Koniec marzeń o gazie łupkowym”, „I po łupkach”, „Amerykanie się wycofują” – takie tytuły pojawiły się ostatnio na pierwszych stronach polskich gazet. Po okresie entuzjazmu, kiedy Polacy cieszyli się nowo odkrytym gazowym bogactwem, nadeszło zwątpienie. Ubiegłoroczna rezygnacja ExxonMobil z poszukiwania gazu łupkowego w Polsce i ostatnie komunikaty Marathon Oil i Talisman Energy, że i oni porzucają nasz kraj, upewniły media, że wymarzonego gazu po prostu nie mamy. Tak jak wcześniej trwała narodowa dyskusja, jak wielkie są nasze zasoby, padały zapewnienia, że gazu starczy na stulecia, że dzięki niemu emerytury będziemy mieli my i nasze wnuki, teraz sypią się głosy, że znów daliśmy się nabrać jak dzieci.
Amerykanie są dla nas wyrocznią. Amerykańska Agencja ds. Energii (EIA) w 2009 r. oceniła, że mamy 5,3 bln m sześc. gazu w łupkach i tego trzymaliśmy się kurczowo. Polscy eksperci studzili wprawdzie emocje, przekonując, że nie wiadomo dokładnie, ile jest gazu, ale z pewnością nie aż tak wiele. Wyjaśniali też, że tamta hurraoptymistyczna prognoza została wykonana zza biurka w Waszyngtonie przez eksperta, który nawet nie jest geologiem. Mimo to nie brakowało osób, które deklarowały, że dotarcie do gazu jest kwestią krótkiego czasu i że w 2013 r., a najdalej w 2014 r., ruszy przemysłowe wydobycie. Nasza gazowa potęga miała spędzać sen z powiek szefom Gazpromu.
Podobnie teraz decyzja trzech amerykańskich firm wywołała psychozę porażki. Nie mamy gazu, na łupki trzeba położyć krzyżyk. I to mimo iż każda z firm podaje inne uzasadnienie swej decyzji o wyjściu z Polski: jednej zmieniły się biznesowe priorytety, druga na swojej koncesji nic nie znalazła, trzecią trapią problemy finansowe.