Emocje są złym doradcą dziennikarza, a ja właśnie padłam ich ofiarą, co przyznaję ze skruchą. Było tak: sprawę krowy uciekinierki, która przystała do stada żubrów i świetnie sobie radzi na wolności, śledziłam z zapartym tchem, kibicując krowie oczywiście. Jak zawsze, kiedy słabszemu uda się pokonać silniejszego sprytem i pomysłowością. Bo krowa w konfrontacji z człowiekiem jest istotą słabszą, człowiek decyduje o jej losie i życiu, skazuje na śmierć i zabija, a potem zjada. Więc kiedy jednej udało się uciec, to bardzo mnie uradowało.
Gdy zobaczyłam w telewizji ludzi tropiących krowę, zasmuciłam się prawdziwie i zaklęłam w duchu, uważałam (uważam), że dzielnej krowie należy się spokój. A potem przyszła wiadomość, że krowę schwytano i że ze strachu przed rzeźnią, a może z powodu stresu, umarła podczas transportu. Nie wiedziała, że to nie jest jej ostatnia droga.
Krowa, która uciekła do żubrów, żyje
Tyle że to była inna krowa. Uciekła z transportu, bo nie chciała konać na haku w rzeźni. Tymczasem krowa, która wybrała życie wśród żubrów, ma się dobrze i przesyła pozdrowienia.
Rozemocjonowana wiadomością, uśmierciłam nie tę krowę. Poza tym wszystko w moim tekście się zgadza.
Postanowiono krowę uciekinierkę odnaleźć i złapać. To byli strażacy, hałasowali okropnie, żeby zwierzę – jeśli jest w pobliżu – wystraszyć i namierzyć. Cały tłum przebranych w zielone kamizelki chłopów przeciwko jednej krowie. Był też lekarz weterynarii. Podobno nie miała trafić do rzeźni.
Krowa uciekinierka złapana, umarła z powodu stresu
Ale krowie człowiek kojarzył się jak najgorzej. A czas spędzony na wolności utwierdził ją w przekonaniu, że człowiekowi nie można ufać. Bo człowiek widzi w krowie tylko kawał mięsa, a nie istotę, która odczuwa strach, cierpienie, ból, rozpacz. Której instynkt podpowiada to, czego ludzie swoim rozumem nie obejmą. Krowy przeczuwają nadchodzącą burzę, pożar, śmierć gospodarza. Potrafią trafić do domu o określonej porze. Wiedzą, kiedy pójdą na rzeź: kto widział oczy krowy wiezionej na ubój, słyszał jej przerażony krzyk, ten wie, że mam rację.
I złapano krowę uciekinierkę. „Dostała strzałkę, a kolega złapał ją na linę. Ona w galop, zerwała tę linę, ale udało się drugi raz ją złapać. Przywiązaliśmy ją do drzewa i czekaliśmy na transport. W końcu przyjechał traktor z przyczepą” – opowiada lekarz weterynarii dla TVN24.
A więc wzięto ją siłą, przywiązano powrozem zadzierzgniętym na szyi. Z pewnością była przerażona. Na wolności odwykła od ludzi, ich metod i obyczajów. Ale złe wspomnienia, strach, lęk pozostały w krowim sercu i głowie. Lekarz weterynarii powinien wiedzieć takie rzeczy...
I pewnie to serce nie wytrzymało stresu, przerażenia. Zwierzęta, podobnie jak ludzie, umierają na skutek stresu. Taki los spotkał krowę. Podobno miała trafić do przytuliska, darowano jej życie. Ale może już nie chciała oglądać ludzi na własne oczy.
To jest opowieść o krowie po mojemu. Bo nie zgadzam się z tezą, że nie należy personifikować przeżyć i sentymentów zwierząt. Uważam, że właśnie można, a nawet należy. One czują jak my. A często to człowiek może się od zwierząt uczyć wrażliwości i czułości.
Wszystkich, których zmartwiła podana przeze mnie wiadomość, że krowa „od żubrów” nie żyje, najmocniej przepraszam. Trzymajmy za nią kciuki!