Odchodzić po ludzku

Seniorzy w kampanii. Kto i jak zamierza zadbać o ich los?

Anna Lewańska / Agencja Wyborcza.pl
Debata prezydencka o polityce senioralnej w Warszawie okazała się farsą: główni kandydaci odrzucili zaproszenie, a ci, którzy przyszli, zaserwowali garść ogólników i azjatyckich anegdot.

Na niecałe dwa tygodnie przed pierwszą turą wyborów prezydenckich Okręgowa Izba Lekarska w Warszawie zaprosiła kandydatów do debaty na temat polityki senioralnej w Polsce. Świetny pomysł – i jakby nie patrzeć, bardzo aktualny. W trakcie kampanii nie padło jeszcze na ten temat chyba ani jedno pytanie, choć lista problemów, z którymi mierzy się najstarsze (i coraz liczniejsze!) pokolenie, jest bardzo długa. Czy kandydaci do najwyższego urzędu w Polsce mają jakikolwiek pomysł, jak zagwarantować osobom starszym należytą opiekę i pomoc?

Niestety, nie dowiemy się tego, ponieważ na debatę przybyło tylko dwóch kandydatów – i to z końcówki peletonu: Marek Woch oraz Maciej Maciak. To wyraźnie pokazuje stosunek naszej klasy politycznej do problemów polityki senioralnej. I nie jest tego w stanie zmienić nawet ministra Marzena Okła-Drewnowicz, zajmująca się tymi zagadnieniami w rządzie Donalda Tuska. Jej przyjazd na konferencję i udział w panelu zatytułowanym „Teraźniejszość” to oczywiście plus, ale w tak ważnej kwestii powinni się też wypowiedzieć sami kandydaci lub przedstawiciele ich sztabów.

Czytaj także: Jak się (nie) leczy seniorów w Polsce. Szpital to dla nich koszmar

Azjatyckie bajki zamiast programu

Debata prezydencka miała odbywać się w ramach panelu „Przyszłość”. Zgodnie z prognozami Głównego Urzędu Statystycznego rysuje się ona tak, że za pięć lat populacja osób powyżej 60. roku życia (obecnie to 10 mln obywateli) będzie stanowiła 27 proc., a do 2050 r. wzrośnie aż do 40 proc. ogółu społeczeństwa. O swoje pomysły na przeciwdziałanie wykluczeniu cyfrowemu seniorów, wyrównywanie dostępu do opieki medycznej oraz zmianę nastawienia do problemów starości była więc przepytywana tylko dwójka kandydatów – co tu dużo mówić, nie mająca szans na objęcie urzędu prezydenta.

O dziwo, pan Maciej Maciak, przedstawiający się jako publicysta i znany ze swoich specyficznych poglądów, przez bite 30 min nie wskazał Władimira Putina jako wzoru cnót w polityce senioralnej, który z troską pochyla się nad losem rosyjskich emerytów. Zamiast tego uraczył zgromadzonych ckliwą opowieścią o reklamie z chińskiej telewizji, gdzie młodzi Azjaci z namaszczeniem taszczą zakupy starszym – co jest akurat prawdą, bo szacunek Chińczyków wobec starszego pokolenia wyraźnie różni się od podejścia Europejczyków. Marek Woch (lider ruchu Bezpartyjni Samorządowcy) także skorzystał z azjatyckiego przykładu i wspomniał o Korei Południowej oraz Singapurze.

Czytaj także: Starzec ma siedzieć w domu! Jesteśmy w Polsce zapóźnieni, na tle świata wypadamy źle

Cała debata – a właściwie rozmowa tej pary, moderowana przez dyrektora Ośrodka Strategii i Analiz Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie – odbywała się w przyjaznej atmosferze, bez żadnych wzajemnych złośliwości. Widać było, że organizatorzy są wdzięczni za przyjęcie zaproszenia przez obu polityków (w przeciwieństwie do reszty stawki, która ich zlekceważyła). Ci zaś mieli swoje przysłowiowe pięć minut. Tyle że ich nie wykorzystali: uciekali w ogólniki, w których trudno było dostrzec choćby zarys jakiegoś spójnego programu.

Konkrety były tylko dwa: Marek Woch zapowiedział likwidację Ministerstwa Zdrowia oraz Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, z których chciałby utworzyć jeden resort skupiający zdrowie, sport oraz ową politykę społeczną. Natomiast Maciej Maciak podkreślił, że chciałby, aby „efekty pracy Polek i Polaków nie były marnowane np. na zakup czołgów i zasilały politykę senioralną”.

Rząd obiecuje, konkretów brak

Na tle tak miałkiej debaty występ ministry Okły-Drewnowicz oraz krajowego konsultanta w dziedzinie geriatrii prof. Tomasza Targowskiego wypadł dużo treściwiej. Choć niestety szczegółowe plany rządu są wciąż w sferze deklaracji – tak, jak były nimi jesienią 2024 r., gdy pani ministra mówiła o nich w wywiadzie dla „Polityki”, jednym z pierwszych materiałów, który rozpoczynał nasz specjalny cykl „Odchodzić po ludzku”.

Ustawa o opiece długoterminowej – jeden z tzw. kamieni milowych – musi zacząć obowiązywać do końca tego roku. Bon senioralny zaś – od 2026 r. (o tym, czym będzie i kto będzie mógł z niego skorzystać, można przeczytać we wspomnianym wywiadzie). Nie widać jednak było, by pani ministra czuła się zaniepokojona tym, że na początku maja nikt o tym w parlamencie jeszcze nie rozmawia. Dopiero bowiem, gdy projekty pojawią się na obradach rządu oraz w komisjach sejmowych, zobaczymy, jaki ostatecznie przyjmą kształt i czy np. nie zostaną storpedowane…

Z obecnych zapowiedzi wynika, że ustawa o opiece długoterminowej nie da konkretnych rozwiązań. Będzie definiować, czym jest ta opieka i jakie powinny być w niej standardy. Ale reszta spraw, tych już bardziej przyziemnych, będzie regulowana później, w oparciu o zapisy ustawowe. Tylko czy wystarczy czasu do końca kadencji?

Podsumowujący debatę prof. Piotr Błędowski, dziekan Kolegium Ekonomiczno-Społecznego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, otrzymał od organizatorów zadanie, by po wysłuchaniu wszystkich wystąpień udzielić odpowiedzi na pytanie: „Co dalej z polityką senioralną?”. I powiedział krótko: „Nie wiem”. W zasadzie wyczerpał temat.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Afera upadłościowa, czyli syndyk złodziejem. Z pomocą sędziego okradał upadające firmy

Powstała patologia: syndycy zawyżają koszty własnego działania, wystawiają horrendalne faktury za niestworzone rzeczy, sędziowie to akceptują, a żaden państwowy urzędnik się tym nie interesuje. To kradzież pieniędzy, które należą się przede wszystkim wierzycielom.

Violetta Krasnowska
12.06.2025
Reklama