Sprawie konwencji antyprzemocowej poświęciłem już felieton. Teraz czas na kontynuację, gdyż p. Morawiecki złożył wniosek do Trybunału Konstytucyjnego „o zbadanie zgodności I. Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, sporządzonej w Stambule dnia 11 maja 2011 r., w zakresie, w jakim tłumaczenie opublikowane w Dzienniku Ustaw jest niezgodne z tekstem autentycznym, z art. 2 oraz art. 91 ust. 1 Konstytucji RP. II. Art. 6, art. 12, art. 14, art. 18, art. 49 ust. 2, art. 60 Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej z art. 25 ust. 2 Konstytucji RP. III. Art. 14 Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej z art. 48 ust. 1 i art. 25 ust. 3 Konstytucji RP”.
Czytaj też: Dlaczego PiS boi się konwencji stambulskiej?
Stronniczy wniosek do Trybunału
Uzasadnienie liczy 16 stron i kończy się stwierdzeniem, że zasadne jest orzeczenie stwierdzające niezgodność konwencji stambulskiej (dalej KS) z konstytucją we wszystkich punktach I–III. W konkluzji czytamy, że KS jest niezgodna z polską ustawą zasadniczą, choć wniosek dotyczy tylko zbadania sprawy.
W związku z procedurą ratyfikacyjną KS zakończoną w 2015 r. do Sejmu wpłynęło dziesięć opinii prawnych, z których dziewięć było pozytywnych. Jedynie prof. C. Mik sformułował opinię krytyczną.
Tak się złożyło, że uzasadnienie wniosku do TK cytuje tylko tę opinię, a inne (także zamówione przez Senat) pomija.