Ludzie i style

Czy Indie zakażą spożywania pierożków?

Jedna z popularniejszych indyjskich potraw może zniknąć z tamtejszych jadłospisów. Jedna z popularniejszych indyjskich potraw może zniknąć z tamtejszych jadłospisów. wu yi / Unsplash
Jedna z popularniejszych indyjskich potraw może zniknąć z tamtejszych jadłospisów. Ku niezadowoleniu smakoszy: mieszkańców i turystów.

Indyjska Partia Ludowa wypowiada wojnę pierożkom, jednej z popularniejszych potraw serwowanych zwłaszcza na indyjskich ulicach. A konkretnie sprzeciwia się pierożkom momo, znanym z tego, że wypełnia się je zwykle mięsnym farszem. Skąd ten radykalny pomysł?

Z przekonania, że pierożki są niezwykle szkodliwe. Poseł Ramesh Arora uważa, że pierożki nie tylko silnie uzależniają, ale są też niebezpieczne dla zdrowia. „Nastolatki uzależniają się od nich jak od narkotyków. Pierożki rujnują ich zdrowie. Musimy to zatrzymać” – apelował, używając dosadnego porównania. „Momo to morderca” – dodał stanowczo.

Arora sugerował ponadto, że produkcją i sprzedażą pierożków zajmują się przeważnie obcokrajowcy – w szczególności mieszkańcy Bangladeszu i Birmy. Obcokrajowcom – w domyśle – nieprzesadnie leży na sercu dobro konsumentów. Argument ma wydźwięk ksenofobiczny, co zachodnie media wychwyciły i skrytykowały.

Zabójczy składnik ukryty w pierożkach

Zdaniem Arory o szkodliwości pierożków decyduje zwłaszcza jeden składnik – Ajinomoto, sól znana jako glutaminian sodu. Glutaminian w ogólności nie ma dobrej prasy, budzi kontrowersje, choć – dla przykładu – amerykańska Agencja Żywności i Leków uznaje, że jest względnie bezpieczny. Rzecz jasna pod warunkiem, że nie spożywamy go w nadmiarze. O złej sławie glutaminianu sodu pisał w POLITYCE Marcin Rotkiewicz: „Substancję tę po raz pierwszy wyizolował z wodorostów pewien japoński naukowiec w 1908 r. Od tamtego czasu stała się powszechnie stosowaną przyprawą w kuchni dalekowschodniej, z której dotarła do Europy i Ameryki. Odpowiada ona za piąty smak: umami.

W 1968 r. jedno z czasopism naukowych opublikowało list pewnego lekarza chińskiego pochodzenia, który twierdził, że po spożyciu potraw z kuchni chińskiej zawsze czuje odrętwienie, osłabienie i kołatanie serca. Tak narodził się mit »syndromu chińskiej restauracji«, który zaczął zdobywać wielką popularność. A głównym oskarżonym stał się glutaminian sodu (czyli dodatek do żywności o symbolu E621). Już rok później koncerny spożywcze ogłosiły, że pod presją społeczną wycofują E621 z produktów dla dzieci. Rzecznicy prasowi owych firm – jak pisze Levinovitz – nawoływali do rozwagi i spokoju, co tylko budziło podejrzenia, że starają się zatuszować jakiś poważny problem. Tymczasem mieli całkowitą rację, gdyż wiele drobiazgowych badań dowiodło, że panika jest bezpodstawna, a zdecydowana większość negatywnych reakcji ma podłoże psychologiczne”.

Są poważniejsze problemy niż pierożki

Pierożki jada się w takich miejscach Tybet, Nepal czy Bhutan. Różne kraje świata mają własne odmiany tej potrawy. W Chinach popularne są baozi, w Mongolii buuz, w Korei – mandu. Polskie pierogi też należą do rodzimego kanonu kulinarnego. Dziennik „National Herald India” przypomina, że momo to najpewniej wariacja na temat pierożków gujia, spopularyzowanych przez buddyjskich uczonych. Inna teoria głosi, że sprowadzili je ze sobą Tybetańczycy.

Dzisiejsze momo występują w kilku wersjach: piecze się je w piecu tandoor, podaje z kapustą, z indyjskim serem (paneer), są też opcje wegetariańskie.

„Czy w Indiach nie ma poważniejszych problemów?” – zastanawia się jeden z internautów. Na portalu „Hufftington Post” ukazał się zaś felieton, którego autorka ma do władz indyjskich „skromną prośbę”: prócz pierożków zakażcie, ludzie władzy, jeszcze trzech innych rzeczy. Po pierwsze: ksenofobii. Po drugie: ignorancji. Po trzecie: surowej polityki żywieniowej, która doprowadza czasem do tragedii (np. zbrodni na tle ideologicznym). Dzieląc, polityka i filozofia jedzenia w Indiach szkodzi miejscowej ludności. Bardziej niż pierożki.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną