Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Moje miasto

Dorwać Brejzów

Nagonka na Brejzów

Poseł Krzysztof Brejza ponad 300 razy pytał prominentów z partii rządzącej o sprawy związane z zasadami sprawowania przez nich władzy od strony prawnej, w tym o sposoby finansowania. Poseł Krzysztof Brejza ponad 300 razy pytał prominentów z partii rządzącej o sprawy związane z zasadami sprawowania przez nich władzy od strony prawnej, w tym o sposoby finansowania. Adam Stępień/Agencja Gazeta, Getty
Inowrocław stał się polem politycznej bitwy przed wyborami do samorządów. Kto wygra tutaj – mówi się w ratuszu – wygra w całej Polsce. Dla PiS wina miasta polega na tym, że stąd pochodzi rodzina Krzysztofa Brejzy – posła, który zadaje władzy za dużo pytań.
Krzysztof Brejza czeka na ustalenia śledztwa w sprawie pożaru pod jego oknami.Piotr Lampowski/Forum Krzysztof Brejza czeka na ustalenia śledztwa w sprawie pożaru pod jego oknami.
Prezydent Inowrocławia Ryszard BrejzaKrzysztof Pacuła/Forum Prezydent Inowrocławia Ryszard Brejza

Winą Inowrocławia są Brejzowie – syn poseł i ojciec prezydent miasta – teraz trwają poszukiwania winy Brejzów. W ratuszu od jesieni 2017 r. pracuje CBA i TVP. Mimo że CBA nic jeszcze oficjalnie nie ustaliło, od jesieni w kilku należących do TVP stacjach przedstawia się Inowrocław jako prywatne miasto Brejzów. Pada specjalnie ukuta na potrzeby takiego przekazu nazwa – Brejzoland lub Brejzolandia.

Ryszard Brejza, 60 lat, historyk, dawniej nauczyciel, wraz z bratem działacz opozycji w PRL, samorządowiec od 1990 r., poseł AWS, a od 2002 r. bezpartyjny prezydent Inowrocławia, mówi, że słowo Brejzolandia pojawia się tak często, że już go nie razi. – Nawet żartowałem w rozmowie z dziennikarzem, że Brejzolandia jest podstawowym bastionem walki o wolność w Kaczystanie – opowiada. – Przypomina mi się okres komuny, wracam pamięcią do lat NZS i czuję się młodszy. Nie poddam się i zachęcam syna, żeby nie odpuszczał i nie dał się pokonać, bo jest to winien wyborcom.

– Nie zamierzam się cofać – mówi Krzysztof Brejza, 35 lat, prawnik, poseł PO, trzecia kadencja w Sejmie. – Choć muszę przyznać, że takiego zezwierzęcenia obyczajów politycznych jak za rządów PiS nigdy wcześniej w Sejmie nie widziałem.

W nocy z 25 na 26 maja, w przeddzień warszawskiej konferencji prasowej na temat afery powiązanej z partią rządzącą upadłej firmy windykacyjnej Getback, pod oknami mieszkania rodziny Krzysztofa Brejzy w Inowrocławiu nagle wybuchł pożar. Płomień okopcił ścianę pod pokojem dziecinnym do wysokości kilku metrów. Kamienica jest w remoncie – po tej samej ścianie biegnie rura gazociągu. Rano Brejza pojechał na konferencję. Po powrocie zgłosił policji podejrzenie usiłowania zabójstwa.

Mątwy

Na ścianie w inowrocławskim ratuszu, przed wejściem do gabinetu prezydenta, wisi ogromy obraz „Bitwa pod Mątwami” – przedstawia Polaków w trakcie rzezania innych Polaków. To ostatni akt kłótni pomiędzy hetmanem polnym koronnym Lubomirskim a królem Janem Kazimierzem w 1666 r. Ścierają się kilkunastotysięczne armie polskie, król przegrywa. Jest kilka tysięcy ofiar – ludzie Lubomirskiego zabijają nawet jeńców z armii królewskiej. Mątwy to dzisiaj dzielnica Inowrocławia. Prezydent Brejza chciał uczynić 2016 r. rokiem bitwy pod Mątwami, bo widzi w tym wydarzeniu przestrogę co do skutków bitew polsko-polskich, jednak wyższe szczeble samorządu – już wtedy pisowskie – nie były zainteresowane takim upamiętnianiem.

Pan na Brezjolandzie – jak chcą warszawscy przeciwnicy prezydenta Inowrocławia – zanim będzie mógł rozmawiać, wykonuje z gabinetu kilka telefonów porządkujących bieżące kontakty Inowrocław–CBA, a więc także Inowrocław–TVP, przed weekendem Bożego Ciała. Kontrola trwa, funkcjonariusze proszą o kolejne dokumenty – tak dziś wygląda codzienność ratusza. A z doświadczenia opozycjonisty, zarówno za PZPR, jak i za PiS, wiadomo, że władza najchętniej atakuje wrogów politycznych w wieczory tuż przed weekendem, żeby nie mogli od razu zareagować. Tak było w październiku 2017 r. – w czwartek pojawiło się w gabinecie Brejzy kilkoro kulturalnych ludzi z CBA z informacją, że wszczynają kontrolę, a w piątek, po godzinach pracy, zadzwonił do prezydenta miasta wystraszony portier z ratusza. Podawał, że właśnie przyszło CBA i Brejza jest wzywany do urzędu. Przecież wiem, że jest CBA – zdziwił się prezydent, ale portier dopowiedział, że nagle funkcjonariusze przyjechali wieloma samochodami i obstawili urząd. Rzeczywiście na parkingu stały służbowe auta na rejestracjach z wielkich miast w innych częściach kraju.

– Zdałem sobie sprawę, że ktoś politycznie włączył czerwony guzik – mówi Ryszard Brejza. – Było kilkunastu funkcjonariuszy, mieli nakaz natychmiastowego przeszukania pomieszczeń wydziału kultury oraz zarekwirowania wszystkich faktur i sprzętu elektronicznego.

Ludzie CBA pracowali w ratuszu do 3 nad ranem, na swój sztab zajęli salę posiedzeń Rady Miasta. W międzyczasie zdarzyło się dziwne zawirowanie kompetencji – jak doniesiono wtedy prezydentowi, Anita Gargas (na stronach TVP przedstawiana jako „bezkompromisowa dziennikarka, która prześwietla najskrytsze tajemnice władzy”) w czasie rzeczywistym ogłaszała na Twitterze, że trwają działania CBA w Inowrocławiu. Prezydent Brejza mówi, że od razu poszedł do sali Rady Miasta zapytać kontrolerów z CBA, jak to się dzieje, że TVP podaje takie informacje jako pierwsza. Pytał też: czy pani Gargas jest na waszym etacie? Zapadło milczenie – jak opowiada Brejza – kilku panów tylko popatrzyło na siebie, jeden miał powiedzieć: widocznie rzecznik prasowy poinformował. Szybki telefon do źródła i już było wiadomo, że z CBA taka informacja nie wyszła. Pojawiła się dopiero prawie pół godziny potem, pisano o zdecydowanych działaniach w związku z aferą fakturową w inowrocławskim ratuszu.

Jednak ani CBA, ani TVP nie poinformowały zgodnie z prawdą, że to Ryszard Brejza jako pierwszy złożył w miejscowej Prokuraturze Rejonowej zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstw finansowych na szkodę miasta przez pracownice wydziału kultury. Ratusz szybko poinformował o kolejności działań inowrocławskie portale internetowe, ale był piątkowy wieczór – informacja się nie przebiła.

Pożar

Gdy zapaliło się pod oknami mieszkania rodziny posła Krzysztofa Brejzy, sąsiedzi gasili pożar, wylewając wiadra wody z okien. Pomagał także pewien znany z widzenia sąsiad z innego domu Sławomir M. Ugasili, a chociaż jeszcze rano pogorzelisko się tliło, nie powiadomili straży pożarnej ani policji. Kiedy o sprawie zrobiło się głośno, jej wyjaśnienie zapowiedział sam Joachim Brudziński, minister spraw wewnętrznych i administracji. Pod kamienicą Brezjów przewijali się dziennikarze, do posła dzwonił nawet „Die Welt”. Przyjechał Robert Szelągowski, prokurator rejonowy w Inowrocławiu. Przyznał, że na pożar miał wpływ „czynnik ludzki”, ale brak dowodów, że podpalenie miało związek z jakąś zemstą polityczną na pośle Brejzie.

Z kategorią „czynnik ludzki” i „nieznani sprawcy” Brejzowie mają w obecnej kadencji sejmowej Krzysztofa często do czynienia. Poseł wylicza: kilkukrotne zniszczenie skrzynki pocztowej, zniszczenie szyldu kancelarii prawniczej żony posła, mieszczącej się w tym samym domu co mieszkanie. Oprócz tego liczne maile w rodzaju „niedługo zdechniesz na raka w męczarniach, kanalio”.

– Ostatnio ktoś krzyczał pod naszym domem: chwała bohaterom, jebać kurwy i lewaki – cytuje Krzysztof Brejza. – Ale nie mam pojęcia, czy miało to jakiś związek ze mną.

Bo Inowrocław nie ustępuje we „wzmożeniu patriotycznym młodzieży” innym małym miastom Polski. W ciepłe wieczory ulice starówki zdobywają bitni mężczyźni ubrani w modną odzież patriotyczną z Polską Walczącą, żołnierzami wyklętymi (nigdy z bitwą pod Mątwami, bo szerzej nieznana), wielu wcześniej należało do nieideologicznych subkultur „dresiarzy”, „kiboli” i „żuli”. Jednak zwykli mieszkańcy przyznają, że wolą to patriotyczne wcielenie, ponieważ, w razie zagrożenia pobiciem, można próbować powoływać się u nich na polskość.

Kilka dni po pożarze zmienił się też sposób opisywania tego zajścia w mediach – z dramatycznego podejrzenia, że ktoś chciał zabić posła i jego rodzinę, przesunął się w groteskę, w której przez podwórze szedł pijak, rzucił niedopałek i niechcący podpalił wychodek.

Nożyce

Prezydent Inowrocławia Ryszard Brejza pod koniec lat 90. był posłem AWS. Wspominając tamte czasy i związane z nimi wiry i pyskówki polityczne, musi jednak przyznać, że w porównaniu z Polską PiS wtedy było całkiem niewinnie. Można by mówić nawet o pewnym naiwnym etosie dawnych oporników, którzy wtedy weszli do polityki, gdyby nie to, że słowo etos wywołuje śmiech wśród dziś rządzących.

– Inowrocław jest symbolem – mówi prezydent Brejza. – Wygląda na to, że cokolwiek dzieje się w związku z poselską działalnością Krzysztofa w stolicy, promieniuje na Inowrocław, a to małe miasto promieniuje na całą Polskę. Jednak jako historyk znam przykłady takich działań, to stara metoda dyktatorów: przecież wiadomo, że chodzi im o mojego syna, ale skoro nic na niego nie mają, atakują rodzinę.

W obecnej kadencji Sejmu poseł Krzysztof Brejza ponad 300 razy pytał prominentów z partii rządzącej o sprawy związane z zasadami sprawowania przez nich władzy od strony prawnej, w tym o sposoby finansowania. Pytania zadaje prostym językiem, by uniknąć wieloznaczności, i popiera dokumentami. Brejza pyta czepliwie – mówią członkowie partii rządzącej. Bo zapytał ich już m.in. o: wypadek Macierewicza pod Toruniem; dlaczego zatrzymania Władysława Frasyniuka dokonywała we Wrocławiu ekipa z Warszawy; dlaczego Frasyniuka skuto kajdankami; dlaczego komisja śledcza do wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej za pieniądze podatnika wysadza w powietrze atrapę kadłubu samolotu, jeśli twierdzi, że domniemany wybuch nastąpił w skrzydle? Mimo że jako poseł ma prawo pytać instytucje publiczne o ich funkcjonowanie, a one powinny mu odpowiedzieć w ciągu 14 dni – czasem odbija się od milczenia. Bywa, że czeka na odpowiedzi rok i dłużej, bo instytucje zasłaniają się np. konstytucją, Kodeksem pracy lub dobrami osobistymi.

To Krzysztof Brejza odkrył i podał do wiadomości publicznej, że w kolejnych rządach PiS – też tych sprzed 10 lat – istnieje nieformalna druga pensja, dodawana co miesiąc do poborów ministrów (przez byłą premier Beatę Szydło zwana „nagrodą”, a przez Brejzę „świadczeniem nienazwanym” wypłacanym „bez podstaw prawnych”). Dzięki niemu wypłynęła sprawa spółki Srebrna, powołanej przez ludzi Kaczyńskiego w 1995 r. w oparciu o majątek po podziale RSW. Jako członek komisji badającej Amber Gold Brejza dowiedział się, że początki tej piramidy finansowej sięgają instytucji związanych finansowo z PiS, a pierwsze reklamy AG ukazywały się w mediach ojca Tadeusza Rydzyka.

Kiedy po ujawnieniu przez Krzysztofa Brejzę sprawy „nagród” wypłacanych członkom rządu Jarosław Kaczyński nakazał swoim ludziom przelać te pieniądze na Caritas, a potem zapowiedział z rozpędu, że obniży pensje posłom i prezydentom miast – w PO koledzy mówili Brejzie: on to mówi do ciebie i twojego ojca w Inowrocławiu.

Kontrole prowadzone w samorządach przez powołane do tego instytucje państwa nie są niczym nadzwyczajnym – mówią w inowrocławskim ratuszu. O systemie mogącym świadczyć o teorii warszawskiego stołu i inowrocławskich nożyc zaczyna się myśleć dopiero, kiedy zdaje się sobie sprawę z częstotliwości kontroli i ich skoordynowania pomiędzy śledczymi i medialnymi instytucjami podległymi państwu. Bo tak naprawdę kontrole w Inowrocławiu trwają od 2016 r. – był PIP, NIK, a nawet MON (sprawdzano w Inowrocławiu przygotowanie samorządu do zarządzania kryzysowego).

We wrześniu 2017 r. młody Brejza w Warszawie wyciąga na światło dzienne sprawę powiązanej z rządem i partią rządzącą spółki Solvere odpowiedzialnej za kampanię billboardową atakującą sądy – cztery dni później u starszego Brejzy w Inowrocławiu pojawia się ekipa telewizyjna redaktor Gargas, która na początek filmuje plecy prezydenta, gdy wchodzi do gabinetu. A jeśli widać plecy, można zawsze powiedzieć, że ten człowiek ucieka.

Animatorka

Kamery TVP czuwały na korytarzach ratusza przez kilka dni, zanim pojawiło się CBA, ale ich intensywna obecność starczyła, by spodziewać się dalszego ciągu. Materiały telewizyjne o Brejzolandzie pojawiały się ustawicznie w różnych programach TVP – pokazywano zaniedbane kamienice w mieście, stare filmy z internetu ośmieszające prezydentów Brejzę i Komorowskiego, którzy stoją na otwarciu budowy obwodnicy, w tle mając spychacz przepychający ziemię z miejsca na miejsce.

Ryszard Brejza rozmawiał z Anitą Gargas, ale już – opowiada – nie dał się namówić na prośbę o zamknięcie na potrzeby kamery drzwi gabinetu. Zmontowany program miał według niego wymowę jednoznaczną: bezpartyjny stary Brejza w Inowrocławiu wykonuje polecenia partyjnego młodego Brejzy z Warszawy.

W tym samym czasie uruchomiona przez prezydenta kontrola w urzędzie trafiła na trop przekrętu, w który zamieszane były dwie panie S., jedna z nich – młodsza – pracownica wydziału kultury i rzeczniczka prezydenta Brejzy od 2014 r. Pracowała wcześniej w Kruszwicy, gdzie zasłynęła jako animatorka z biglem. Zachwalał ją sam wiceburmistrz Kruszwicy z PiS Mikołaj Bogdanowicz – obecnie wojewoda kujawsko-pomorski. Bogdanowicz bardzo żałował, że młoda pani S. odchodzi z Kruszwicy do Inowrocławia. Kontrola wewnętrzna w 2017 r. wskazała, że z budżetu wydziału na lewe faktury za fikcyjne usługi, takie jak catering i noclegi, wystawiane przy okazji miejskich imprez kulturalnych, wyprowadzono drobnymi sumami około 100 tys. zł. Starsza pani S., kobieta interesu, która z partii Gowina startowała w wyborach do europarlamentu, ma już w tej sprawie postawione zarzuty. Młodsza pani S. złożyła wymówienie.

– Prezydent Brejza zawiadomił prokuraturę, zanim zrobiło to CBA – mówi Paweł Zieliński, gdański adwokat, pełnomocnik Inowrocławia w sprawie oszustw dokonywanych na szkodę miasta, uczestniczący w przesłuchaniach prowadzonych przez CBA. – Miasto jest tu stroną pokrzywdzoną, a moim zadaniem jako prawnika jest doprowadzenie do skazania winnych i zwrócenia przez nich całości zagarniętych pieniędzy.

Godzinę po zgłoszeniu sprawy prokuraturze prezydent Ryszard Brejza zwołał konferencję prasową. Mówił na niej: nie zakładałem z góry, że mam nieuczciwych pracowników. Długo rządził Inowrocławiem w koalicji z PiS – z PiS był jego szef kadr, z partii Gowina zastępca. Ale dziś – kilka miesięcy później – Brejza przyznaje, że popełnił błąd, nie sprawdzając, kto z kim jest powiązany. W ratuszu zastanawiają się teraz, czy obie panie S. nie były przypadkiem „koniem trojańskim”. – Ostrzegam samorządowców – mówi Ryszard Brejza. – Nie warto jest zawierać porozumień z PiS lub Solidarną Polską.

Wybory

CBA nadal pracuje w inowrocławskim ratuszu. Funkcjonariusze sprawdzają fakturę po fakturze bardzo skrupulatnie – pojedynczo kontaktują się z firmami, na które zostały wystawione. Nie zanosi się na to, żeby mieli zdążyć z wynikami kontroli przed wyborami samorządowymi. Zwłaszcza że gdy na początku 2018 r. w Warszawie Krzysztof Brejza odkrył system cichego wypłacania członkom rządu tzw. nagród, o nagrody przyznawane przez Ryszarda Brejzę pracownikom ratusza w Inowrocławiu zaczęły się dopytywać TVP i CBA. Brejza przyznawał roczne nagrody w wysokości około 6 tys. zł pracownikom od sprzątaczki do sekretarza miasta.

W kwietniu Ryszard Brejza odpowiedział TVP: „Blisko 2-milionowe nagrody trafiły do kilkuset pracowników Urzędu Miasta, bez prezydenta, natomiast nagrody wypłacane przez byłą premier Beatę Szydło trafiły do niej samej i pozostałych ministrów. Idąc torem porównań, średnie wynagrodzenie pracowników UM Inowrocławia wraz z nagrodami, dodatkami i »trzynastkami« jest niższe o 12 proc. od średniego miesięcznego wynagrodzenia Polaków”.

Wojna polsko-polska toczy się teraz o samorządy, a Inowrocław jest poligonem. – Nie ulega dla mnie wątpliwości, że najbliższe wybory samorządowe będą miały większe znaczenie niż parlamentarne – mówi Krzysztof Brejza. – To będzie jak efekt psychologiczny rzutujący na wybory do parlamentu i europarlamentu.

Jeśli chodzi o pożar pod oknami Brejzów w Inowrocławiu, Krzysztof Brejza mówi, że czeka na ustalenia śledztwa. Mówi dyplomatycznie: nieczęsto zdarza się, żeby rzucony niedopałek, który zgodnie z dyrektywami unijnymi sam szybko gaśnie, mógł spowodować zapłon toi toia z niepalnego plastiku. Ale równie nieczęsto zdarza się, żeby rura gazowa, koło której przypadkowo wybucha pożar, nie zapaliła się sama i nie doszło do wybuchu. Podejrzanym w sprawie podpalenia jest ten sam Sławomir M., który pomagał gasić ogień – z opinii zebranych o nim w okolicy wiadomo, że to człowiek co prawda pijący, ale z kulturą, osobowość tyleż szemrana, co nieśmiała. Taki podejrzany może przesunąć priorytet śledztwa z zainteresowania samego ministra Brudzińskiego do wydziału kryminalnego powiatowej policji.

Polityka 23.2018 (3163) z dnia 05.06.2018; Temat tygodnia; s. 14
Oryginalny tytuł tekstu: "Dorwać Brejzów"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama