W najbliższym czasie wizyty w agencjach zapowiedzieli policjanci, inspektorzy pracy, inspektorzy skarbowi oraz budowlani, a także strażacy, którzy już palą się do akcji. O możliwość wzięcia udziału w najściach na agencje dopytują się też podobno kominiarze, stolarze, hydraulicy, urzędnicy KRUS, ZUS, funkcjonariusze straży granicznej, a nawet grupy rencistów i emerytów. – Codziennie odbieramy masę telefonów z zapytaniami o udział w akcji, niestety musimy odmawiać, bo miejsca starczy ledwo dla naszych ludzi, a agencje nie są z gumy – wyjaśnia jedna z sekretarek w MSWiA. Grupy interwencyjne będą swoistym batem na agencje. Strażacy sprawdzą, czy nie doszło tam do zaprószenia ognia, urzędnicy skarbowi ustalą, czy agencje mają płynność finansową i czy nieuczciwie nie zawyża się stawek za niektóre usługi. Inspektorzy budowlani mają zamiar skontrolować drogi ewakuacyjne w budynkach, co jest szalenie istotne dla bezpieczeństwa klientów. – W wypadku zagrożenia w pierwszej kolejności chcemy zapewnić możliwość bezpiecznej i anonimowej ewakuacji klientom z immunitetami – wyjaśnia jeden ze strażaków.
MSWiA zapowiada, że nie popuści personelowi agencji, mówi się wręcz o wypowiedzeniu wojny. Resort o swoich planach informuje z wyprzedzeniem, aby uniknąć krępującego zaskoczenia przeciwnika i umożliwić mu przygotowanie się do najść. Właściciele agencji obiecują, że czas ten wykorzystają na poszerzenie oferty, ściągnięcie z urlopów wszystkich pracownic, aby służby mogły uzyskać pełne rozeznanie na temat działalności placówki i aby mogły przystąpić do wojny z marszu, a po działaniach zbrojnych zrelaksować się.
Pierwszy kontyngent walczących będzie działał w placówkach przez miesiąc, potem planuje się wysłanie kolejnych oddziałów. – Będziemy tam siedzieć do skutku, aż wszystko zbadamy, skontrolujemy. Jeśli będzie trzeba – nawet po kilka razy – mówi anonimowo jeden z urzędników MSWiA. No cóż, sprawa jest trudna, bo jak wiadomo z agencjami jeszcze nikt nie wygrał. Ale walczyć trzeba.