lutnię arabską.

28-latek rozpamiętuje tu swoje dotychczasowe życiowe straty, meandrując między minimalizmem „Willow” rozpisanego na struny i głos a smyczkowym przepychem „Babylonu”, z rzadkimi żwawszymi fragmentami w rodzaju walczyka „Sanctuary” z udziałem Mitski, u boku której ostatnio objeżdżał Amerykę. Ale jesienią wróci do Europy, by zagrać m.in. w Warszawie.

Tamino, Every Dawn’s a Mountain, Virgin

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

13 najlepszych polskich książek roku według „Polityki”. Fikcja pozwala widzieć ostrzej

Autorskie podsumowanie 2025 r. w polskiej literaturze.

Justyna Sobolewska
16.12.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną