Rozpoczynając wojnę, nigdy nie wiesz, jak się zakończy. Niemal każdy przywódca w historii chciał krótkiej kampanii, błyskotliwego zwycięstwa i pięknej defilady w zdobytej stolicy wroga. Niektórym nawet się udało odebrać wojskową paradę, ale niemal zawsze ich kampanie miały kolejne fazy – krwawsze, dłuższe i kończące się przeważnie klęską albo nikogo niesatysfakcjonującym pokojem.
Tej wojskowej prawidłowości doznają dzisiaj Rosjanie i prezydent Putin. Wojska po zaledwie miesiącu działań w Ukrainie straciły tempo natarcia i mają problemy z uzupełnieniem strat. Nie mogą już zagrozić Kijowowi ani Charkowowi. Mają kłopot ze zdobyciem „miasta bohatera” Mariupola na południu, choć ich usilne i zbrodnicze działania prawdopodobnie do jego upadku doprowadzą. Rosjanie mogą już praktycznie zapomnieć o Odessie, ponieważ leżące na drodze do niej miasteczko Mikołajów zostało obronione i nie wydaje się, aby Rosjanie mogli ją otoczyć od strony lądu. Chersoń, jedyne większe miasto zajęte przez Rosjan na początku kampanii, opisywane jest obecnie jako „kontestowane”, co oznacza, że Ukraińcy podejmują próby odbicia.
Czytaj też: Dlaczego Rosjanie popierają Putina i wciąż chwalą Stalina
Klęska? Wszystko zgodnie z planem
Głównym wyzwaniem dla Rosjan pozostaje wschodnia Ukraina między Dnieprem a Donbasem. Siłom udało się zdobyć w całości obwody ługański i doniecki po przesunięciu linii frontu daleko na zachód.