Pretekstem i osią całej wystawy jest monumentalna (3,5x4,5 m) praca Francuza Gérarda Singera „14 lutego w Nicei”, namalowana w 1950 r. przez 21-letniego zaledwie artystę, a przedstawiająca antywojenny bunt dokerów. We Francji zakazano jej pokazywania, ale za żelazną kurtyną swym antykapitalistycznym przesłaniem oczywiście wzbudziła zachwyt. Zaproszono więc z wielkimi honorami Singera do Polski, a dzieło prezentowano najpierw w stołecznej Zachęcie, a następnie w Muzeum Narodowym w Szczecinie, gdzie było największą atrakcją do 1956 r., po czym… przepadło w magazynach na kolejne sześć dekad. Wydobywając je z otchłani niepamięci, autorzy wystawy postanowili przy okazji przypomnieć dzieła innych twórców polskich i zachodnich, którzy swego czasu doświadczyli „heglowskiego ukąszenia” i zajęło im trochę czasu, by się z niego wyleczyć. Są wśród nich naprawdę świetni artyści, jak Renato Guttuso, Xawery Dunikowski, Roman Cieślewicz, Wojciech Fangor czy Wojciech Zamecznik. Są i tacy, których historia sztuki kompletnie wymazała z pamięci. Mamy tu wizualne opowieści o nowym wspaniałym świecie, nowym początku, nowym człowieku i przewidywalny zestaw motywów: manifestacje, proletariat, portrety wielkich przywódców, żniwa i budowy, przyjaciele komuniści, odrażający kapitaliści itd. Opowieść o tym, jak wyglądała i jak się skończyła „dobra zmiana” sprzed 70 lat, może i jest nienowa, może oczywista, ale nieodmiennie – ku przestrodze – warta przypominania.
Daleko od Moskwy, Gérard Singer i sztuka zaangażowana, Muzeum Narodowe w Szczecinie, do 30 czerwca