Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Orbán potępia wojnę i… dalej wspiera Rosję

Premier Węgier Viktor Orbán Premier Węgier Viktor Orbán Yves Herman / Reuters / Forum
W mediach funduje się naszym bratankom prawdziwe pranie mózgu. Z ich przekazu wynika, że za wojnę nie odpowiada Rosja, a Ukraińcy, którzy ją sprowokowali, nie uznając rosyjskiej strefy wpływów.

We wtorek 8 marca odbyły się dwa istotne spotkania liderów europejskiej prawicy. Do Londynu przybyli na zaproszenie Borisa Johnsona premierzy Grupy Wyszehradzkiej. Tymczasem w Przemyślu burmistrz Wojciech Bakun (Kukiz ′19) przyjął jak należy Matteo Salviniego, lidera Ligi Północnej – w Dzień Kobiet tylko on zachował się jak mężczyzna, stając w obronie uciekających przed rosyjskimi bombami i pokazując putinowskiemu lizusowi jego miejsce.

Ani tak utalentowanemu w wystąpieniach publicznych Johnsonowi, ani rzekomo chrześcijańskim politykom nie starczyło odwagi, by w tych sądnych dniach zdystansować się od Orbána, głównego lobbysty interesów Władimira Putina w Europie Środkowej. W efekcie węgierski premier, prowadzący nieznacznie w sondażach, zebrał dodatkowe punkty w kampanii wyborczej w swoim kraju. Pozostali, łącznie z Johnsonem, najwyżej zrobili z siebie durniów.

Czytaj też: Politycy, których Putin ma w kieszeni

Orbán robi swoje

Johnson nie był w stanie przekonać Orbána do sankcji na rosyjską ropę i w efekcie tego samego dnia występował już samotnie, zapowiadając takie właśnie ograniczenia, podczas gdy premier Węgier wracał do kraju z przekazem, że jego postawa „strategicznego spokoju” wobec wojny została de facto zaakceptowana przez czterech liderów europejskich państw.

Reklama