Europo, nie czas na łzy! Horror staje się realnym scenariuszem, na stole leżą sprawy kluczowe
Odchodzący szef monachijskiej konferencji bezpieczeństwa Christof Heusgen popłakał się z emocji, gdy kończył ostatnie obrady. Kilka chwil wcześniej obwieszczał, że jedność wartości łącząca niegdyś Europę z Ameryką może już wcale nią nie być. Odnosił się do bezprzykładnego na tym forum werbalnego ataku amerykańskiego wiceprezydenta J.D. Vance’a na europejskie rządy i instytucje.
Podziękował tym, którzy zareagowali stanowczo i zgodnie w obronie tego, czego chronić nadal chce Europa, niezależnie od postawy Waszyngtonu. Monachium 2025 i dni poprzedzające przejdą do historii jako tektoniczny wstrząs, który może odsunąć od siebie kontynenty dotychczas może nie całkiem bliskie, ale blisko połączone.
Jednostronne wypowiedzenie zasad wsparcia Ukrainy i rozpoczęcie przez USA negocjacji z Rosją o układzie bezpieczeństwa w Europie zostały uznane za punkt zwrotny, choć jeszcze nie kres zachodniego sojuszu. Państwa zainteresowane utrzymaniem podmiotowości europejskiej muszą zareagować nie tylko oświadczeniami, ale decyzjami – za długo odwlekanymi i za słabo wcielanymi w życie.
Jeśli z USA pójdzie źle
Amerykanie dali już wystarczająco jasno do zrozumienia, że odrzucają dotychczasowy podział obowiązków i kosztów, a może i cały układ bezpieczeństwa, w którym – przynajmniej w odniesieniu do Ukrainy – na nowo chcieliby widzieć Rosję jako partnera.