Ludzie i style

Pod pierzyną i ze zwierzyną

Miejsca, w których lubimy uprawiać seks

Plaża zajmuje dziś poczesne miejsce we wszystkich rankingach. Lubi się na niej kochać (z serwisu c-date) 33 proc. ankietowanych. Plaża zajmuje dziś poczesne miejsce we wszystkich rankingach. Lubi się na niej kochać (z serwisu c-date) 33 proc. ankietowanych. Wolfgang Krüger / PantherMedia
Gdzie uprawiamy seks? W domu – tak w raporcie pod redakcją prof. Zbigniewa Izdebskiego odpowiada 97 proc. Polaków. Ale już niekoniecznie w sypialni.
Rozwijający się gwałtownie w Europie przemysł spowodował, że rodzina przeszła rewolucję.Gianandrea Villa/StockSnap.io Rozwijający się gwałtownie w Europie przemysł spowodował, że rodzina przeszła rewolucję.
Wstyd jest kategorią klasową i świeżą, bo nie został wszystkim nagle i naraz dany.Krisztina Fuszko/PantherMedia Wstyd jest kategorią klasową i świeżą, bo nie został wszystkim nagle i naraz dany.

Serwis c-date.pl w Internecie wskazuje na kuchnię, a w niej kuchenny blat. Fajnie jest przy zlewie. Gdy ona zmywa talerze. Bardzo preferowana sytuacja. Co dziesiąty lubi w łazience, być może wtedy, gdy ona schyla się, by umyć wannę.

U prof. Izdebskiego czytamy, że 38 proc. lubi seks na łonie przyrody, a 4,3 – w metrze. Amerykanów kręci także komunikacja. W pociągu lub w autobusie – 3 proc. („The New York Post”). Ale też na przykład na cmentarzu – 3 proc.

W Internecie pokazują się wpisy, iż możliwość, że ktoś parę podpatrzy, jest bardzo ekscytująca. Wstyd odrzucamy. To problem intruza, nie nasz.

Wstyd jest kategorią klasową i świeżą, bo nie został wszystkim nagle i naraz dany. Cofając się do XIX w. i głębiej w średniowiecze, na wstyd w rodzinach robotniczych i chłopskich, które stanowiły ogół biednej społeczności w zachodniej Europie, nie było miejsca. W sensie dosłownym. Georges Duby opisuje przykład subtelnego małżeństwa robotniczego z drugiej połowy XIX w. we Francji, które, gdy chciało się kochać w swej ciasnej klitce, wypraszało dzieci na klatkę schodową. Inne pary nie zadawały sobie takiego trudu. Kopulowano przy służbie, członkach rodzin i przy dzieciach. Ponieważ nie było jak się oddzielić, uznawano tę czynność za naturalną, podobnie jak wydalanie.

Panowała niewyobrażalna ciasnota. Mieszkanie składało się przeważnie z jednego pomieszczenia. W 1838 r. w angielskim Leeds w jednym łóżku spało nawet po pięć, sześć osób. Ojciec z córkami, matka z synami, bracia z siostrami, do tego czasem goście.

Moraliści byli z tego kontenci. Wszyscy, śpiąc pospołu – pisał jeden z nich – pilnują się nawzajem. Co nie musiało być prawdą. Domownicy po dniu ciężkiej pracy spali kamiennym snem, a odgłosy kopulacji łatwo rozmywały się w ogólnym chrapaniu. Nie brakło i takich głosów, że w rodzinach kwitnie kazirodztwo.

Na kupie

W jedynych pomieszczeniach ubogich mieszkańców Europy aż do połowy XIX w., i w wielu przez 50 lat następnego, mieściły się co najwyżej prócz łóżka, kufer, szafa, stół, cebrzyk z wodą, kuchnia do gotowania i warsztat pracy. O żadnych półkach czy szafkach dla siebie nie było mowy. Cóż zresztą mieli w nich trzymać członkowie rodziny, skoro ich jedynymi osobistymi przedmiotami były grzebyk, różaniec, igła z nićmi, fajka oraz ozdoby kobiece.

Jeśli nawet rodzina miała dwie klitki, to jedna była przechodnia i o żadnym zamykaniu się na klucz nie było mowy, zresztą nie widziano takiej ­potrzeby. Tak się żyło zawsze. O intymności nie marzono, bo nikt jej nie znał i nie mógł zasmakować.

Latem, żeby współżyć, można było iść w krzaki, ale zimą, w mróz – jak? Pozostawało łóżko. No chyba że chłop nie był wyrobnikiem i miał obórkę ze zwierzętami, to wtedy tam, do nich.

Wbrew potocznej opinii, rodziny – z wyjątkiem tych arystokratycznych – były wówczas, podobnie jak dziś, dwupokoleniowe – składające się z rodziców i dzieci. Przed XIX w. rodzice rzadko doczekiwali ślubu swych dzieci, o wnukach nie mówiąc. Bo żyło się krótko – 40 parę lat i do piachu, w tym w małżeństwie 10–12 lat, jeśli żona nie umarła wcześniej w połogu.

Dzieci krótko też przebywały z rodzicami. Powszechnym zwyczajem w niższych warstwach na Zachodzie było oddawanie jako tako podrośniętych do bogatszych domów na służbę. Kiedy dorosły i miały nadzieję, że zarobią na siebie i rodzinę, wstępowały w związek małżeński. Zabierało to szmat czasu z krótkiego życia. Pobierano się więc w wieku podobnym do dzisiejszego, a pierwsze dziecko kobiety rodziły również jak teraz – w okolicy trzydziestki. Dlatego nie rodziło się dużo dzieci, a co drugie umierało od chorób i z niedożywienia: w rodzinie jadły ostatnie.

Liczne potomstwo miały natomiast rodziny arystokratów i bogatego mieszczaństwa, bo wydawały dziewczęta za mąż w znacznie młodszym wieku, więc zdążyły one urodzić wielokrotnie. Odwrotnie niż dziś, kiedy im ktoś biedniejszy, tym zwykle więcej płodzi dzieci.

W sypialni

Wstyd był funkcją bogactwa i przywilejem klasowym. W domach właścicieli ziemskich, arystokracji, bogatego mieszczaństwa kopulowanie przy wszystkich było nie do pomyślenia, a sprawy seksu otaczało tabu. Domownicy mieli pokoje przeznaczone do określonych funkcji. Mieszczanie mogli zamknąć się w sypialni. Przed stosunkiem modlili się, prosząc Boga o liczne dzieci i pomyślność. Jak pisze Georges Duby, życie seksualne również w średniowieczu było nie mniej wyszukane niż dziś. Biedota nie miała z pewnością warunków do urozmaiceń. Należało rzecz wykonać szybko i cicho. Ale zamknięci na skobel, i owszem, grę wstępną znali i stosunki analne, pewnie wszystko, co i dziś, choć przyzwoitość nakazywała spać w długich luźnych koszulach, zwanych giezłami.

Prócz sypialni i gabinetu zamożni posiadali buduar i pomieszczenia dla gości, dla służby, a i salon. Łazienek na razie nie było, bo myć się zaczęto na serio dopiero w II połowie XIX w. I nie spało się gromadnie w jednym łóżku, rzecz jasna. Lecz były to wyspy prywatności w bezmiarze jej braku: bogatych było mało, a biednych całe masy.

Dla ludzi z niższych półek odkrycie, że można posiadać osobne łóżko i własny pokój, stanie się szokiem. Będą się o tym przekonywać stopniowo, a normą stanie się to na dobre gdzieś w połowie XX w.

We własnym łóżku

Rozwijający się gwałtownie w Europie przemysł spowodował, że rodzina przeszła rewolucję. Ojciec, pracujący dotąd w domu, idzie do fabryki. Zatrudnia się tu często również żonę i dzieci, które nie idą odtąd masami na służbę do obcych.

Oddziela się przestrzeń pracy od przestrzeni domowej, a ta druga zaczyna się rozszerzać. Domownicy, wychodząc na zewnątrz, obserwują inne style życia. W szpitalach wprowadzane są osobne łóżka dla chorych, choć idzie to z początku z oporami. Po epidemii cholery w 1832 r. lekarze w Europie walczą o oddzielne spanie. Ma to zapobiegać chorobom i przypadkowym stosunkom między krewnymi. Apele znajdują powoli posłuch. Ludzie odkrywają, że we własnym łóżku inaczej się śpi, inne są sny, koszmary senne i przebudzenia. Nikt we śnie nie obmacuje, niewysławiona jest rozkosz własnej poduszki.

Eugenia de Guerin, panna z mieszczańskiego francuskiego domu, w swoim dzienniku rozwija hymn na cześć kolejnej rozkoszy – mieszkania we własnym pokoju, wśród własnych sprzętów. Rusza produkcja szafek, stolików, półek. Natłok ciał w domach wynikły z biedy, ale też z tradycji – bo nie wyobrażano sobie, że może być inaczej – zaczyna się rozgęszczać.

Rodzina robotnicza dostaje klucze do wspólnej ubikacji na półpiętrze. Defekacja się prywatyzuje. Wstyd fizjologiczny przestaje być domeną bogatych, demokratyzuje się. Na wsiach pojawiają się w domach firanki i przepierzenia.

Ton życiu erotycznemu w Europie Zachodniej zaczyna nadawać dwór królowej Wiktorii. Mieszkania są większe, skrajna bieda zelżała. Coś trzeba zrobić z kobietą, która, gdy mąż idzie do pracy, zostaje w domu sama, niepilnowana. Otóż nie może ona pragnąć seksu. Jeśli takie pragnienie okazuje, uważana jest za chorą psychicznie i należy ją zaprowadzić do psychiatry. Ten, wyposażony w atrapę penisa albo zgoła ręką, aplikuje jej „paroksyzm histeryczny”. Kuracja na jakiś czas pomaga. Nie każda ma na tyle odwagi, żeby jak pani Bovary, dobrać sobie kochanka.

Pożądanie odczuwa tylko mężczyzna i tylko on może (żona musi przymknąć na to oko) chodzić do prostytutki i mieć romanse na boku, bo żonę wybraną przez rodzinę poślubił z tysiąca powodów, tylko nie z jednego – miłości.

Życie prywatne i seks wyprowadzają się z domowego obszaru na zewnątrz. Nie tylko do burdeli. Na początku XX w. młode kobiety, nim wyjdą za mąż, idą do pracy w biurach jako maszynistki. Zadzierzgują się romanse. Kobiety znajdują mężów same. Małżeństwa aranżowane odchodzą do lamusa, choć jeszcze przez parę dziesiątków lat zgoda rodziców na związek odgrywa zasadniczą rolę. I nowe zjawisko: prawie wszyscy mają mężów i żony, bo nie istnieją już restrykcyjne zasady, trwałe przez trzy stulecia, że trzeba mieć środki finansowe, nim założy się rodzinę.

Seks biurowy przed- i pozamałżeński kwitnie w najlepsze, nieskrępowany strachem przed oskarżeniami o molestowanie. Jest od tej pory wieczny.

Z ankiety w „New York Post” dowiadujemy się, że aż 15 proc. uprawia go w biurach. Z raportu dr. Izdebskiego wynika, że w Polsce kocha się w biurach tylko 10 proc. Gustujący w seksie biurowym twierdzą, że spędza się tam większość dnia, co ludzi zbliża. I pracuje w stresie, a to czynnik seksualnie wzmagający. I daje kobietom zawodowe fory. Tak było na początku XX w. i tak jest obecnie, z drobną korektą: fory uzyskują również mężczyźni.

W latach 50. w Europie Zachodniej zaczęło się gwałtownie rozwijać budownictwo. Standardem stały się mieszkania z elektrycznością i wygodami. W Polsce nabierała rozpędu wielka płyta z klitkami odgrodzonymi od siebie mizernymi ścianami, ale można się było w nich odizolować i kochać do woli. Jeśli mieszkało się z teściami, czekając na otrzymanie klitek własnych, szło się, jak bywało przez wieki, w krzaki. Zyskała na znaczeniu plaża, miejsce kiedyś wyprane z seksu. Dziś zajmuje poczesne miejsce we wszystkich rankingach. Lubi się na niej kochać (z serwisu c-date) 33 proc. ankietowanych.

W samochodzie

Na Zachodzie pojawiło się nowe fascynujące miejsce, mocno konkurujące z sypialnią i krzakami. Ruchome. We Francji od 1981 r. 88 proc. rodzin o różnej zamożności dysponuje samochodem. Auto staje się przedłużeniem domu, miejscem nie mniej prywatnym niż własny pokój czy łóżko. Pismo „Motor” podało wyniki badań firmy Durex, że 50 proc. ludzi na świecie robi „to” w samochodzie. We wspomnianej ankiecie z amerykańskiego pisma auto zajmuje pierwsze miejsce – 18 proc. – przed biurem. Nie ma rankingu bez dobrego miejsca samochodu. Durex podaje, że można w nim uprawiać seks na parkingu, na skraju lasu, nad rzeką, praktycznie wszędzie. Fajny jest seks w aucie rozpędzonym – przedstawia opinię badanych Durex. W Polsce amatorzy seksu pędzącego potwierdzają w Internecie, że owszem – fajny.

Wszelkie urozmaicenia mają wzięcie, a to na basenie w wodzie, a to na dachu wieżowca, w budce telefonicznej, na uczęszczanych alejkach w parku. No i na cmentarzu...

Korzystałam z: Antoine Prost, Gerard Vincent „Historia życia prywatnego”, Georges Duby „Historia życia prywatnego”, Jean Luis Flandrin „Historia rodziny”, Tomasz Szlendak „Socjologia rodziny”, Włodzimierz Mędrzecki „Intymność i sfera prywatna w życiu codziennym i obyczajach rodziny wiejskiej”.

Polityka 30.2013 (2917) z dnia 23.07.2013; Ludzie i Style; s. 84
Oryginalny tytuł tekstu: "Pod pierzyną i ze zwierzyną"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama