Najczęściej w dyskusjach o japońskim sposobie tworzenia rzeczywistości wspomina się o anegdotach, takich jak antyczna sztuka kintsugi, tyleż praktyczny, co duchowo ważny rytuał naprawiania zepsutych przedmiotów za pomocą złota. Inną popularną ciekawostką jest miyadaiku, przedwspółczesna sztuka budowania nawet wielopiętrowych konstrukcji bez użycia gwoździ, kleju czy innego rodzaju spoiwa. Japończycy tradycyjnie łączyli poszczególne elementy swoich domów za pomocą wyrafinowanego systemu zatrzasków, zworników i unifikatorów zrobionych głównie z drewna, wykorzystując przy tym podstawowe prawa fizyki i geometrii.
Miyadaiku to jednak przeszłość, dziś ceniona jako dziedzictwo, wręcz element tożsamości narodowej, ale kompletnie niepraktyczna w codziennej architekturze. Świątyń - zwłaszcza drewnianych - też w Japonii raczej się już nie buduje, a pandemia koronawirusa wymusiła głębokie zmiany w sposobie korzystania z przestrzeni biurowej. Nie tylko zresztą w Kraju Kwitnącej Wiśni, bo biura pustoszeją na całym świecie - a więc na drapacze chmur też nie ma specjalnego popytu. Mimo to istnieje wciąż jeden obszar, łączący w sobie japońską wybitność w dziedzinach budownictwa, architektury, projektowania wnętrz i holistycznego myślenia o przestrzeni. I choć może się to wydawać mało oczywiste, to każdy, kto Japonię odwiedził choć raz, zgodzi się z następującym stwierdzeniem: wiele rzeczy jest tam zrobionych na światowym poziomie. A zwłaszcza hotele.
Sektor turystyczny, po dwóch latach przymusowej pauzy spowodowanej pandemią, wraca do życia ze zwojoną siłą. Dzięki temu hotele w Japonii tętnią życiem, zwłaszcza po ponownym otwarciu się kraju na przyjezdnych z innych kontynentów. Tokio, Osaka czy inne wielkie metropolie zawsze cieszyły się reputacją miejsc, które potrafią ugościć wędrowców. Nie trzeba jednak całego pobytu przeznaczać na miasta, bo pięknie zaprojektowanych, funkcjonalnych hoteli jest w Japonii całe mnóstwo, również w mniej popularnych destynacjach. Tu doskonałym przykładem jest chociażby Tottori, stolica prefektury o tej samej nazwie, położona w subtropikalnym klimacie w niemal równej, 200-kilometrowej odległości od Kioto, Osaki i Kobe. Z Tokio leci się tu samolotem godzinę, ale zwolennicy przejażdżek samochodowych też nie będą narzekać. To co prawda nieco ponad osiem godzin, ale ponad połowę z 900 km dzielących prefekturę od stolicy kraju przejeżdża się wzdłuż morza - ciężko o bardziej malowniczą trasę, nawet w takim kraju jak Japonia.
Tottori to obszar, na którym rwące potoki i ośnieżone szczyty wulkanów spotykają się z szerokimi, piaszczystymi plażami. To również tutaj, w uzdrowiskowej miejscowości Kaike, znanej ze swoich gorących źródeł, znajduje się Hotel Toukouen, jedna z niezwykle rzadkich w Japonii konstrukcji modernistycznych. Perła tego typu architektury, zwieńczona jest przeszklonymi pomieszczeniami i stożkowym dachem, mającym współgrać synchronicznie właśnie z okolicznymi wulkanami. Toukouen, choć zbudowany w latach 60., wciąż zachowuje swoją użyteczność. Ogromne, przestronne przestrzenie nie powodują wcale - co rzadkie - poczucia alienacji, obcości, przytłoczenia. Wręcz przeciwnie: wypełnione praktycznymi elementami z drewna, przejrzystymi ciągami komunikacyjnymi dają poczucie wygody, połączone z przekonaniem, że przebywa się wewnątrz autentycznej ikony.
Dokładnie takie same emocje wywołuje jazda Mazdą CX-60, inną ikoną japońskiej sztuki użytkowej. W jej wnętrzu każdy poczuje się jak we własnym domu, między innymi dzięki bardzo zaawansowanemu systemowi personalizacji ustawień kierowcy. Kolejną cechą, która łączy ten samochód z perłą japońskiego modernizmu, jest jego unikatowość - to najmocniejszy seryjnie produkowany model w całej, 103-letniej historii marki. Tak samo jak Toukouen, łączy minione z przyszłym w postaci dwóch napędów: klasycznego diesla i nowoczesnej hybrydy. Mazda CX-60 to samochód na wskroś japoński, odzwierciedlający idee tamtejszego projektowania i architektury - również wewnątrz. Najważniejsze elementy wykończeniowe zostały tu wykonane z drewna klonowego, japońskich tkanin i skóry, zgodnie z ideą Kaichou, filozofią łączenia różnych, często odmiennych w naturze materiałów i tworzyw, komponujących się w płynną harmonię kształtów i tekstur. Choć często łączone są w sposób asymetryczny, celowo nierówny, pozostają ze sobą spójne. Tak jak w przypadku kintsugi, również Mazda CX-60 łączy elementy konstrukcji w sposób lekki, niewymuszony, zgodny z tradycją. Wszystko w środku tego samochodu mówi o szacunku dla tego, co było, od chromowanych detali do połaci tkanin na desce rozdzielczej, zespolonych w myśl sztuki Musubu, tradycyjnej, niezwykle szczegółowej i dokładnej japońskiej techniki introligatorskiej. Dzięki jej zastosowaniu faktury tkanin są wrażliwe na zmiany oświetlenia, przez co samochód doskonale dopasowuje się do warunków za oknem, nie tylko w kwestii przyczepności drogi i bezpieczeństwa jazdy.
Wreszcie z zewnątrz jego kształt jest autentycznym hołdem dla japońskiej filozofii projektowania rzeczywistości. Filozofia dizajnu Kodo, co dosłownie oznacza duszę ruchu, odzwierciedlona jest w liniach wklęsłości, załamań i opływowych elementów karoserii, co sprawia, że Mazda CX-60 dosłownie i w przenośni płynie po drogach. To samochód bezpieczny, wygodny, dopasowujący się do potrzeb swoich użytkowników. Idealny zarówno na krótkie miejskie przejażdżki, jak i dłuższe, wielogodzinne eskapady. Niestraszne mu zmiany klimatu, naprzemienne zimno i gorąc. Dlatego poradzi sobie doskonale i na ulicach Tokio, i w wulkanicznych krajobrazach Tottori - oraz wszędzie po drodze na łączącej oba te miejsca malowniczej trasie.
Materiał powstał w komercyjnej współpracy z Mazdą.